background image
17
„Na Spiszu” nr 2 (56) 2005 r.
między sobą korespondencję drogą elek-
troniczną. Dzieci mogły nawiązać przyjaźń z
estońskimi, słoweńskimi, austriackimi i fiń-
skimi rówieśnikami, a jednocześnie rozwijać
i stosować w praktyce umiejętność korzy-
stania z internetu i znajomość języków
obcych. Uruchomiono też wspólną stro-
nę internetową: www.eu4u.lapszenizne.
pl. Znajdują się tu informacje na temat
projektu, scenariusze zajęć i imprez, prze-
prowadzanych w łapszańskim gimnazjum
i we współpracujących z nim szkołach..
Należy podkreślić wyjątkowy wkład
pracy i zaangażowanie naszych uczniów,
a także prowadzących ich nauczycieli oraz
starania dyrekcji szkoły, aby wcielić ten
interesujący i bogaty program w życie.
Z pewnością zaowocuje on większą otwarto-
ścią młodzieży, głębszą znajomością języków
obcych , umiejętnością stosowania nowocze-
snych technik komunikacji. Miejmy nadzieję,
że kolejny rok realizacji projektu, tym razem
poświęcony strukturom i funkcjonowaniu
Unii Europejskiej, przyniesie równie dobre
efekty.
Miłosława Nowak
Najlepsi uczniowie
w gminie – wyróżnieni
Pan wójt Antoni Kapołka docenił pracę
uczniów, którzy osiągnęli szczególne suk-
cesy w roku szkolnym 2004/2005. W dniu
21 maja 2005 r. w Zespole Szkół we Fryd-
manie odbyło się spotkanie uczniów i ich
opiekunów. Wszystkich zebranych serdecz-
nie powitał pan dyrektor Piotr Wojtaszek.
Następnie młodzież gimnazjalna z Fryd-
mana przedstawiła świetną sztukę o życiu
w PRL – u. Publiczność była zachwycona
świetną grą aktorów, poziom odegranej sztu-
ki był bardzo wysoki. Następnie pani Irena
Rataj i pani Adela Gryglak w imieniu pana
wójta wręczyły uczniom nagrody książkowe,
a opiekunom nagrody pieniężne. Spotkanie
przebiegło w miłej i radosnej atmosferze.
Uczestnicy czuli uznanie za trud włożonej
pracy i smak nadchodzących wakacji.
Red.
W wierzeniach zamagurskiego ludu często przejawia się motyw
występowania „dziwozon”. Były to kobiety niskiego wzrostu, z wielkimi
głowami, o długich czarnych rozpuszczonych włosach, miały ogromne
piersi, które zarzucały sobie na ramiona. Na głowie nosiły czerwoną
czapeczkę, za pożywienie służyło im ziele zwane słodyczką. Najwię-
cej cierpiały od nich położnice. „Dziwozony” szpiegowały takie kobie-
ty, a upatrzywszy odpowiednią porę, kradły nowo narodzone dziecię,
a swoje na miejscu skradzionego zostawiały, które były zwykle szpet-
ne, garbate i koślawe. By zmusić „dziwozonę” do oddania porwanego
dziecka należało podrzutka obić, i wtedy na jego płacz demony przy-
nosiły ludzkie niemowlę, własne zaś zabierały. Jak silna była wiara
w złe moce świadczyć może zachowanie się kobiet, które dostosowy-
wały się do zasad narzuconych przez tradycję. Nie wolno było wieszać
mokrych pieluch na dworze, suszyło się je wyłącznie w domu. Przed
chrztem kobieta nie mogła podejmować żadnych polowych prac. Po
chrzcie, zabierała do kościoła nowo ochrzczone dziecko i szła na tzw.
„wywód”, gdzie otrzymywała specjalne błogosławieństwo od księdza.
Zwyczaj ten był praktykowany jeszcze do lat siedemdziesiątych XX wie-
ku (Niedzica).
Spiskie „dziwozony” podobnie jak w słowiańskiej tradycji podkra-
dały gospodarzom w polu groch, kapustę, bób, rzepę. Szukano możliwo-
ści, aby temu zapobiec. Najlepszym sposobem było podrzucenie czerwo-
nego trzewika, „dziwozony” uwielbiały ten kolor i najczęściej wkładały
dwie nogi do jednego buta, co ułatwiało jej pochwycenie. Gospodarz
schwytaną „dziwozonę” przywiązywał w izbie u nogi stołu, lub ławy. Kie-
dy rodzina zasiadała do stołu ona bacznie obserwowała, chichotała tak
głośno, że gospodarz pełny ciekawości obiecywał jej, że ją wypuści kiedy
ona wyjawi mu powód śmiechu. Zazwyczaj „dziwozona” się zgadzała,
ale pod jednym warunkiem, że gospodarz zwróci jej wolność. „Gazda”
poznawał z ust „dziwozony” przykrą prawdę, że nie uczynił znaku krzy-
ża przed posiłkiem i wówczas diabeł zaczął mu mieszać ogonem w mi-
sce. Gospodarz dotrzymywał danego słowa, wolna dziwozona wracała
do swojego siedliska.
Zdarzało się dziwozonie zbiec, ale po drodze traciła czerwoną cza-
peczkę. Była dla niej tak ważna, że podchodziła pod okna domu i prosiła
gospodarza o jej zwrot następującymi słowami
„ Kopacko, Kopacko (nazwisko gospodarza) oddaj mi mojom co-
pecke, a jo nie bedym już chodzić na Twojom rzepecke”. Gospodarz w
końcu litował się oddając jej czerwoną czapeczkę.
„Dziwozony” udzielały też swojej mocy człowiekowi. Mówi
o tym mniej znane podanie, jak to pewien pasterz poratował głodną
„dziwozone”, ona w zamian dała mu wielką moc. Wystarczyło, że chłop
wymówił dane polecenie, a już następowała jego realizacja. Były też od-
wrotne sytuacje. Kiedy człowiek nie przyszedł z pomocą „dziwozonie”,
wówczas miał poważne problemy. Ludzie lękali się ich mocy, starali się
schodzić im z drogi, pragnęli utrzymać dobre stosunki z nieziemskimi
siłami.
Dziś świat „dziwozon” odszedł już w zapomnienie, jedynie występu-
ją w legendach i opowieściach.
Elżbieta Łukuś
O spiskich „dziwozonaf”