21
„Na Spiszu” nr 3 (72) 2009 r.
O bąkach, czyli trzmielach
Małe włochate pszczoły, ciężkie w locie, brzęczące, a ra-
czej buczące na kwiatach zwane w naszym regionie bąkami
to nie kto inny jak niezwykłe i bardzo pracowite trzmiele
o pięknej łacińskiej nazwie Bombus oddającej w pełni ich
kształt i sposób latania. W Polsce występuje ich 29 gatun-
ków, a najczęściej spotykane to: trzmiel ziemny, kamiennik,
leśny, gajowy, rudoszary, drzewny, rudy. Wszystkie gatunki
trzmieli są pod prawną ochroną.
Mało kto wie, że te owady są bliskimi kuzynami pszczo-
ły miodnej. I nazywane są w odróżnieniu od niej dzikimi
pszczołami. Te społecznie żyjące owady (bo tworzą zorga-
nizowane społeczeństwa) zakładają kolonie liczące parę se-
tek osobników. Zimują jednak tylko zapłodnione samice. Na
wiosnę, budzą się one ze snu, odwiedzają pierwsze wiosenne
kwiaty i poszukują miejsc do założenia nowej kolonii (stare
gniazda, nory gryzoni i dziuple). Są jednym z pierwszych
oznak wiosny. Z mieszaniny m.in. miodu i wosku samica
buduje komórkowe gniazdo, gdzie składa jaja. Część komó-
rek zapełnianych jest miodem, będącym zapasem pokarmu.
Czerwie (larwy pszczół) lęgną się po 4-7 dniach, a intensyw-
nie karmione, po około 10-14 dniach tworzą kokony i prze-
poczwarczają się. Królowa ogrzewa własnym owłosionym
ciałem złożone jaja i poczwarki. Po dwóch tygodniach wy-
latują owady, których całkowity rozwój trwa od 28 do 36
dni. Z jaj składanych wiosną legną się robotnice pomagające
królowej w utrzymaniu gniazda i opiekujące się młodymi.
Rodzina trzmiela powiększa się, a wszyscy jej członkowie
pracują. Od sierpnia legną się samce, odżywiające się pył-
kiem kwiatowym, a ich celem jest przekazanie genów na-
stępnemu pokoleniu. Jesienią robotnice i samce giną. Młode
samice zimują i cały cykl rozpoczyna się od nowa.
Trzmiele to owady piękne, ciekawie ubarwione, z gru-
bym, ciepły futerkiem, dzięki któremu nawet jak jest chłod-
no (10
o
C) i inne pszczoły zostają w gniazdach, te uwijają się
wśród kwiatów (w ciągu minuty mogą odwiedzić dwa razy
więcej kwiatów niż pszczoły). Potrafią przenosić ciężkie ła-
dunki, i odbywają długie loty w poszukiwaniu pożywienia.
Można rzec, że są specami od trudnej roboty, superzapyla-
czami roślin. Bo np. taka koniczyna czerwona ma skompli-
kowaną budowę kwiatów i zwykłej pszczółce trudno jest
się dostać do słodkiego nektaru, a trzmiele bez problemu
otwierają kwiat i zapylają go. W naszym środowisku można
wyodrębnić całą grupę roślin zapylanych przez trzmiele jak
np. koniczyna, łubin (i inne rośliny motylkowate), pomido-
ry, krzewów jagodowe (w tym porzeczka, jagoda czarna),
drzewa owocowe, truskawki. Dla przyrody i dla człowieka
są nieocenionym skarbem. Strach pomyśleć, co by się stało,
gdyby ich zabrakło. Wiele gatunków roślin nie wydałoby
nasion, bo nie miał by kto ich zapylać. Niestety my ludzie
nie doceniamy ich i rzeczywiście w wielu krajach Europy
stają się coraz mniej liczne. W ostatnich latach liczba trzmie-
li zmniejszyła się o około 90% (!). Dlaczego? Bo zabijają
je środki chemiczne używane w rolnictwie, często w nie-
odpowiednich ilościach i czasie, wszelkie opryski, nawozy
sztuczne, niszczenie środowiska. Zagraża im głód, bo sto-
sowanie herbicydów niszczy rośliny kwietne, które są dla
trzmieli źródłem pokarmu. Znikają też uprawy koniczyny,
łubinu, komonicy i lucerny, a w przydomowych ogrodach
kwitnie coraz mniej kwiatów. Duża ilość gniazd, szczegól-
nie na polach, niszczona jest przez ludzi, usuwa się martwe
drzewa czy kłody, które mogą być schronieniem dla nie-
których gatunków trzmieli. Wciąż powszechne wypalanie
traw, podczas którego giną owszem chwasty, ale przy okazji
znakomita część pożytecznych roślin i zwierząt, szczególnie
wiosną gdy samotne królowe zakładają gniazda, wiele z nich
ginie w płomieniach ognia.
Los trzmieli jest smutnym przykładem katastrofalnego
w skutkach spotkania natury z człowiekiem. A przyroda bez
trzmieli będzie inna. Spójrzmy więc na te małe sympatycz-
ne istotki inaczej, jako naszych sprzymierzeńców i współ-
mieszkańców na naszej pięknej Ziemi.
Barbara Kowalczyk
GGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGG
do Spisza czy Spiszu?
Jak brzmi dopełniacz nazwy Spisz? Słowniki (nazw wła-
snych, poprawnej polszczyzny, ortograficzny) wskazują for-
mę: Spiszu. Ale inaczej rzecz się przedstawia w niektórych
publikacjach poświęconych temu regionowi, np. „Wspo-
mnienia i relacje z historii Spisza i Podhala” (z katalogu BN).
Proszę o radę.
Autorzy słowników preferują formę z -u zapewne z tego
powodu, że ta dopełniaczowa końcówka częściej występu-
je w tekstach pisanych, zwykle staranniejszych. W prak-
tyce używa się form Spisza i Spiszu (w tytułach również,
jest np. „Mapa polskiego Spiszu”). Obie są równie popraw-
ne, ale pierwsza – jak się okazuje – jest o wiele częstsza
od drugiej.
— Jan Grzenia, Uniwersytet Śląski