background image
„Na Spiszu” nr 1-2 (70-71) 2009 r.
42
Wielonarodowość i różnorodność kulturowa to cechy
wielu dawnych wspólnot zamieszkujących obszar zarówno
Polski jak i państw ościennych. Sąsiedztwo z kimś o innym
wyznaniu, pochodzeniu czy obyczajach nie było odbiera-
ne jako coś nadzwyczajnego. Również w Kacwinie moż-
na odszukać elementy tej wielokulturowości w obecności
dwóch rodzin żydowskich – Lewiego oraz Ingla. Opiera-
jąc się na wspomnieniach starszych mieszkańców Kacwina
można ustalić, gdzie mieszkali ci dwaj mężczyźni wraz ze
swoimi bliskimi – było to w centrum wsi, w pobliżu ko-
ścioła. Najstarszy wiekiem Żyd Ingel nosił siwą brodę, na-
tomiast jego dorosły syn, nazywany przez kacwinian Ernuś,
miał pejsy okalające twarz. Z ko-
lei Żyd Lewy posługiwał się już
wtedy okularami. Małżonki Ingla
i Lewiego nosiły ciemne sukien-
ki, nie wyróżniały się strojem spo-
śród innych mieszkanek wsi. Lewy
posiadał córeczkę, miała na imię
Olga, uczęszczała wraz z innymi
kacwińskimi dziećmi do szkoły,
lecz nie brała udziału w lekcjach
religii. Natomiast córka Ingla –
Witka wyszła za mąż i zamieszka-
ła poza Kacwinem. Żyd Ingel pro-
wadził karczmę, która znajdowała
się w przedniej części jego domu
mieszkalnego. Obok budynku sta-
ła też wozownia, w której można
było pozostawić konie w czasie
pobytu w karczmie. Natomiast syn
Ingla - Ernuś oraz Żyd Lewy pro-
wadzili sklepy z artykułami spo-
żywczo-przemysłowymi. Te dwa
obiekty znajdowały się w odległo-
ści około 200m. od siebie. To tam
kacwinianie zaopatrywali się w róż-
ne potrzebne artykuły, lecz większość
produktów spożywczych posiadali we własnym gospodar-
stwie. Zdarzało się, że podczas zakupów klienci otrzymy-
wali drobne upominki od syna Ingla, na przykład dzieci
dostawały cukierki przed świętami Bożego Narodzenia za-
winięte w „tulejki”, a kobiety chustki na głowę. W piątek
późnym południem rozpoczynał się dla Żydów szabat, czy-
li świąteczny dzień odpoczynku i trwał do soboty wieczo-
rem. Zamykali wówczas swoje sklepy, przygotowując się
do obchodów święta. W tym czasie w domu nie wykony-
wali żadnych czynności roboczych, dlatego wszelkie prace
przy gospodarstwie zlecano zatrudnionym sługom. Zwycza-
jem żydowskim było poproszenie kogoś spośród katolików
o wskrzeszenie ognia choćby w postaci zapalonej świecy,
której światło wnoszono następnie do domu. W czasie tych
świątecznych chwil w żydowskich budynkach mieszkalnych
panowała modlitewna atmosfera. Poza tymi dniami można
było czasami z wewnątrz ich domostw usłyszeć intonowane
półgłosem pobożne zawołania. W Kacwinie Żydzi nie po-
siadali bożnicy, spotykali się na nabożeństwach w pomiesz-
czeniu przybudowanym do domu mieszkalnego Ingla lub
udawali się do większej wspólnoty, która znajdowała się
w Niedzicy. Rodziny żydowskie przestrzegały zgodności
z przepisami rytualnymi stanu spożywanych potraw, uży-
wanych naczyń i sztućców. Wszystko musiało być uznane
za „czyste” czyli „koszerne”. Kacwinianie widywali nieraz
Żyda Ingla niosącego żywą gęś i idącego w stronę Niedzicy
czy nawet Czorsztyna. Zapewne mężczyzna odszukiwał tam
żydowskiego rzeźnika, który ko-
szernymi nożami zabijał zwierzę.
Z kolei gospodynie wyznania moj-
żeszowego na długo przed Paschą
szorowały garnki, zanosiły je na
strych, a stamtąd przynosiły inne,
koszerne. W Kacwinie znano też
przypadki, że Żyd Ingel odsprze-
dawał np. kurę, gdyż uznawał ją
za „trefną”, więc nie mógł jej spo-
żyć.
Żydzi włączeni do wspólnoty
kacwinian dawali nieraz innym za-
trudnienie. Zdarzało się, że młode
kacwinianki przychodziły do żony
Lewiego pruć pierze. Podobno ta
gospodyni wolała zwinne dziew-
częce palce, które sprawnie i do-
kładnie radziły sobie z pierzem.
Panny otrzymywały w zamian po-
częstunek (kapustę z ziemniakami)
oraz wynagrodzenie - pięć groszy,
dzięki tym drobnym pieniążkom
mogły pozwolić sobie na zakup
kilku zeszytów do szkoły. Rodziny
wyznania mojżeszowego obchodziły
jesienią tzw. święta michalskie. Cieszyły się, kiedy w tym
czasie padało, mówiły bowiem wówczas, że to symbolika
manny z nieba zesłanej narodowi wybranemu na pustyni.
Starsi kacwinianie znają też smak żydowskich mac – rodzaju
pieczonego, cienko rozwałkowanego jasnego ciasta, przygo-
towywanego zapewne przy okazji różnych świąt. Małżonki
Ingla i Lewiego częstowały nim innych. Żydzi przebywali
w Kacwinie jeszcze w roku 1937. Jednak stopniowo wyprze-
dawali swoje mienie. Trudno powiedzieć, kiedy ostatecznie
wyjechali z miejscowości, jednakże nie było ich już tutaj
z chwilą wybuchu drugiej wojny światowej.
Różnorodność kulturowa związana z obecnością Żydów
w Kacwinie nie posiadała negatywnych stron. Żydzi cieszyli
się szacunkiem innych.
Beata Magiera
Menora – siedmioramienny świecznik
zapalany w szabat (fot. B.Mag.)
Żydzi w Kacwinie