background image
„Na Spiszu” nr 4 (61) 2006 r.
18
Mieszkańcy Czarnej Góry, Jurgowa i Rzepisk należący
do parafii jurgowskiej są bogatsi o nowe doświadczenia jakich
doznali w czasie pobytu na Kresach Wschodnich dawnej Rze-
czypospolitej, obecnie wchodzących w skład państwa ukraiń-
skiego. Nie była to zresztą jedyna pielgrzymka, gdyż w paździer-
niku parafianie z ks. proboszczem Józefem Markiem odwiedzili
również Licheń. Lwowska pielgrzymka doszła do skutku dzię-
ki kontaktom ks. Pawła Antolaka oraz pomocy jaką okazał ks.
Mieczysław Frytek – proboszcz parafii Strzelczyska (Strilec-
kie) k. Mościsk na Ukrainie. Trzy dni (4.08.-6.08.2006), któ-
re spędziliśmy częściowo w podróży, obfitowały także w ob-
serwacje typowo turystyczne. Zaliczyć do nich należy zwie-
dzanie pięknego zamku w Łańcucie, samego Lwowa oraz bar-
dzo ciekawą Kalwarię Pacławską, którą zwiedziliśmy w dro-
dze powrotnej.
Na granicy zaskoczeni byliśmy sznurem pojazdów ocze-
kujących na przekroczenie granicy. Posuwając się wolno, zoba-
czyliśmy dwa słupy polsko - ukraińskiej granicy oraz pas ziemi
granicznej, świeżo zaorany z „miedzą” pośrodku. Granica od
strony ukraińskiej ogrodzona jest ponadto siatką. Rzeczą nie-
spotykaną jest „wybieg dla mrówek” (tak określa się drobnych
handlarzy). Przypomina to trochę mrowisko, trochę ZOO, bo
ludzi za siatką kłębiło się wielu. Czekając w autobusie zasta-
nawialiśmy się, czy niemiłosiernie wolna „odprawa” to jakieś
zalecenie polityczne, czy też nieudolność organizacyjna? W su-
mie nie wiem jak długo trwało to „przejście”, gdyż ksiądz Pa-
weł wycierając pot z czoła polecił nam ustawić czas wschod-
nioeuropejski, więc przesunęliśmy wskazówki zegarków o ko-
lejną godzinę.
Pierwszy Piątek w Strzelczyskach. Szybko dojechaliśmy
do Mościsk a następnie skręciliśmy na nieutwardzony odcinek
drogi wiodący do naszych przyjaciół w miejscowości Striłec-
kie (ukr). Nasz autobus podjechał stromą alejką pod kościół
wybudowany 10 lat temu. Przed kościołem zwracał uwagę po-
stument z popiersiem Ojca Świętego Jana Pawła II, a w ogro-
dzie murarze pracujący przy budowie groty Najświętszej Ma-
rii Panny. Przejścia na granicy sprawiły, że zdążyliśmy tylko
na Komunię Świętą. Dużym zaskoczeniem był dla nas polski
śpiew i polska mowa mieszkańców, nieskażona obcymi nale-
ciałościami, mimo długotrwałej rozłąki z Ojczyzną. Dobre wra-
żenie zrobiła na nas miejscowa młodzież, która gremialnie zaj-
mowała pierwsze ławki przed ołtarzem. Po mszy św. udaliśmy
się na nocleg do przydzielonych kwater. Gospodarze byli bar-
dzo gościnni. Wieczorem i rano częstowali nas swoimi domo-
wymi przysmakami. Mogliśmy nie tylko swobodnie porozma-
wiać o wszystkim, ale też oglądać polską telewizję. Mieszkań-
cy rozumieją po ukraińsku, ale z programu ukraińskiego korzy-
stają tylko wtedy, gdy są wiadomości.
Ludzie żyją tam skromnie. Wieś położona jest nad leni-
wym potokiem. Domy usytuowane są po jednej stronie drogi.
Za czasów ZSRR wieś uznana została za „biezpierspiektiwną”,
czyli skazaną na wymarcie. Nie wolno było budować nowych
domów, a remonty przeprowadzano potajemnie. Zabudowania
gospodarcze przypominają nasze spiskie z lat 60-tych XX wie-
ku. Nie ma jednak niedostatku, w domach jest gaz i woda bie-
żąca zasilana ze studni poprzez hydrofory. Gdy zapytałem mo-
ich gospodarzy, które jest ich pole, zauważyłem pewne zakło-
potanie. W końcu wyjaśniło się, że każdy we wsi ma jakiś pas
ziemi za domem (siedlisko ok. 1 ha). Więcej nie potrzebują, bo
nie ma czym obrobić. Wokół leży odłogiem ziemia po kołcho-
zach i każdy może sobie „uorać”, ile chce. To może się zmienić
gdy będzie prywatyzacja. A ziemia czarna jak węgiel i „masna”
jak masło. Każdy gospodarz ma konia, krowę (cielęta), kury
i stado gęsi lub kaczek. Gospodarze ten swój dobytek wypro-
wadzają na wspólne pastwiska, z reguły w pobliżu swojego
domu. Koło domu rosną drzewa owocowe i warzywa, niektóre
uprawiane także na nasiona. Wolno też siać mak, ale gdy jest
więcej niż 200 główek, rolników „ściga” policja.
Sobota we Lwowie. W Mościskach dołączył do nas
w roli przewodnika diakon Piotr Burysz. Jego dziadek był
legionistą Piłsudskiego. Jako uczestnik wojny obronnej 1939
roku w stopniu pułkownika dostał się do sowieckiej niewoli
i zginął w Katyniu. Drugi dziadek z rodziną o mało co nie
zginął w Mościskach z rąk „banderowców” już po zakończe-
niu II wojny światowej. Dziś w Mościskach obok innych na-
rodowości mieszka ok. 4.000 Polaków. Po drodze do Lwowa
z zaciekawieniem obserwowaliśmy „Zieloną Ukrainę”. Nie
trudno było zauważyć wschodnie wpływy i pozostałości kul-
tury Związku Radzieckiego. Diakon Piotr opowiedział nam
po drodze dzieje Kościoła na Wschodzie a także rolę miejsco-
wości Brzuchowice, gdzie znajduje się jego Seminarium Du-
chowne. Lwów, kiedyś polskie miasto, dziś to prawie milio-
nowa ukraińska metropolia. Nasz autobus zaparkował w cen-
trum miasta pod Kurią Biskupią, gdzie urzęduje metropolita
lwowski kard. Marian Jaworski - przyjaciel Jana Pawła II.
Następnie udaliśmy się na Stare Miasto do Katedry Lwow-
skiej, zwanej łacińską albowiem katedr innych wyznań i ob-
rządków jest tu więcej. W ścianie katedry znajduje się pięk-
na tablica upamiętniająca wizytę Ojca Świętego Jana Pawła
II. Po drodze na każdym kroku remonty dróg, placów, szyn
Chwila przydzielania kwater dla naszych parafian
Program polski, czas ukraiński
(relacja z podróży Spiszaków do Lwowa)