background image
Na Spiszu nr 3 (80) 2011 r.
12
Ludzie
Na Spiszu
o nazwie Gerlach, Rysy i i. napisana jest małą literą. Nikt
mi nie objaśnił, że i i. znaczy i inne.
Ksiądz proboszcz przygotowywał nas do pierwszej ko-
munii świętej w klasie lekcyjnej . Miałem problem z wybra-
niem moich „grzesznych„ postępków, z których miałem się
wyspowiadać. Komunię św. przyjąłem w strachu, aby nie
ugryźć opłatka. Z kościoła z „ gotkom i potkiym” przybyli-
śmy na śniadanie do domu. Byłem bardzo głodny, gdyż do
komunii szło się przed spożyciem jakiegokolwiek posiłku.
„Uroczyste” śniadanie polegało na spożyciu „jajeśnicy z chle-
bym”i wypiciu kawy zbożowej. Nie było zwyczaju wręczania
prezentów pierwszo-komunijnych. Jedyną pamiątką z ko-
munii św. był zaramowany „ obrozek „ i wspólna fotografia
z kierownikiem szkoły lub indywidualne zdjęcie. Mnie ro-
dzice „oblekli” w nowy „ancug”, nowe buty, białą koszulę
i „ maśle”./zdj./. Nie obowiązywał wówczas jednolity strój.
Dziewczynki na głowach miały uplecione z polnych kwiat-
ków wianki. We wsi panował uroczysty nastrój. Była piękna
pogoda. Wspomnienie tego dnia towarzyszy mi odtąd przez
całe moje życie.
Byłem uczniem czwartej klasy, gdy moi rodzice otrzy-
mali od kierownika szkoły pismo, że zostałem wytypowa-
ny na wyjazd na obóz szkoleniowy, skąd miałem wrócić jak
„OROL”(orzeł). Obóz zorganizowano w szkole (meśtian-
ce) w Jurgowie. Rodzice po rozmowie ze mną zgodzili się
na mój pobyt na obozie. Z tego szkolenia pamiętam, że naj-
ważniejszym zajęciem „obozowiczów” była nauka maszero-
wania i ćwiczenia walki wręcz (trwała Druga Wojna Świato-
wa). Wyposażeni w noże/finki/ atakowaliśmy nieprzyjaciela.
Pod koniec pobytu na obozie otrzymaliśmy mundury HM /
Hlinkova Mladeż/. Ubiór składał się z zielonej bluzy, krót-
kich spodenek, podkolanówek, furażerki z pomarańczowym
pomponem / ala Duce/, paska do spodni ze sprzączką do
zapinania, w kształcie stylizowanego orła, w środku którego
był dwuramienny krzyż, symbol Hlinkovej Gardy. Wzdłuż
brzegu sprzączki, na wyobrażonym schematycznie orle z roz-
łożonymi skrzydłami był dużymi literami wytłoczony napis:
„NASPAT CESTA NEMOŻNA – NAPRED SA IST
MUSI”. Powrotna droga niemożliwa, naprzód się iść musi.
Na zakończenie pobytu na obozie, ubrani w otrzymane
mundurki, defilowaliśmy przed przybyłym do Jurgowa, bar-
dzo ważnym przedstawicielem władzy słowackiej, któremu
towarzyszył ksiądz Miśkowić, Słowak z Jurgowa.
W ten sposób z małego chłopca stałem się orłem (mimo
woli).
Słowacy dla młodzieży szkolnej z Łapsz Wyżnych zor-
ganizowali wycieczkę do Rużomberku, gdzie znajdowało się
mauzoleum księdza Andreja Hlinki. Byłem uczestnikiem
tej wycieczki. Zobaczyłem w mauzoleum zabalsamowane,
ubrane w sutannę ciało, czczonego przez naród słowacki,
bojownika o usamodzielnienie Słowaków i stworzenie nie-
zależnego państwa słowackiego. Po wojnie ciało Andreja
Hlinki, w nieznanych publicznie okolicznościach, zniknęło
i dotychczas nie zostało odnalezione.
Dłużej pamiętanym, przyjemnym wspomnieniem wy-
niesionym ze szkoły był fakt dożywiania uczniów . Pod-
czas dużej przerwy otrzymywaliśmy kromkę białego pieczy-
wa z kawałkiem kiełbaski i słodkiej, białej kawy z palonego
ziarna. Posiłek ten był dla nas smacznym uzupełnieniem
domowego jadła. Po ukończeniu piątej klasy szkoły pod-
stawowej z wynikiem bardzo dobrym, za namową kierow-
nika szkoły, zdecydowałem się zdawać egzamin wstępny do
ośmioletniego gimnazjum w Lewoczy. Trwała Druga Woj-
na Światowa. Kolega mojego brata Rudolfa, Ludwik Sołtys,
gimnazjalista, przekonywał mnie, że na pewno nie zdam tego
egzaminu, ale ja egzamin zdałem i zostałem przyjęty do :
Państwowego, Biskupskiego, Rzymskokatolickiego, Słowac-
kiego Gimnazjum w Lewoczy. Zostałem również przyjęty
do internatu-klasztoru prowadzonego przez braci zakon-
nych Minorytów /Braci Mniejszych/. Był rok 1943. Pod ko-
niec sierpnia, w asyście mojego ojca pojechałem autobusem
ze Spiskiej Starej Wsi do Lewoczy. W internacie wskaza-
no nam szopę, w której napchaliśmy siennik słomą i zanie-
śliśmy go do zbiorowej sypialni na przeznaczone dla mnie
łóżko, stojące w szeregu wielu łóżek, ustawionych wzdłuż
ściany sypialni. Drobiazgi osobiste umieściliśmy w noc-
nej szafce, a w zbiorowej szafie ułożyliśmy bieliznę i ubra-
nie. Ojciec spieszył się, aby zdążyć na autobus powrotny do
Ołtarz kościoła na Mariańskiej Górze, Lewocza 1944