„Na Spiszu” nr 3 (72) 2009 r.
30
Przy okazji wspomnień i rocznic odkrywamy wiele oko-
liczności wprost lub pośrednio powiązanych ze sobą w ciekawą
historię. Bardzo słabo opisany jest np. krempaski epizod z życia
Stanisława Dziwisza, który potem został osobistym sekretarzem
Papieża, a teraz jest naszym biskupem i metropolitą krakowskim.
Po lekturze publikacji Adama Bujaka i Michała Rożka pt. „Wojtyła,
a to Polska właśnie”, wyraźnie widać fascynujący związek kilku
innych postaci z otoczenia Karola Wojtyły ze Spiszem i Orawą.
Relacje ludzi i zachowane dokumenty wskazują, że Karol Wojtyła
był na wizytacji w Kacwinie i przyjaźnił się z ówczesnym jej
proboszczem. Wizytował też jurgowską parafię i bywał w domu
„na Brzegu” u Państwa Szkockich (w sąsiedztwie szkoły).
W czasie okolicznościowego spotkania (Spiszaków droga do
Polski) w dniu 9 listopada 2008 roku, potwierdził to m.in. Piotr
Poźniak (wnuk Leona Szkockiego). W wielu biografiach Papieża
wspomina się o dramatycznym potrąceniu Karola Wojtyły przez
samochód i o skutkach tego wypadku drogowego. Nie wszyscy
jednak wiedzą, że pomocy udzieliła mu rodzina Szkockich. Jak
to się stało zapytacie?
Otóż, jak dowiadujemy się z publikacji, młody Karol wraz
z ojcem przybywa z Wadowic do Krakowa zajmując mieszkanie
przy ul. Tynieckiej. Na Uniwersytecie Jagiellońskim działał w tym
czasie amatorski teatr. Los zetknął młodego Karola z kilkoma
studentami, potem znanymi literatami i aktorami. Jednym z ak-
torów był Juliusz Kydryński mieszkający przy ul. Felicjanek 10.
To Kydryński zaprowadził swojego przyjaciela do domu państwa
Szkockich przy ul. Księcia Józefa 55a. Wojtyła często odwiedzał
Irenę i Leona Szkockich, bardzo się zaprzyjaźnili. Z panią Ireną
Szkocką, którą Karol nazywał „babcią”, łączyły go niezwykle
głębokie zainteresowania literackie. Godzinami dyskutowali
o Mickiewiczu, Słowackim, Norwidzie, Wyspiańskim. U zaprzy-
jaźnionej z domem Szkockich Jadwigi Lewaj pobierał lekcje j.
francuskiego. Karol żył Krakowie i chłonął jego kulturę. Udzielał
się aktorsko w Konfraterni, zainteresował się historią i działal-
nością Brata Alberta (Adama Chmielowskiego). Ten piękny stan
burzyły pomruki zbliżającej się wojny.
W czasie wojny Karol Wojtyła mieszkał przy Tynieckiej, ale
pracował m.in. na Solvayu przy ul. Zakopiańskiej (dziś w miejscu
zburzonej fabryki stoi hipermarket). Wtedy już przygotowywał
się do stanu duchownego. W dniu 29 lutego 1944 roku mię-
dzy Borkiem Fałęckim a Matecznym potrąciła go ciężarówka.
Po opuszczeniu szpitala odbywa rekonwalescencję w domu pań-
stwa Szkockich przy ul. Szwedzkiej 12 na Dębnikach. Jak wiemy
święcenia kapłańskie przyjął Karol Wojtyła 1 listopada 1946 z rąk
kardynała Sapiehy. Pierwsze trzy ciche msze odprawił w krypcie
Św. Leonarda w katedrze wawelskiej. Były jeszcze msze prymicyj-
ne. Młody kapłan i sierota, nie miał gdzie urządzić prymicyjnego
przyjęcia. Z pomocą ks. Wojtyle przyszły Zofia Szkocka i jej
córka Zofia Poźniakowa, a przy ul. Szwedzkiej urządzono prymi-
cyjne śniadanie dla Karola i jego przyjaciół. Rodzina Szkockich
pomagała nie tylko Wojtyle, ale też wielu Spiszakom, zwłaszcza
pochodzącym z Jurgowa.
