background image
31
„Na Spiszu” nr 2 (75) 2010 r.
Ślady historii żydowskiej
w Łapszach Niżnych
Przed II wojną światową w Łapszach Niżnych mieszkała
tylko jedna rodzina żydowska o nazwisku Scherman. Miesz-
kańcy zapamiętali staruszkę j jej dwóch dorosłych synów :
Lipota i Markusa. Lipot pozostał kawalerem, natomiast Mar-
kus miał żonę Herminę i trójkę dzieci: Dolka, Lolę i Hanu-
się. Rodzina ta mieszkała w pobliżu kościoła (obecnie ul
Jana Pawła II ). Posiadała murowany dom, w którym mieści-
ła się karczma. Markus był znawcą różnych trunków, o czym
świadczyła zasobność jego piwnicy. W karczmie łapszanie
mogli też kupić artykuły spożywcze. Zdarzało się też czę-
sto, że odbywał się handel wymienny: za worek jęczmienia,
owsa czy ziemniaków można było dostać inne potrzebne to-
wary. Bywało też, że rodzice posyłali swoje pociechy, żeby
za jajka kurze kupiły na przykład drożdże. Schermanowie
posiadali również gospodarstwo rolne, w którym do prac
polowych zatrudniali okolicznych mieszkańców. Hodowali
bydło, głównie krowy. Codziennym karmieniem zwierząt
zajmowała się Maria Gorel, najbliższa sąsiadka. Obok pracy
w gospodarstwie, pomagała też w przygotowywaniu potraw
w szabat. W sobotni dzień Żydzi nie podejmowali się żad-
nych zajęć, przebywali głównie w domu, spędzając czas na
modlitwie i odpoczynku. Karczma tego dnia była nieczynna.
Pomimo innego wyznania rodzina ta szanowała chrześcijań-
skie święta. Łapszańscy Żydzi pilnowali koszerności poży-
wienia dbając o jego czystość, jakość i źródło pochodzenia.
A jednak w czasie świąt Bożego Narodzenia czy Wielkano-
cy przyjmowali jedzenie od katolickich sąsiadów.
Rodzina Schermanów we wsi uchodziła za postępową.
Posiadała wiele rolniczych maszyn, między innymi urzą-
dzenie, które oddzielało śmietanę od mleka. Mieli także ma-
szynę do szycia, co stanowiło rzadkość w tamtych czasach.
Hermina wykazywała się zdolnościami krawieckimi. Potra-
fiła uszyć sukienki, bluzki, fartuszki, w które zaopatrywa-
ły się kobiety ze wsi. Autorka wspomnień opisuje Herminę
jako kobietę o szlachetnym sercu, chętną do pomocy. Wie-
lokrotnie dzieliła się jedzeniem, zwłaszcza obdarowywała
smakołykami dzieci w sąsiedztwie.
W pamięci najstarszych mieszkańców zapisało się tra-
giczne w skutkach dla rodziny wydarzenie. Według infor-
matorów najprawdopodobniej miało to miejsce w drugiej
połowie 1942 roku. Pod dom Schermanów podjechał duży
samochód. W tym czasie dzieci bawiły się na podwórku
sąsiadów. Dzieci przeczuwając zbliżające się niebezpie-
czeństwo, nie chciały opuszczać miejsca zabaw. Dopiero
na kilkakrotne kategoryczne wezwanie matki przybiegły do
domu.
Obecni byli tam słowaccy żandarmi oraz sołtys wsi wraz
ze swoim zastępcą. Nakazano rodzinie opuścić dom. Her-
mina z pomocą zaprzyjaźnionej sąsiadki spakowała odzież,
obrusy oraz żywność na drogę. W trakcie wywózki syn za-
czął krzyczeć. Miał pretensje do swojego ojca, że nie popro-
sił proboszcza o chrzest. Uważał, że zmiana religii mogłoby
ich rodzinę uchronić od wywiezienia w nieznane. Z relacji
świadków wiadomo, że ciężarówka zatrzymała się jeszcze
w Niedzicy, gdzie zabrano kolejne żydowskie rodziny. Soł-
tys i jego zastępca z racji pełnionych funkcji byli obecni przy
wywózce. Jechali z nimi aż do Spiskiej Białej. Tam z bólem
serca się z nimi na zawsze pożegnali.
Brat Markusa, Lipot przeżył holocaust. Po wojnie od-
wiedził rodzinną miejscowość, żeby spotkać się z sąsiadami
i wyrazić im wdzięczność za okazaną pomoc. Niestety we
wsi dokonano wielu zmian. Majątek Schermanów przepadł,
a dom został przekazany nowej rodzinie.
Uczniowie łapszańskiego gimnazjum podczas
porządkowania cmentarza
Odnaleziona płyta nagrobkowa