background image
„Na Spiszu” nr 1 (74) 2010 r.
24
Tutaj pracowałem jako palacz kotłowy. Ze względów zdro-
wotnych musiałem zmienić pracę. Urząd zatrudnienia skie-
rował ranie do pracy w sklepie kolonialnym. Tutaj na-
uczyłem się szczegółów zawodu. Pracowałem w różnych
miejscach.
- Jak wyglądała w Anglii informacja o Polsce?
- Wiedzieliśmy, że w Polsce rządzą komuniści, wie-
dzieliśmy co to znaczy. Przez kilkanaście lat nie mogliśmy
wrócić do własnego kraju, zobaczyć bliskich. Ale w końcu
udało się tu, do Polski przyjechać. Jestem zresztą już nie po
raz pierwszy.
- Wróćmy jeszcze do kolegów, z którymi opuścił Pan
gimnazjum w Lewoczy.
- Tadek Dudek poszedł do lotnictwa. Był zdaje się na-
wigatorem. Spotkałem go chyba ze dwa razy. Mieszka
w Anglii.
- A Jaś Gryglak?
- Jaś Gryglak pozostał na Środkowym Wschodzie, póź-
niej brał udział w walkach we Włoszech, również pod Monte
Cassino. Oprócz chwały wojennej przywiózł do Polski pięk-
ną Włoszkę, Liberę.
- Dziękuję za rozmowę.
Franciszek Payerhin
mogłoby doprowadzić do bankructwa. Zbudowaliśmy z żoną
dom, który sprzedaliśmy, a ja otworzyłem sklep z towarem
kolonialnym, wydzierżawiając na 14 lat pomieszczenia oks-
fordskiego koledżu. Po 14 latach dzierżawy kupiłem od zna-
jomego sklep, który rozbudowałem. Dzięki temu znacznie
wzrosły obroty w moim sklepie. Zatrudniłem trzy dodatko-
we osoby. Interes szedł świetnie. W wieku 65 lat przesze-
dłem na emeryturę i sprzedałem sklep. Ponieważ mieliśmy
z żoną dom i 23 akry ziemi, to było co robić. W międzycza-
sie ukończyłem w Oxfordzie studia prawnicze.
Czy Polska interesowała się po wojnie
byłymi żołnierzami polskimi walczący-
mi na frontach Zachodnich?
Nie, Polska się nami w ogóle nie interesowała, nie po-
zwolono nam przyjechać do Polski przez 15 lat. Kiedy nam
już zezwolono na wyjazd to ja jeszcze do roku czekałem na
spotkanie z kimś, kto powrócił z Polski, aby mi opowiedział
jak tam naprawdę jest. Otrzymałem odpowiedź, że w Pol-
sce jest dobrze. Przed wyjazdem do Polski musiałem uzy-
skać wizę i wtedy otrzymałem pisemne wytyczne jak mam
się zachowywać w Polsce, co mi wolno a czego nie mogę
robić. Ja się do tego dostosowałem i uzyskałem zezwolenie
na wyjazd. Jednak mnie cały czas obserwowali. Wreszcie
dali mi spokój i pozwolili mi przyjeżdżać do Polski . Gdy
żyła jeszcze moja matka, to do Polski przyjeżdżałem co dwa
lata. Po śmierci matki Polskę odwiedzałem co trzy, cztery
lata. Powoli dojrzewałem do przyjazdu do Polski na stałe.
Przyjechałem najpierw z bratankiem pracującym w Anglii
na Boże Narodzenie ale ponownie wróciłem z nim do Oxfor-
du. Następnie przyjechał po mnie syn mojego drugiego brata
Władka – Marek, z którym powróciłem już na stałe do mo-
jego miejsca urodzenia, do Łapsz Wyżnych. Ze mną przy-
wędrował do Polski mój pies Dzimi, z którym codziennie
odbywamy długie spacery.
Ostatnią naszą rozmowę opublikowaną w gazecie „Na 
Spiszu” w roku 1992. zakończyliśmy opisem Pana życia 
wojennego w wojsku polskim na Zachodzie do końca II. 
Wojny Światowej. Od tego czasu upłynęło już 18 lat.
Jak ułożyło się po wojnie Pana życie
w Anglii ?
Po zakończeniu wojny przez pierwsze trzy miesiące by-
łem osobą bez obywatelstwa, gdyż komuniści polscy po-
zbawili mnie obywatelstwa polskiego, a Anglicy wydali mi
obywatelstwo angielskie dopiero po trzech miesiącach. Naj-
pierw rozpocząłem pracę w restauracji, później przeszedłem
„do cywila” i podjąłem pracę w fabryce papieru. Potem
przeszedłem do pracy w sklepie handlującym kawą i herba-
tą. Właścicielem sklepu był przybysz z Australii, który zo-
rientowawszy się w moich możliwościach intelektualnych
zaproponował mi funkcję kierownika tego sklepu na co się
nie zgodziłem, gdyż jego syn lubił bogate życie, co w końcu
Dalszy ciąg rozmowy po 18. latach
Antoni Kiedziuch i Jan Gryglak