background image
Na Spiszu nr 3 (88) 2013 r.
47
państwową być dobrym czło-
wiekiem i obywatelem.
Opinia notara wynika-
ła z przekonania, że Słowa-
kiem jest się, gdy się mieszka
na Słowacji a Polakiem, gdy się
mieszka w Polsce, i choć to nie-
zupełnie prawda, tak to wtedy
rozumiano. Ważniejszym dla
ludzi było jednak wypowiedzia-
ne wartościowanie. Bo dobry
obywatel wszędzie będzie do-
bry, a „płóny” niestety w żad-
nym państwie pożytecznym
nie będzie. Mój dziadek Woj-
ciech Budz tłumaczył mi jesz-
cze inną kwestię, gdy pytałem
o Słowaków na naszym terenie.
„Dzies tam, nie było tu nigdy Sło-
wiokók. Ale miół być tyn plebiscyt
i ludzie brali cukier monke, chust-
ki, gajs. Fto od kogo broł, to za tym
mioł trzimać. Kie się juz skońcyło,
to na tyk co trzymali za Polokami
– godali Poloci, a na tyk co trzi-
mali za Słowiokami zacyni godać
Słowioci. Tego tyz, jak wes psie-
go ogóna, chyciyli sie w 1939 roku,
ze u nos Słowioci”.
Stryk Andrzej
Budz wyjaśniał mi jeszcze inny
aspekt, jako to wojsko słowac-
kie po paru dniach we wrześniu
1939 roku „wróciyło” się z mia-
sta (Nowego Targu?). Obłapiali
nos (obejmowali) i całuwali, goda-
li ze po tela (dotąd) jest Słowiyń-
sko (Słowacja), a my sóm Słowio-
ci. Nei, coz było robić?
– godoł.
Wniosek z tego taki, że
trzeba uważać na każdego, któ-
ry „daje”, bo darmo nie daje.
Trzeba uważać na każdego,
który czule obejmuje, bo ma
w tym interes. Nie należy „po-
stować” z tymi, co robią źle, bo
kto, z kim przestaje, takim się
staje. A na koniec trzeba być
dobrym obywatelem, nie szko-
dzić swojemu Państwu, służyć
radą i pracą nie tylko w swoim
interesie, ale i społeczeństwu,
bo to jest słuszne bez względu
na przynależność terytorialną
i obywatelstwo.
Jan Budz
Do zwady czasem prowadzi przypad-
kowy zbieg okoliczności lub źle odczyta-
ne intencje. Są nawet tacy, którzy radzi
są, kiedy uda się podpuścić, poszczuć jed-
nego ”cłeka” na drugiego. Inicjator intry-
gi cieszy się, że „puściół diabła”. Bywa, że
zwada przerodzi się w bitkę (bójkę). Ma
to miejsce, gdy emocje wskutek uderzenia
krwi do głowy biorą górę nad rozumem.
Do niedawna, prawie że sportem były bitki
na wiejskiej zabawie. Gadali, że wesele się
nie udało, gdy nikt się nie poszarpał. Na-
tomiast jeśli na weselu polała się krew, hyr
o weselnikach niósł się po okolicy.
Bitki, zwady i drobne z pozoru zda-
rzenia prowadziły do kształtowania się
trwałych, nawet do dziś pokutujących ste-
reotypów. Stereotypy i uprzedzenia były
też świetnym katalizatorem konfliktów
między wsiami spiskimi i podhalańskimi.
Bywało też, że poprzez bitki podgrzewa-
no także antagonizmy między sąsiednimi
wsiami spiskimi. Ale nie brakowało rów-
nież wojen typu: góra wsi z dołem, osiedle
z osiedlem, ród z rodem. Przeważnie doty-
czyło to rozgorączkowanej młodzieży. Lu-
dzie o tym opowiadają niechętnie i raczej
w czasie przeszłym. Dzisiaj nie ma miejsca
na tego typu ekscesy, a kultura wśród lud-
ności podniosła się niebywale. Ostatnio
Franciszek Payerhin, nasz kolega redak-
cyjny, wspominał bitki jakich był świad-
kiem w Łapszach Wyżnych między Czarną
Górą i Trybszem. Nie potrafiłem wyjaśnić
mu dokładnie przyczyn, aby nie przekręcić
faktów, choć rok temu opowiadał mi o tym
również Eugeniusz Gogola. Zastanawiali-
śmy się, czy warto poruszać takie tematy.
Wydaje się, że są to ciekawe historie. Roz-
wikłanie przyczyn oraz okoliczności tego
typu zdarzeń może być pouczającym przy-
czynkiem zmian w lokalnej obyczajowości,
przy tym poznamy warunki historyczne.
Bitki - zwady - nieporozumienia
Wojny pasterskie
Nieporozumienia zdarzają się w najlepszej rodzinie. Ich przyczy-
8
ną jest najczęściej brak rozmowy, niewłaściwa interpretacja fak-
tów lub podejrzenia. Od osobistych doświadczeń, nieraz plotek czy
uprzedzeń zależy, czy urosną do mniejszej lub większej awantury.
Jak się to godo – ludzie wadzą się nieraz o byle co.
Jakże często okazywało się, że upatrzony
„odwieczny” wróg stawał się po latach po
prostu kolegą i przyjacielem.
Osobną kategorią konfliktów jest
udział mieszkańców w walkach i spo-
rach na tle politycznym lub ekonomicz-
nym. Nasi przodkowie, czy też ludzie
mieszkający na Spiszu i Podhalu, wal-
czyli w przeszłości po stronie różnych
państw, czy władających tymi terenami
panów. Walczyli także z panami, buntu-
jąc się i prowadząc z nimi spory. Świadczą
o tym liczne wzmianki historyków. I choć
na co dzień wiedza o tym nie jest nam po-
trzebna, pamiętajmy, że stoją za tym lu-
dzie, którzy stracili nawet swoje życie. Być
może poznanie faktów i refleksja nad nimi
ustrzeże nas od błędów w przyszłości, bo
historia lubi się powtarzać!
Mało znaną, a niezwykle ciekawą
historią są tzw.
„Wojny pasterskie”
w Tatrach. Miały one miejsce w Doli-
nie Zadnich Koperszadów, określanych
w gwarze jako Kopersiady, po słowacku
teraz Zadné Meďodoly (łac.cuprum, słow.
meď, pol. miedź).
Od strony Jurgowa pa-
trząc położone są one za grzbietem Tatr
Bielskich jako wschodnie odgałęzienie Do-
liny Jaworowej. Usytuowane są pomiędzy
główną granią Tatr Wysokich od południa
i masywem Tatr Bielskich od północy. To
obszar, który ciągnie się od wschodu od
Przełęczy pod Kopą, aż do ścieśnienia (uj-
ścia) do Doliny Jaworowej, którym jest
wapienny wąwóz, zwany Bramką (słow.
Bránka) na zachodzie. Dolina o długości
ok. 5,5 km, powierzchni 6,5 km² , w czasie
ostatniego zlodowacenia cała była pokry-
ta lodem. Przełęcz pod Kopą (słow. Kopské
sedlo)
oddziela od wschodu sąsiednią, po-
łożoną w dolinie Popradu od strony Spi-
skiej Białej, Dolinę Przednich Kopersza-
dów (słow. Predné Meďodoly). Tatry
Historia
Na Spiszu