- Kacwin | Turystyczna wioska w górach na Spiszu
ros jak płanetnik. Jednak nigdy nie za-
dałam sobie trudu, żeby sprawdzić zna-
czenie tego wyrazu. Przez przypadek
natknęłam się w archiwum Muzeum
Tatrzańskiego na rękopis Barbary Ba-
zińskiej, która na podstawie przepro-
wadzonych wywiadów opisuje wygląd
płanetnika oraz podaje wierzenia Spi-
szaków występujące jeszcze w czwar-
tej dekadzie XX wieku.
łu dusz ludzkich w atmosferze dla za-
chowania ładu świata. Wierzono, że
chmury są miejscem właściwym dla
ludzi –określanych demonami. Byli
to chmurnicy, obłocznicy i płanetni-
cy. Ta ostatnia grupa funkcjonowała
w świadomości Spiszaka. Nazwa pła-
netnik pochodzi od łacińskiego słowa
planeta. Płanetnika wyobrażano so-
bie jako starego mężczyznę, w wie-
ku 90 lat, miał orlą twarz i mokry był
jak ryba. W miejscu, gdzie się pojawiał
przychodziła nagle ulewa i wyrządzała
wiele szkód. Ludzie wierzyli, że prze-
powiada z mocy Boskiej, ze bedzie no-
rymny dysc, coby ludzie uciekali z pola.
przynosił ze sobą tęczę. W czasie kie-
dy pojawiała się na niebie, on znikał.
Natomiast tęcza czyniła wiele szkód,
wierzono w jej szczególną moc mogła
zabrać dzieci, podnieść młodych ludzi
do pewnej wysokości, a następnie rzu-
cić nimi o ziemię. Dodatkowo tęczy to-
warzyszył wicher. W zebranych mate-
riałach, etnografa - Barbary Bazińskiej
znajdujemy relację, że pewnego razu
w czasie pokonywania drogi z Łapszan-
ki do Osturni jeden mężczyzna zoba-
czył kolorową tęczę, która zachwyci-
ła go swoim pięknem. Chciał dotrzeć
do miejsca, z którego pije ona wodę.
Mężczyzna ów znalazł potok, z które-
go tęcza brała swój początek. Nieste-
ty historia ta zakończyła się wielkim
niepowodzeniem dla odkrywcy tajem-
nic tęczy. Mężczyzna zachorował na
tle psychicznym. Tak więc mając takie
doświadczenia ludność szukała róż-
nych sposobów, żeby zabezpieczyć
się przed przyjściem płanetnika, za-
zwyczaj nawoływano, że grzmi co było
równoznaczne, że zbliża się płanetnik.
Środkami apotropeicznymi, które mia-
ły go skutecznie odstraszyć wraz z to-
warzyszącymi mu burzami i piorunami
rech ołtarzy stawianych w czasie pro-
cesji Bożego Ciała, zioła konsekrowa-
ne w dniu Matki Bożej Zielnej (15VIII)
oraz zapalona świeca – gromnica
umieszczona w oknie. Jednak najbar-
dziej rozpowszechnionym zabiegiem
wstrzymującym i odpędzającym gra-
dowe chmury było bicie w dzwony.
Dlatego też w miejscowościach, gdzie
nie było kościoła wznoszono kaplicz-
ki, w których umieszczano dzwonecz-
ki loretańskie. Takim przykładem
może być kapliczka na Przełęczy Łap-
szanki, gdzie do roku 1967 używany
był dzwon do rozpędzania burzowych
chmur. We wspomnianym roku doszło
do śmiertelnego wypadku, dzwonnik
z Łapszanki Franciszek Kapołka zo-
stał rażony piorunem, kiedy uderzał
w dzwony w czasie burzy. Natomiast
istnieje jeszcze tradycja, że przed zbli-
żającą się burzą w wielu spiskich miej-
scowościach używa się kościelnych
dzwonów, w celu rozpędzenia grado-
wych chmur.
Pobierz cały numer w formie PDF.