background image
„Na Spiszu” nr 3-4 (76-77) 2010 r.
42
G
AZETA
Z
WI¥ZKU
P
OL SKIE GO
S
PI SZA
Redaguje zespó³: Jan Budz, Julian Kowalczyk (redaktor naczelny), El¿bieta £ukuœ, Beata Magiera, Franciszek Payerhin,
Marian Pukañski, El¿bieta Wadowska, Natalia Ziemba (sekretariat).
Adres do korespondencji: 34-442 £apsze Ni¿ne, ul. D³uga 125, tel.: 18 265 93 16, e-mail: naspiszu@interia.pl
Wydawca: Zarz¹d G³ówny Zwi¹zku Polskiego Spisza, Sk³ad komputerowy i druk: Drukarnia „MK” s.c., 34-400 Nowy Targ,
ul. Waksmundzka 63, tel.: 18 266 48 52, www.drukarniaMK.pl; e-mail: zlecenia@drukarniaMK.pl; mksc@o2.pl
Genewę przez Wiedeń. Ponieważ nie było sanek na pięć
osób, musieliśmy się podzielić na dwie partie: ja z Tomla-
nem wyruszyłem naprzód, aby w Nowym Targu kupić bilety
kolejowe, a dwaj towarzysze mieli podążać za nami. Przy-
jechaliśmy na dworzec na godzinę przed odejściem pociągu
i czekaliśmy na swoich towarzyszy. Gdy po upływie pół go-
dziny nie nadjechali, zdjął mnie nagle strach i podejrzenie,
że zostałem wyprowadzony w pole, i nie wiedziałem, co
począć. Należało skapitulować i Tomlana odesłać do domu,
ale sanek naszych już nie było. Ponieważ bilety kolejowe
już miałem, postanowiłem jechać do Warszawy, aby tam
w Ministerstwie Spraw Zagranicznych sprawę Jaworzyny
poruszyć i w drodze powrotnej wstąpić z Tomlanem do Czę-
stochowy. Nocnym pociągiem przyjechaliśmy rano do War-
szawy i posiliwszy się, poszliśmy do MSW. Ministra same-
go nie zastaliśmy, bo był w Paryżu, a referenci w sprawie
Jaworzyny słabo zorientowani zbyli nas frazesami.
Znużony i zniechęcony ciągłymi zawodami, poszedłem
z Tomlanem na dworzec, gdzie posiedzieliśmy do nocy, by
wsiąść do pociągu i dostać się do Częstochowy. Wysiedli-
śmy tam wczesnym rankiem i powędrowali na Jasną Górę,
gdzie Tomlan przez całe pół dnia zbawiał swą duszę jak
średniowieczny pokutnik. Ja tymczasem, przespawszy się
w gospodzie, wyciągnąłem go z klasztoru, aby tę nieszczę-
sną wyprawę zakończyć i wracać do domu. Wieczorem dobi-
liśmy do Krakowa, gdzie Tomlana przenocowałem u siebie,
przed południem oprowadziłem po kościołach i z trudem na-
kłoniłem, by się pozwolił sfotografować na pamiątkę naszej
wyprawy. Zdjęcie to, wykonane artystycznie przez Kuczyń-
skiego, przysporzyło mu kilku nagród na wystawach zagra-
nicznych. Po obiedzie odprowadziłem Tomlana na dworzec
i wyprawiłem do domu.
Gdy po pewnym czasie znalazłem się w Jurgowie, nie
poruszałem w ogóle tej drażliwej sprawy ze wstydu, żem się
pozwolił tak nabrać. Spotkawszy się z niechęcią ludzi do tej
imprezy, trzeba mi było udać się na Bukowinę i tam zwerbo-
wać delegację, która by rolę Spiszaków odegrała o wiele le-
piej niż oni sami. Ale cóż... mądry Polak po szkodzie. (...)
Należy tu nadmienić, że Tomlan cały swój szczupły ma-
jątek nieruchomy, obejmujący mały dom z równie małym
ogródkiem i kilka zagonów ornej ziemi ofiarował siostrom
serafitkom, z warunkiem zamieszkania w nim na stałe. Za-
konnice gotowe były darowiznę przyjąć, ale po przystoso-
waniu budynku do ich potrzeb, jako że same nie miały na
ten cel żadnych funduszów. Ponieważ Tomlan zadania tego
też z braku środków podjąć się nie mógł, sprawa placówki
zakonnej w Jurgowie rozbiła się o brak pieniędzy, a majątek
po śmierci Tomlana przejęła jego rodzina. (...)
Kraków, w styczniu 1966
Jan Budz
Nauczyciel matematyki, wieloletni dyrektor
Szkoły Podstawowej w Czarnej Górze-Zagórze,
działacz społeczny, z zamiłowania pszczelarz.
Dla wielu ludzi pozostanie niezastąpiony
Żonie Helenie Budz i najbliższym
składamy wyrazy serdecznego współczucia
Redakcja „Na Spiszu”
Pożegnanie zmarłego
p. Jana Budza
Drogi Nauczycielu, wychowawco, mój Dyrektorze!
W imieniu własnym, mojej rodziny oraz tutejszej wspól-
noty parafialnej pragnę Cię pożegnać z wielka czcią. O tym
jak byłeś cenionym i ważnym w życiu naszej społeczno-
ści świadczą licznie zebrani na tej smutnej pogrzebowej
uroczystości.
Ks. Twardowski powiedział: „Nie to jest istotne, kto
jest moim bliźnim. Ważniejsze, czy ja jestem bliźnim dla
innych”. Takim bliskim bliźnim dla każdego starał się być
zmarły Jan. Był z wieloma nie tylko w chwilach radosnych,
ale zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba było pocieszyć, służyć
dobra radą, czy podać pomocną dłoń. Troski nie tylko naj-
bliższych, ale nas dalszych krewnych były Twoimi troskami.
Spotykając się codziennie tutaj w kościele nie przeszedłeś
obojętnie, by nie zamienić chociaż parę życzliwych słów.
Żyłeś bardzo aktywnie osładzając nam – goszczącym
w Twym domu-nieraz gorzkie, szare życie. Odszedłeś cicho,
bo na taką spokojna śmierć sobie zasłużyłeś.
Spiska poetka napisała:
„Całe zycie cłowiek idzie,
Z miejsca urodzenio do miejsca przeznacynio,
Miejsca długiego odpocywanio”
Wierzę, że po trudach tego ziemskiego wędrowania, ale
jakże wspaniałego, godnego naśladowania, będziesz mógł
odpoczywać blisko Pana i jego ukochanej matki. Będziemy
się modlić, by dobry i miłosierny Bóg był Ci wieczną na-
grodą. Spoczywaj w pokoju!