„Na Spiszu” nr 3 (72) 2009 r.
38
wyskoczył z wody i znalazł się przed malarzem. Ból okropny w ręku unierucho-
mił straszącego. Malarz podskoczył do poszkodowanego i kiedy dowiedział się
o przyczynie nieszczęścia, wyciągnął z torby bandaż , owinął skaleczoną rękę,
pogłaskał płaczącego, dalej zabrał się do pracy. Wszystko to obserwowaliśmy
spoza krzaków. A kiedy Jyndrek wrócił do nas spokojny i opowiedział , jak malarz
go ratował, poczuliśmy doń wielką sympatię, równocześnie zdenerwowaliśmy się,
że tak dobrego człowieka niepokoiliśmy. Jeden przez drugiego radziliśmy, jak mu
się odwdzięczyć. - Rada w radę, krzyknął drugi Jyndrek, od Morcinka, do nas :
Chłopcy! Nazbieramy mu suchych patyków na watre, zeby nie musioł som chodzić
i sukać drzewa! - Dobrze! - odpowiedzieliśmy.A kiedy na drugi dzień przyszedł
malarz na Grzesiowskie, napotkał na swoim miejscu nałamaną, przygotowaną
dużą ilość smyndzi i patyków. Pooglądał się dookoła. Może i zuważył nas w krza-
kach, ośmiał się i zatarl ręce. Około południa buchnął wielki ogień. Na kamieniach
włożonych w ognisko postawil duży sagan, nalał pełno wody, zaczął gotować. Nie
musiał głośno zwoływać, bo myśmy cały czas czuwali co będzie robił? Chłopcy!
Chodźcie do mnie! Powychodziliśmy z krzaków, ustawił nas w szeregu, a kiedy
się ugotowała herbata, każdego z nas obdarzył łyżeczką tego słodkiego napoju.
A od tego czasu nie baliśmy się jego osoby, rozmawiali z nim, stale oczekiwali na
herbatę i zawsze przygotowali drzewo.
Czas wakacji, który spędzał tu malarz to były sianokosy i żniwa w pańskich
dobrach jaworzyńskich. Z pracującymi tutaj chłopami malarz zaprzyjaźnił się,
bacznie ich obserwował słuchał przyśpiewek i sam śpiewał pieśni ludu krakow-
skiego, którymi znów zachwycali się chłopi. Głos miał podobno bardzo piękny.
Jak i jego przyjaciele przyjął za swój cel przybliżenie Spiszakom Polskę a Pola-
kom Spisz, i wykształcenie warstwy inteligencji polskiej wywodzącej się z ludu.
Uczestniczył w pracach braci Józefa i Jana Stokłosów oraz Leona Szkockiego.
Pomoc finansową dla swoich poczynań czerpali młodzi zapaleńcy z Towarzystwa
Szkoły Ludowej w Krakowie.
Po śmierci mistrza Jana Stanisławskiego Samlicki zapisał się na naukę ry-
sunku do Józefa Mehofera. Odbył w tym czasie kilka zagranicznych podróży /
Wiedeń, Włochy, Monachium, Paryż, Bruksela, Brugia, Gandawa, Antwerpia,
Berlin, Drezno, zawędrował nawet do Hiszpanii/. Należał do krakowskiej bo-
hemy artystycznej. Najczęstszym miejscem spotkań artystów była kawiarnia
„Jama Michalika” przy ulicy Floriańskiej. W lokalu tym działał kabaret „Zielony
Balonik” w którym występował rów-
nież Samlicki. Bywał też w krakow-
skiej kawiarni Sauera gdzie spotykało
się znakomite grono artystów i litera-
tów. Tutaj po raz pierwszy zetknął się
z Jackiem Malczewskim, znajomość ta
przerodziła się w serdeczną przyjaźń.
W 1912 roku w swojej pracowni na
Zwierzyńcu Malczewski namalował
portret Samlickiego (obecnie w zbio-
rach Krakowskiego Muzeum Narodo-
wego). Namówił go też na wyjazd do
Paryża gdzie Samlicki nawiązał wiele
znajomości i nowych przyjaźni z naj-
wybitniejszymi tworzącymi polską ko-
lonię artystami, malarzami i literatami.
Poznał m.in.Olgę Boznańską, Włady-
sława Ślewińskiego, Ludwika Pugeta,
Artura Rubinstaina, Henryka Sienkie-
wicza i Władysława Mickiewicza syna
Adama. Będąc w Paryżu utrzymywał
pisemną korespondencję z kilkoma
pismami krajowymi donosząc o życiu
artystycznym stolicy Francji.
Wybuch I wojny zastał go w Mar-
sylii. Jako obywatel austriacki został
internowany i osadzony w marsyl-
skim więzieniu a potem umieszczony
w obozie dla internowanych obywateli
austriackich w Le Vigan koło Nimes,
dopiero w sierpniu 1919 roku mógł
opuścić to miejsce i wrócić do Paryża.
Przebywając jeszcze we Francji wysta-
wiał kilkakrotnie swoje obrazy w Pol-
sce /m.in. w 1922 roku w Krakowskim
Pałacu Sztuki/. Podczas przygotowań
do plebiscytu w Polsce w gazetach
francuskich opisywał ziemię spiską
(m.in. opublikował artykuł O
Spisz
i Orawę, w: „Polak (Le Polonais)”,
Paris 1919, nr 148).
Z biegiem lat coraz częściej przy-
jeżdżał i na coraz dłuższe pobyty do
Polski włączając się bardzo aktywnie
w życie artystyczne kraju. W 1928
roku powrócił ostatecznie do ojczyzny,
zamieszkał w rodzinnej Bochni. Był
ogromnym admiratorem utworzenia
w tym mieście muzum regionalnego
Ziemi Bocheńskiej. Wszystkie te
plany pokrzyżował wybuch II wojny
światowej. W maju 1945 roku potrącił
go na bocheńskiej ulicy wojskowy
samochód prowadzony przez pijane-
go sołdata. Sprawcy wypadku chcąc
zatrzeć ślady spowodowanego przez