background image
35
„Na Spiszu” nr 1 (62) 2007 r.
Północno-Węgierskiego
Nadleśnictwa S.A. oraz
władzami województwa
Borsod- Abauj- Zemplén
w 2003 roku powziął de-
cyzje o podniesieniu „wsi
w ruinie Derenk do rangi
Miejsca Historycznej Pa-
mięci Węgierskiej Polonii”
i włączyć ją do międzyna-
rodowej trasy turystycz-
nej łączącej kras słowacki
i węgierski. W odnowionej
szkole ma się mieścić wy-
stawa poświęcona przeszło-
ści Derenku. Poniżej szko-
ły widoczne są resztki domu
ostatniego mieszkańca De-
renku, który mimo przymu-
sowego wysiedlenia nie ru-
szył się z ojcowizny.
Spotykamy dwu pra-
cowników parku na tere-
nowym obchodzie. Jeden zna nawet kilka polskich słów,
dogadujemy się świetnie, wszak z Węgrami mówi się ser-
cem. Wskazują nam ścieżkę prowadząca na cmentarz,
obecnie odnawiany. Zatrzymujemy się jeszcze na chwi-
le modlitwy przed kaplicą, idziemy wśród zdziczałych
drzew owocowych i przez mostek rzucony nad jarem
i stylowa drewnianą bramę wchodzimy na cmentarz. Wi-
doczny jest tu ogrom prac związanych z jego odnowie-
niem. Przetrzebiono chaszcze, które tu niepodzielnie pa-
nowały przez lata, oznakowano miejsca grobów, na wie-
lu z nich znajdują się tabliczki imienne, odnowiono sta-
re krzyże żeliwne. Na wielu mogiłach są wianki i wypa-
lone znicze, widać, że ktoś dba o cmentarz, że rodziny
odwiedzają groby przodków.
Między grobami ziemnymi znajduje się parę pomni-
ków, – na jednym z nich odczytujemy nazwisko Gogolya,
na innym Remias. Tu więc spoczywają przodkowie Tibo-
ra Remiasa, autora opracowań o historii Derenku.
Robimy ostatnie zdjęcia, ale czas nagli, droga dale-
ka, a musimy zdążyć na ostatni autobus. Więc tylko krót-
ko odpoczynek przy rozstaju dróg, myśl, jak Derencza-
nie wysiedleni stąd na niziny musieli tęsknić do tutejsze-
go krajobrazu i szybki marsz do Szőgliget.
A teraz na koniec kieruję prośbę do spiskich księży,
aby sprawdzili czy w starych kronikach i księgach para-
fialnych nie znajduje się uwaga o odejściu części parafian
w końcu XVIII wieku na nowe miejsce osiedlenia w pół-
nocno zachodnich Węgrzech. Tę prośbę kieruję także do
spiskich władz gminnych. Jadwiga Plucińska-Piksa
Osobą, która stała się łącznikiem Kamerunu z Łapsza-
mi jest ksiądz Stanisław Krzuś, pijar, były wikary z łap-
szańskiej parafii i katecheta gimnazjum w Łapszach Niż-
nych, który po dwuletnim posługiwaniu na Spiszu udał
się na misje do Afryki. Do dalekiego Kamerunu wyjechał
w 2004 roku i przebywa tam nadal, pracując wśród tam-
tejszych potrzebujących zarówno jako kapłan, ale także
posługując w inny sposób, doradzając, pomagając w po-
trzebie, ucząc - towarzyszy jako brat i przyjaciel.
W minione wakacje ksiądz Stanisław odwiedził Łap-
sze i podzielił się tym, czego doświadcza pracując tam
w obcym i zupełnie różnym kulturowo, ekonomicznie
i klimatycznie kraju. Opowiadał o tamtejszych ludziach,
ich sposobie życia, wyznawaniu wiary i poznawaniu Boga.
Można było dowiedzieć się wiele ciekawych i zupełnie
dla nas obcych, nieznanych historii, poznać obyczaje Ka-
meruńczyków, a dokładniej mieszkańców Bamendjou,
w której to miejscowości ksiądz Krzuś pracuje.
Kamerun położony jest w Środkowej Afryce, nad
Zatoką Gwinejską (Ocean Spokojny). Ten niewielki kraj
o powierzchni 475 tys, km. ² zamieszkuje prawie 13 mln.
ludzi różnych plemion. Obok stolicy Jaunde, większym
miastem jest Duala (ok.1 mln.). Językami urzędowy-
mi są francuski i angielski, natomiast poszczególne ple-
miona stosują swoje lokalne narzecza, których jest bar-
dzo dużo. Religijnie Kamerun jest także zróżnicowany,
najwięcej jest katolików (35%), pozostałe wyznania to:
Cmentarz w Derenku.
Pomnik z nazwiskiem
Gogolya, wrzesień 2006
Związki Łapsz Niżnych
z Kamerunem
Zdawać by się mogło, że niemożliwym jest, aby coś
takiego miało miejsce. Bo gdzie Łapsze Niżne na Spiszu,
a gdzie oddalony o setki kilometrów Kamerun. A jednak
jest to możliwe dzięki ludziom, którzy będąc w jednym
i drugim miejscu łączą je ze sobą, w jakiś sposób zbliżają
do siebie dzięki relacjom i wzajemnym kontaktom.