
- Kacwin | Turystyczna wioska w górach na Spiszu

przy pomocy jadów błoniczych otrzy-
mał preparat zobojętniający te jady.
W 1894 roku w noc wigilijną choremu
na błonicę dziecku zostaje wprowadzo-
na podskórnie surowica odpornościo-
wa i lekarze obecni przy tym doświad-
czeniu stwierdzają, że naloty błonicze
W tym samym roku został uznany za
najlepszego sportowca w Polsce. Był
wielokrotnym mistrzem Polski w kil-
ku konkurencjach. Cztery razy wy-
stępował na igrzyskach olimpijskich.
W okresie II wojny światowej był żoł-
nierzem AK i niesamowitym Kurierem
Tatrzańskim.
ty) oraz tych, którzy wiązali z nimi
marzenia otaczał serdeczną opieką.
On to (zdaje się ok. 1963 roku) namó-
wił Sebastiana Grocholę mieszkańca
Rzepisk, ale wówczas przewodniczą-
cego Gromadzkiej Rady Narodowej
w Czarnej Górze, do budowy skoczni
zostaje uratowane i ten eksperyment
zapoczątkował nowy dział w lecznic-
twie: tak zwaną s e r o t e r a p i ę. Zo-
staje przygotowany cały szereg SU-
ROWIC dla takich chorób jak tężec,
zapalenie opon mózgowych i inne.
wówczas życie wielu tysiącom dzieci.
Śmiertelność na błonicę w samej tylko
Małopolsce spadła z 14000 na 3000.
Obecnie w Polsce problematyką szcze-
pionek i surowic zajmują się trzy zakła-
dy produkcyjne: w Warszawie, w Kra-
kowie i w Lublinie.
konać dzięki wsparciu żołnierzy WOP,
którzy przy niwelacji terenu uży-
li materiałów wybuchowych. Projekt
skoczni Marusarz realizował z Janem
Haniaczykiem z Jurgowa, wówczas se-
kretarzem GRN, ambitnym działaczem
społecznym, zwłaszcza LOK.
może 1968 r.) do szkoły podstawo-
wej nr 2 w Czarnej Górze i namawiał
chłopców w towarzystwie kierowni-
ka Stanisława Piszczka do rozpoczę-
cia treningów w Zakopanem. Drugi
raz gdy latem 1993 roku moja teścio-
wa Krystyna miała zawał serca i trafiła
do zakopiańskiego szpitala. Wtedy to
przechodząc korytarzem zobaczyłem
Marusarza, też po zawale. Niedługo
potem zmarł, ale strzępki wspomnień
pozostały.
mi” starał się zaszczepić pasję do sko-
ków. Chłopcy próbowali sił na przy-
domowych skoczniach, a potem na
Litwińskiej Grapie. Zdarzało się im
nawet nogi połamać. Nie pchali się na
Krokiew, ale z czasem paru trenowa-
ło i skakało na zakopiańskim obiekcie.
Ja sam raz zapragnąłem skoku z praw-
dziwej skoczni na Litwińskiej Grapie.
Opatrzność sprawiła, że postanowiłem
najpierw zjechać ze spadu spod progu.
I chwała Bogu, że na tym się skończy-
ło, bo tak gdzie teraz oczyszczalnia pły-
nął pod skocznią potoczek, a teren był
zalodzony. Skoczek, który utrzymał
się przy zeskoku z reguły był sponie-
wierany pod skocznią. Warto by te te-
mat kiedyś przybliżyć i wiarygodnie
opisać. Tym bardziej, że dziś skocznia
naprzeciwko Białki Korkoszówki jest
bladym wspomnieniem, porośniętym
krzakami.
Pobierz cały numer w formie PDF.