background image
„Na Spiszu” nr 2 (59) 2006 r.
26
Minęły już trzy lata od chwili śmierci ks. kanoni-
ka Jana Sarny, rodaka z Czarnej Góry. Mamy jeszcze
w oczach tę ogromną rzeszę ludzi podążających w konduk-
cie żałobnym i ten żal, że odszedł tak szybko! Przegląda-
jąc archiwalne już zdjęcia, artykuły prasowe, popada się
w zadumę na ludzkim losem i jego boską wymową. Gdy
Bóg postanowi wezwać nie sposób po ludzku zrozumieć,
dlaczego teraz... Z tym tylko trzeba się pogodzić, choćby
w planach było sto pilnych do rozwiązania problemów
i tysiąc nie załatwionych spraw. Bóg wie, co robi.
Ksiądz Jan Sarna, pierworodny syn Zofii i Józefa,
urodził się 7.04.1950 w Czarnej Górze na Spiszu, gdzie
uczęszczał do szkoły podstawowej nr 2. Wychował się
w licznej góralskiej rodzinie – miał dwie siostry i pię-
ciu braci. Chętnie pomagał w prowadzonym przez rodzi-
ców gospodarstwie rolnym. Od 1964 roku pobierał na-
ukę w LO w Jabłonce. W 1968 roku zdał maturę i wstą-
pił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie.
W 1974 roku przyjął święcenia diakonatu, a w 1975 roku
został wyświęcony na kapłana przez Ks. Kardynała Karo-
la Wojtyłę w katedrze wawelskiej. Potem pracował przez
5 lat w Rabie Wyżnej. Angażował swoje siły zwłaszcza
w duszpasterstwie dzieci i młodzieży. Jako jeden z pierw-
szych w Polsce zorganizował pielgrzymkę na rowerach do
Rzymu, zabierał młodzież na pielgrzymki na Jasną Górę.
Kolejne pięć lat pełnił posługę duszpasterską w Krako-
wie na Białym Prądniku pomagając w organizowaniu pa-
rafii i przy budowie kościoła. W 1985 roku kard. Franci-
szek Macharski posłał ks. Jana do Wieprza k. Wadowic,
gdzie od 1987 roku był proboszczem.
Tamtejsi parafianie mają w pamięci ostatni „opłatek”
w styczniu 2003 roku, kiedy wspominał; Jestem już z Wami
18 lat w Wieprzu. Przedstawiciele parafii z wdzięcznością
wspominają jego zasługi - te w wymiarze zewnętrznym;
odnowa kościoła, cmentarza, budowa kaplicy, parkingu –
jak i te niewymierne prace duszpasterskie. Nikt nie przy-
puszczał, że już za dwa tygodnie (6.02.2003) Pan go we-
zwie do siebie. Dlatego w ceremonii pogrzebowej swo-
jego pasterza, której przewodniczył Ks. bp Tadeusz Ra-
koczy - uczestniczyły tysiące parafian. W miejscu wiecz-
nego spoczynku w Czarnej Górze dołączyli miejscowi
i przedstawiciele sąsiednich parafii. Ks. biskup Jan Szko-
doń dziękując za to kapłaństwo w imieniu kardynała, bi-
skupów i duchowieństwa krakowskiego nie ukrywał wzru-
szenia, mówiąc: Podziwiałem jego gorliwość, życzliwość
dla ludzi i serdeczność wobec kapłanów. Słowa te znala-
zły potwierdzenie również, kiedy nad grobem przemówił
kolega z roku, a zarazem miejscowy dziekan ks. Stani-
sław Maślanka z Białki Tatrzańskiej.
Ks. Jan Sarna bardzo lubił nasz czarnogórski kościółek
i często tu przyjeżdżał, aby odprawiać msze święte. Pew-
nego razu gdy przejeżdżałem drogą (a było to w środku
lata) zaniepokoiły mnie podchylone drzwi kościoła. Zaj-
rzałem i zobaczyłem ks. Jana, który klęczał modląc się
samotnie przed obrazem Trójcy Świętej.
On jak orzeł krążył wokół swojej rodzinnej wsi. Ale
zarazem jakoś zwyczajnie, po ludzku i z życzliwością in-
teresował się postępami przy rozbudowie kościoła. Gdy
dowiedział się że zbieramy pieniądze na dzwony, sam po-
spieszył z bezinteresowną ofiarą. Tak chciał podziękować
Bogu za 25 lecie swojego kapłaństwa. Te nasze Milenij-
ne dzwony poświęcił w czasie uroczystości odpustowej
w 2000 roku w obecności kapłanów i zgromadzonych
wiernych, wspominając swoją podróż do Rzymu i wzru-
szające spotkanie „rocznika” z Ojcem Świętym. Jego ka-
zanie w tym dniu były przepełnione entuzjazmem, rado-
ścią i żarliwością o sprawy wiary katolickiej, o dochowa-
nie boskich przykazań i chrześcijańskich obyczajów.
Fot Barbara Dąbrowska
Wiara i Pamięć
Nic więc dziwnego, że co jakiś czas śladami ks. Jana
przybywają do Czarnej Góry parafianie z Wieprza i wspól-
nie z miejscowymi dziękują Bogu za wspólnie przeży-
te chwile. Jest to piękny przykład pamięci i szacunku dla
zmarłego pasterza. Spotkania te są pięknym przykładem
wiary i więzi członków wspólnoty chrześcijańskiej. Kie-
dy w czasie wakacji widziałem przy jego grobie młodzież
z Wieprza na myśl przyszły mi piękne słowa pożegnania:
Kochany Księże Proboszczu!.. W naszej pamięci wciąż
żywe obrazy zawsze aktualnych katechez, radosnych spo-
tkań przy dźwięku gitary wspólnych wakacyjnych wyjaz-
dów w Twe ukochane rodzinne góry, gdzie pokazywałeś
jak niewiele nas różni, jak młody wciąż jesteś. Tak praw-
dziwa jeszcze Twoja sylwetka, a już nieobecna... „Spiesz-
my się kochać ludzi, Tak szybko odchodzą..” Z tą praw-
dą w sercach stoimy tu dzisiaj świadomi słów niewypo-
wiedzianych i spóźnionych gestów...
Jan Budz