background image
21
„Na Spiszu” nr 4 (61) 2006 r.
Nawet prosty człowiek może zapisać się w historii
swojego narodu, która potrafi także okrutnie doświadczyć,
przepoić życie goryczą. Zaczęło się typowo, za chlebem
udał się do Ameryki, przebywał tam w latach 1897-1904.
Podczas I wojny światowej walczył jako żołnierz w armii
austro-węgierskiej. Jej koniec przyniósł nowy ład na mapie
politycznej Europy, dla Polaków odrodzenie się Ojczyzny.
Wojciech Halczyn opowiedział się za Polską. Na Orawie
i Spiszu trudno było tak od razu powiedzieć, po której jest się
stronie. Świadomość rodziła się w bólach. Halczyn poznał
trochę świata, był błyskotliwy, wypowiadał myśli składnie
i z morałem. Rozumiał, co znaczy ojczysty język, tradycja
i wiara. W 1919 r. gdy decydowały się losy tych ziem, włą-
czył się w działalność Narodowego Komitetu Obrony Spi-
sza, Orawy, Czadeckiego i Podhala. Wraz z Piotrem Boro-
wym z Orawy, ks. Ferdynandem Machayem i Kazimierzem
Rouppertem wziął udział - jako delegat Spisza - w paryskiej
konferencji pokojowej. 11 kwietnia 1919 r. delegację na spe-
cjalnej audiencji przyjął prezydent USA Thomas Woodrow
Wilson. Wszystkich obserwatorów wprowadzili w podziw,
obaj gazdowie gwarzyli sobie z prezydentem po angielsku!
To dzięki obecności obu gazdów w składzie delegacji
polskiej problematyka Orawy i Spisza była rozpatrywana na
konferencji. Po rozpisaniu plebiscytu na tych terenach Hal-
czyn z Borowym biorą udział w pracach Głównego Komi-
tetu Plebiscytowego. Do plebiscytu wszakże nie doszło i po
arbitralnej decyzji Rady Ambasadorów 28 lipca 1920 r. ro-
dzinne wsie - Lendak Wojciecha Halczyna i Rabczyce Piotra
Borowego - pozostały po drugiej stronie granicy.
Wojciech Halczyn obawiając się represji pozostał w No-
wym Targu. Znalazł schronienie u dwóch polskich rodzin.
O pracę na przeludnionym Podhalu było ciężko, ale pracował
jako drwal w lasach pod Ludźmierzem. Skorzystał z ogło-
szonej przez parlament czechosłowacki amnestii i powró-
cił do rodzinnej wsi. Tu spotkały go szykany i szyderstwa.
Ziomkowie z szacunkiem zwali go "Polskim Prezydentem".
Tęsknił za krajem. Słysząc mowę polską u turystów wę-
drujących po Tatrach i Spiszu, podchodził do nich by poroz-
mawiać i zapytać, co się dzieje w kraju. Widziano go często
w Pieninach stojącego przy granicy, zamyślonego i patrzące-
go w dal. Pracował ciężko, miał liczną rodzinę - siedmioro
dzieci, pod koniec życia chorował na niewydolność nerek
i prawie zupełnie oślepł.
W styczniu 1932 r. zmarł Piotr Borowy, śmierć towarzy-
sza z paryskiej konferencji bardzo przeżył. Jakby powiązany
z nim - niewidzialną nicią - 5 sierpnia umiera. Z inicjatywy
ks. Ferdynanda Machaya w kwietniu 1932 r. powstał w Kra-
kowie komitet uczczenia pamięci Piotra Borowego, którego
prezesem został Józef Dorawski - dyrektor Kasy Oszczęd-
ności m. Krakowa. Komitet zebrał blisko 2500 zł. Krakow-
ski artysta - rzeźbiarz Karol Hukan wykonał projekt tablicy
pamiątkowej, następnie odlanej w brązie w zakładzie Braci
Łopieńskich w Warszawie. Tablicę odsłonięto 30 lipca 1933 r.
na ścianie kościoła parafialnego w Lipnicy Wielkiej podczas
masowej patriotycznej manifestacji.
Komitet nie rozwiązał się, a przekształcił w podobny
dla uczczenia pamięci Wojciecha Halczyna. 18 październi-
ka 1935 r. na lendackim cmentarzu staraniem komitetu sta-
nął kamienny pomnik z tablicą w języku polskim o treści:
Wojciechowi Halczynowi Straconemu - przyjaciele z Polski.
Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają. "Stracony"
- przypomnę, to rodzinny przydomek Halczyna. W parę mie-
sięcy później - 17 marca 1936 r. - z polecenia władz żandar-
mi usuwają tablicę zastępując ją nową z napisem słowackim.
Czyn haniebny i nikczemny, fatalnie świadczący o podejmu-
jących taką decyzję.
O Wojciechu Halczynie w Polsce nie zapomniano. W 60.
rocznicę śmierci - 2 sierpnia 1992 r. - podczas manifestacji
patriotycznej w Łapszach Niżnych, z udziałem wielu zapro-
szonych gości, posłów i senatorów odrodzonej Rzeczypo-
spolitej, w kościele parafialnym odsłonięto i poświęcono
tablicę pamięci Wojciecha Halczyna, zarazem jego pierwszy
pomnik w całej Polsce. (Replika tej tablicy, odlanej w brązie,
znajduje się obecnie na budynku starej szkoły – znajdującej
się obok kościoła, red.). W 1996 roku po raz pierwszy pisa-
łem i teraz powtórzę: nastał czas na zmazanie tego haniebne-
go czynu z marca 1936 r. i przywrócenie pierwotnej tablicy
na grobie Wojciecha Halczyna w Lendaku. Tak powinno się
stać w imię prawdy i sprawiedliwości. Przecież w zjedno-
czonej Europie szanujemy wzajemnie wiarę, tradycję, kul-
turę i historię. Wojciech Halczyn - jak dawniej w Pieninach
- dalej stoi przy granicy i patrzy...
RYSZARD M. REMISZEWSKI
Minęło 70 lat od momentu przerobienia tablicy nagrob-
nej polskiego działacza plebiscytowego. Sprawę tę porusza-
no kilka razy w rozmowach z przedstawicielami władz sło-
wackich, niestety bez echa. W tej sytuacji trzeba jeszcze raz
powołać komitet, który w porozumieniu z rodziną naprawi
na koszt własny pochylony nagrobek ŚP. Wojciecha i przy-
wróci pierwotną treść zamontowanej na nim pamiątkowej
tablicy.
(red)
MÓWILI O NIM „POLSKI PREZYDENT”