Ksiądz Karol Wojtyła ze Szkockimi utrzymuje kontakt także
późniejszym okresie. W korespondencji relacjonuje nurtujące go
problemy i przemyślenia. Czyni to zarówno w okresie studiów
w Rzymie, jak też z każdorazowo przeznaczonej mu parafii do
pracy duszpasterskiej. Dziwny los sprawił, że w okresie habilitacji
i pracy w krakowskim Seminarium Duchownym związał się jako
kaznodzieja na wiele lat z kościołem Mariackim. Archiprezbiterem
był tam nasz słynny rodak ks. Ferdynand Machay (1889-1967),
postać niezwykle zasłużona dla polskiego kościoła. Wojtyła jako
wyśmienity duszpasterz młodzieży zasłynął jako mówca i kazno-
dzieja. Ferdynand Machay, opowiadał z rozbawieniem, że ludzie
stale pytali o Wojtyłę, ...jakby proboszcza tu nie było! Do probosz-
cza odnosił jednak z ogromnym szacunkiem, bo ks. infułat Machay
był również dobrym mówcą, społecznikiem i dobrodziejem ubo-
gich, który za swoją dewizę uznawał ewangeliczną zasadę - „Nie
można służyć Bogu i mamonie”. Dlatego ich kontakty przerodziły
się w niezwykła przyjaźń, a ks. infułat Ferdynand Machay był
nauczycielem i powiernikiem Karola Wojtyły do samego końca.
Już jako kardynał żegnał naszego rodaka i osobiście prowadził
ceremonię pogrzebową.
Trzeba jeszcze wspomnieć, że 28 września 1958 roku w ka-
tedrze wawelskiej miała miejsce uroczysta konsekracja. Konse-
kratorem Wojtyły był arcybiskup Baziak a współkonsekratorami
Franciszek Jop z Opola i Bolesław Kominek z Wrocławia. Biskup
otrzymał pastorał, pierścień, infułę i krzyż biskupi. Obecny na ce-
remonii Ferdynand Machay ofiarował mu wtedy biskupią sutannę,
w której przez wiele lat występował publicznie.
I jeszcze jedno. Dzięki znajomości z ks. Machayem, młody
jeszcze wtedy ksiądz Wojtyła zetknął się z problematyką Spisza
i Orawy. Sam Ferdynand Machay zarówno przed wojną, ale także
po jej zakończeniu był żywym symbolem naszych ziem i pamięci
o ich bohaterach. Z jego inicjatywy upamiętniono m.in. Piotra
Borowego i Wojciecha Halczyna. Obydwu miłował niezmiernie za
odwagę, poświecenie i wiarę. Dbał, aby pamięć o nich nie zaginęła.
Nasz członek honorowy (ZPS), Stanisław Budzyński z Bukowiny
Tatrzańskiej stale wspomina, jak ks. Machay poprosił go o opiekę
nad grobem w Lendaku. „Mieszkasz tak blisko, to podjedź i pomódl
się za ŚP. Wojciecha”. I jeździmy tak do dziś, ale za komuny łatwo
nie było! Każdy polski autobus skręcający w stronę Lendaku był
obserwowany, a następnie „trzepany” na granicy. Pewną osłonę
odwiedzającym grób Wojciecha Halczyna wymyślił proboszcz
miejscowej parafii, który czechosłowackiej służbie bezpieczeń-
stwa tłumaczył, że wycieczki chodzą na cmentarz, ale na grób
„Partizanow”. Dziwne jak widać i kręte są ludzkie drogi. Jakimś
dziwnym trafem los łączy maluczkich z wielkimi.
Jan Budz
Wojtyła, Machay i Szkoccy