background image
19
„Na Spiszu” nr 2 (75) 2010 r.
Spiszacy w obiektywie
Helena Budz
Kiedy odeszła na zasłużoną emeryturę, mąż zaraził ją
pszczelarstwem. Teraz przed ich domem w Czarnej Górze
stoi 55 kolorowych uli, a w spiżarni słoiki z pysznym złoci-
stym nektarem. Wydaje się, że pani Helena Budz zamieni-
ła swoich wychowanków na pszczoły, a szkoły, w których
uczyła na ule. Jako nauczycielka przepracowała 34 lata. Ma
w sobie dużo z pracowitej matki pszczoły.
Helena Polak (takie jest jej rodowe nazwisko) urodziła
się w Poroninie, ale większość swojego życia spędziła na
Spiszu. Nauczycielem została dzięki Liceum Pedagogicz-
nym w Zakopanem. Jednak tak naprawdę to dzieci z Czar-
nej Góry uczyniły z niej nauczycielkę, a co więcej swoją
mistrzyni. Pani Helena dostała nakaz pracy na Spiszu albo
Orawie. Wybrała Czarną Górę, bo po prostu bliżej jej było
do mamy do Poronina. – Sama nie wiedziałam, gdzie to jest.
Dopiero poszłam zapytać swoją chrzestną i ona poradziła,
aby tam pracować, bo to bliziutko, za Bukowiną Tatrzańską
– wspomina pani Helena Budz. Za rzeką Białką czekało na
nią nowe życie i przyszły mąż, nauczyciel matematyki.
Młode małżeństwo zaczęło od budowy drogi łączącej
z Trybszem. W ciągu kilku lat powstała wyboista kamien-
na szosa, która miała prowadzić do lepszej przyszłości. Nie
była ona może cudem budowlanym, pani Helena wolała iść
brzyzkiem, bo wozem za bardzo trzepało”, ale przekonała
mieszkańców do młodych nauczycieli społeczników. – Śro-
dowisko Czarna Góra-Zagóra było w tym czasie jak małe
dziecko, które zaczyna chodzić na własnych nogach. Trze-
ba mu było pomóc. Oboje z mężem Janem byliśmy obdarze-
ni góralską pasją – przywołuje pani Helena Budz. Uczenie
polskiego, słowackiego, tańca, gry na akordeonie, pikowania
kołder, pieczenia, gotowania, haftu, śpiewu to tylko niektóre
zajęcia, którymi się parała. Człowiek renesansu można by
rzec. Czego się tylko dotknęła, wydawało owoc dla
ŚPISU MÓJ
Podhale ! Krajino cudowno !
Śpisu mój, ziymio rodzinno !
Ńiby tako jak syćkie dokoła
A dlo mnie piykniejso i inkso.
Uboce i Zagórskie pola,
Porozdzielane potokami
We ftoryw woda cichućko nuci
Śrybnymi kropelkami.
Wiyrchy, doliny
Kielo wy piykności mocie
Kie raniutko słonecko wos złoci,
Z urodom Tater sie równocie.
Litwińsko Grapo ! o Tobie pragnym śpiywać,
Dzisiok i kiedy dorosnym
I o tym jak krokusami spokojne łonki
Nojwceśnij witajom wiesne.
W dole pod tobom sumi Białka.
Grożno i niebezpiecno rzyka.
Zabiyro ludziom ziymie,drzewa i mosty,
Daleko w świat ucieko.
Widzis stont calućkie Tatry,
Od nik nojmocniyj wiater holny duje,
I radość cie rozpiyro,
Ze świat co dziyń piykniejsy.
Kiedy chmura słonka nie zakryje
Obziyros nowotarskom ziymie,
Calućkie pasmo Gorców
I Piynin, Trzi Koruny.
Przez biydne a przecies bogate pola
Wiejsko drózyna sie wije.
Śpisu mój ! chwolić cie nie przestanym,
Tu moje scynście sie kryje.
„Lećmy Ku Sobie”
(Jubilatom na 50-lecie małżeństwa )
Lećmy ku sobie
bo moze casu nie starcy.
Roki barz pryntko mijajom,
Miyłości wielkiej my worci
Prziblizmy sie do siebie,
złozyć serdecne zycynia,
niek chwile tu przezyte
zostawiom potomkom wspomniynia.
Helena Budz