background image
43
„Na Spiszu” nr 1 (62) 2007 r.
Pieśń ta śpiewana na Spiszu, z odpowiednio dobranymi słowami dla konkret-
nej wsi najprawdopodobniej powstała w Czarnej Górze. Bowiem tylko mieszkańcy
tej wsi są upoważnieni, aby zaśpiewać, że lasu nie mają! Las, czyli wiejska wspólno-
ta leśna funkcjonuje na Podhalu. Wsie tatrzańskie jak Brzegi, Bukowina mają swoje
lasy na obrzeżu TPN. Na brzegowskim Ryniasie wydzielono także lasy dla wspólno-
ty mieszkańców Gronia, Leśnicy i Białki Tatrzańskiej. Po drugiej stronie rzeki Białki,
na jej spiskim brzegu państwo węgierskie w ramach uwłaszczenia także wydzie-
lało chłopom w 1878 roku lasy do wspólnego użytkowania, które z czasem zwa-
no wspólnotami urbarialnymi lub w skrócie Urbarem (urbar- po węgiersku pod-
dany). Pisał o tym dość szczegółowo w poprzednim numerze naszej gazety Fran-
ciszek Payerhin na przykładzie Urbaru w Łapszach Wyżnych.
Już dawno interesowałem się, dlaczego Czarna Góra nie ma swojego lasu.
Dziadkowie zbywali mnie mglistymi stwierdzeniami, że gdzieś „papiery” zaginęły.
W Jurgowie w mojej obecności naśmiewano się nawet z „cornogórzanók” - To mu-
siały być dziady, kie se urbaru nie przypilnuwali! – padło dość konkretne stwierdze-
nie. Nieco inną informację uzyskałem na Rzepiskach, na Wojtyczkowym Potoku od
„Na Cornyj Górze lasu ni majóm
Chłopci dziywcyntóm mojki stawiajóm
Hej, moje moje, moje zielóne
Toto dziywcóntko śwarne, rumiane..”
Gdzie się podział urbar czarnogórski ?
dziadka „Jadama” (nazwisko Jurgowian).
Opowiedział mi, że wie gdzie jest „Urbar
cornogórski” i lokalizował ten las między
rzepiskim Gojnikiem i jurgowskim Urba-
rem, gdzieś pod Soliskiem u źródeł Su-
chego Potoku, po słowackiej dziś stronie
granicy. Człowiek ten znał się na rzeczy,
gdyż w jego domu przechowywano ja-
kiś czas dokumenty rzepiskiego Urbaru,
w którym zresztą był długoletnim gajo-
wym. Z jego relacji wiem, że przedstawi-
ciele Czarnej Góry odebrali papiery w Ja-
worzynie, ale nie było między nimi zgo-
dy, jak będą las użytkować. Zgody szukali
w karczmie Podspadami. Tam się „opiyli”
do tego stopnia, że po ocknięciu stwier-
dzili brak dokumentów. Szukali tych pa-
pierów poniewczasie, ale nie znaleźli,
a kopii też im nie chciano wydać. Podej-
rzewali podstęp, i że celowo ich upito
w karczmie oraz upozorowano zawinio-
ną utratę dokumentów. Tylko nie mogli
tego udowodnić. Przeszkodą była także
niepiśmienność chłopów i brak pienię-
dzy na dochodzenie roszczeń. Zdaje się,
że także słaba świadomość i niezbyt sil-
ne poczucie obowiązku obrony intere-
su swojej wioski.
Tymczasem dokumenty najpraw-
dopodobniej miał w posiadaniu prusak
z pochodzenia, książę Christian Kraft
Hohenlohe von Öhringen, który kupił
w 1879 kupił od Aladara Salamona do-
bra lendacko-jaworzyńskie. On to od-
wiedził w 1878 roku Tatry i na nasze nie-
szczęście zachwycony Jaworzyną posta-
nowił jak najszybciej nabyć ten uroczy
zakątek tatrzański. Jemu to najbardziej
zależało na legalnym, a nawet na pod-
stępnym utrzymaniu jak największej po-
łaci Tatr oraz okalających je polan i la-
sów. Dobitnym tego dowodem są spo-
ry z Białczanami i hrabią Władysławem
Zamoyskim o prawa do Morskiego Oka,
co skończyło się kosztownym sporem
i wyrokiem w Grazu z 1902 roku. O żądzy
powiększenia swego majątku świadczy
też skuteczny zakup gruntów tatrzań-
skich od Urbaru ze Zoru w 1904 roku.