background image
„Na Spiszu” nr 1 (74) 2010 r.
18
Nie pozwoli o sobie zapomnieć Bazylika Bożego Naro-
dzenia w Betlejem, w której poprzez bardzo nisko umiesz-
czone wejście oddaje się pokłon miejscu związanemu
z przyjściem na świat Słowa Wcielonego. To tu narodził
się mały Jezusek. To w tym miejscu można na nowo odkryć
Jego obecność w swoim sercu.
Jerozolima jest metropolią trzech kultur. W różnorod-
ności obserwowanych zjawisk, ludzi, miejsc trzeba dobrze
uważać, aby nie pozostawić gdzieś na drugim planie sensu
pielgrzymki. Wieczernik, ogród Oliwny, Droga Krzyżowa
– rozmyślam nad wiele razy zasłyszanymi historiami, lecz
pierwszy raz obserwowanymi tu, w miejscach, po których
stąpał Jezus. Ta świadomość zbliża mnie do Cierpiącego
Chrystusa.
Przy wejściu do Bożego Grobu schylam się nisko, upa-
dam na kolana, bo to tutaj oddaję cześć Jezusowi umęczone-
mu za moje grzechy i zmartwychwstałemu, którego śladami
idąc, pragnę odnaleźć drogę zbawienia. A ta pielgrzymka na
pewno może mi w tym dopomóc.
Pielgrzym*
Jechałem na tę pielgrzymkę pełen ciekawości i trochę
z obawą o bezpieczeństwo. Jednak podróż i pobyt w Ziemi
Świętej mieliśmy przygotowane w stopniu perfekcyjnym.
Przewodnik, który nas oprowadzał, starał się nie tylko o to,
abyśmy zobaczyli jak najwięcej, ale również abyśmy dozna-
li przeżyć w sensie duchowym, by ta wyprawa była dla nas
pielgrzymką życia.
Całą wiedzę, jaką posiadałem ze znajomości Ewange-
lii o życiu Pana Jezusa i Jego uczniów, mogłem wzbogacić
o własne obserwacje miejsc, scenerii, w których rozgrywa-
ły się wydarzenia biblijne z udziałem Chrystusa. Z pewno-
ścią Drogę Krzyżową śladami stóp Jezusa będę przywoływał
podczas każdego Wielkiego Postu – to pozostawia niezatar-
te wspomnienia..
Ogromne wrażenie wywarły na mnie takie miejsca jak
Nazaret, Góra Ośmiu Błogosławieństw, Jezioro Galilejskie,
Góra Przemienienia, rzeka Jordan. Nie można również zapo-
mnieć przejazdów po piaskowych drogach z pięknymi wi-
dokami w okolicach Hajfy, lecz w pamięci pozostaje także
skrajne przeciwieństwo - ubóstwo okolic Betanii. W zasa-
dzie każde miejsce pobytu wzbogaca w nowe wrażenia –
zarówno Ściana Płaczu, jak też pustynia Judzka i Beduini
pasący tam owce.
Izrael to kraj, gdzie spotyka się wiele narodowości, wie-
le kultur i religii, gdzie jak chyba nigdzie na świecie potrze-
ba ogromnej tolerancji, aby ludzie tam mieszkający mogli
żyć w pokoju. Moja obawa o bezpieczeństwo była niepo-
trzebna, gdyż miejscowa ludność doskonale rozumie, że tyl-
ko pokój może zapewnić mieszkańcom godne życie i duże
wpływy z turystyki.
Przepełniony tak dużymi, niesamowitymi wrażenia-
mi i umocniony w duchu polecam każdemu, kto tylko bę-
dzie miał możliwości, aby odbył pielgrzymkę do Ziemi
Świętej.
Pielgrzym*
Wrócił do hal
Starsi myndrole przepowiadają, że Spiszacy wrócą na 
ojcowiznę ze spuszczoną głową i złamaną ciupagą. Nie 
byłoby w tych proroctwach ani za grosz ludowej praw-
dy, gdyby nie pojedyncze, coraz liczniejsze przypadki po-
wrotów górali z idyllicznej Ameryki. Po 23 latach wrócił 
też Paweł Budz, trybszanin z dziada pradziada. Bał się 
umrzeć Za Wielką Wodą.
- Tylko kłopotu bym narobił, jakbym tam umarł. Trzeba
8 tys. dolarów, żeby przewieźć trumnę przez ocean – mówi
Paweł Budz, który na dobre wrócił do Trybsza. Sędziwy
pan w amerykańskich adidasach ma prawie 85 lat. Ćwierć
wieku przemieszkał przy ulicy Kedzi w Chicago niedaleko
zielonego Garfield Park. Wstawał o 3 am, czyli po północy
i ze swojej Kedzi Avenue szedł bladym świtem na znaną gó-
ralskiej Polonii ulicę Archer. Autobus zabierał go do pracy
wiele mil od miasta. Tam wypijał czarną parzoną, zakładał
czapkę z logo firmy Acorn Roler i zaczynał pracę z dźwię-
kiem dzwonka. W metalowo-gumowej fabryce rolek praco-
wał za pięć dolarów na godzinę. Tak na początek. Przez 16
lat stawka zwiększyła się do siedmiu.
„Cudów we wsi nie było”
Jak wspomina pan Paweł, przed Ameryką był farme-
rem. Pasł boso krowy niedaleko domu i co chwilę repero-
wał chlewik świniom, które tratowały swoją zagrodę. – To
było męczące dla mnie, tym bardziej, że nie starczało pie-
niędzy dzieciom. Chciałem coś zmienić, żeby chociaż im
Paweł Budz zaczął swoją przygodę z Ameryką
od pracy w polskiej restauracji