background image
„Na Spiszu” nr 1-2 (70-71) 2009 r.
44
Pytanie to stawiano już w dwudziestoleciu międzywo-
jennym, kiedy na łamach prasy o ogólnopolskim zasięgu
zaczęły pojawiać się wiersze pisane góralskim słowem. Za-
gadnienie stało się tym ciekawsze, że spośród tworzących
wówczas poetów spod Tatr niewielu było takich, którzy nie
potrafiliby się wypowiedzieć w języku ogólnym. Zarówno
Hanka Nowobielska, jak i Stanisław Nędza-Kubiniec, Anie-
la Gut-Stapińska, jak i Andrzej Skupień-Florek, nie wspo-
minając już o Janie Mazurze i Augustynie Suskim - poloni-
stach z uniwersyteckim szlifem, wszyscy oni posługiwali
się w piśmie literacką polszczyzną, a jednak w twórczości
poetyckiej często lub wyłącznie wybierali gwarę.
Od czasów „Poezji młodego Podhala” (1937), pierwszej
antologii zbierającej wiersze pisane gwarą podhalańską, mija
już ponad 70 lat, a poeci podtatrzańscy nadal w swej twór-
czości nie stronią od mowy ojców, choć nie jest to tworzywo
łatwe. Gwara bowiem sama w sobie nie jest stworzona do
tego, by zmagać się z abstrakcją. Nie znaczy to jednak, że
niedostępne są jej cele estetyczne. Od wieków ludzie na wsi
umilali sobie czas gawędami, pieśniami czy bajkami, które
stawiały mowie inne wymagania niż codzienność. W tek-
stach tych gwarą kreuje się wyimaginowany świat. Folklor,
rozumiany klasycznie, czyli jako ludowa twórczość słowna,
przyczynił się do wewnętrznego zróżnicowania stylistyczne-
go gwary. I choć nie było owo zróżnicowanie tak bogate, jak
to wypracowane w polszczyźnie literackiej, wystarczało jed-
nak, by wychodzić poza prozę życia. (….) Gwara ze wzglę-
du na urodę, dźwięczność, lapidarność, głębokie osadzenie
w historycznych pokładach polszczyzny, ale także i łatwość
osiągania efektów komicznych wydała się przybyszom pod
Tatry tak wdzięcznym tworzywem, że Stanisław Witkiewicz
podjął próby przekładania na gwarę utworów literatury ob-
cej, zaś Henryk Sienkiewicz firmował swoim nazwiskiem
jedną z Sabałowych bajek, wcześniej energicznie zabiegając
o to prawo. Nie dziwi więc, że i rodowici synowie Podha-
la, a także Spisza i Orawy dostrzegli walory własnej mowy
i zainicjowali jej nową erę – erę literacką.
Z dzisiejszej perspektywy, uwzględniając dorobek czte-
rech pokoleń poetów podtatrzańskich, posługujących się
w swej twórczości gwarą, można już pokusić się o próbę
szerszej odpowiedzi na postawione na wstępie pytanie, niż
ta, której udzielali obserwatorzy pierwszych zmagań gwary
z poezją. Odpowiedź, a raczej odpowiedzi ilustrować bę-
dziemy przykładami zaczerpniętymi z niniejszego tomiku,
który gromadząc liryki pisane gwarą, doskonale się do tego
celu nadaje. Najpierw jednak wypada powiedzieć kilka słów
o jego autorze.
Andrzej Rusnak (rocznik 1957) jest przedstawicie-
lem trzeciej generacji poetów podtatrzańskich. Urodzony
w Rzepiskach, wychowany w góralskiej rodzinie, wzrastał
w świecie surowych, ale przejrzystych i pewnych prawd.
Jego wrażliwość estetyczna kształtowała się pod wpływem
majestatu Tatr, tajemniczego uroku spiskiej ziemi, ale także
swoistego artyzmu dzieł wychodzących spod ręki ojca. (…)
Jak sam wspomina:
Pisanie gwarą zaczęło się w Krakowie w czasie studiów
na Politechnice. Należałem wówczas do Studenckiego Ze-
społu Góralskiego „Skalni”.
Taniec góralski, muzyka, posiady w siedzibie „Skal-
nych”, jak również tęsknota do gór, do Tatr były inspiracją
do pisania wierszy.
Przypominały mi się wtedy wszystkie opowiadania, jakie
słyszałem podczas zimowych wieczorów, kiedy to „ujkowie
ze swojimi babami” przychodzili do nas „posiedzieć”.
Tatry, wypas owiec, Dolina Jaworowa, Murań, prządki
u Giercokók, rzepisko Muzyka co ino w piątki nie przycho-
dziła „ku dziywkom”. Ujek Maciek, ujek Smynda, ujek Cho-
waniec, ujek Hopcia, ujek od Dawida. Było tyk ujkok abo
swokok, a każdy miał w sobie dar opowiadania.
Wszystko to potem tworzyło obraz, który w przypływie
natchnienia malowałem słowami, rzepiskimi słowami. Stąd
też jest w moich wierszach muzyka, bo chłonąłem te słowa
jak muzykę wiatru, muzykę pól, po naszemu „kawołkók”,
muzykę deszczu, który nieraz zalał suche już siano.
W mojej twórczości Tatry odgrywają ogromną rolę, wi-
dzę ik „Od Piwnicy”, z „Wyśkik Ogrodók”, „Spod Grapki”,
z „Przy Goju”, z „Przy Granici”, z „Wiyru”, z „Nad Jałow-
cy”, z „Młaki”, z „Jurgowcika”, z „Holicy”, z „Ze Średnio-
ka”. Widzym z jurgowskiego „Pustego Brzyzku” i z „Przy-
lysku”. Widzym z „Cornogórskik Pól”.
Zawsze były Tatry. W ich obrazie jak w „przeziyradle”
widziałem juhasa tulącego” frejyrke” pod wantom, Jano-
sika, jak przeskakuje „skole”, strzygi „zoblecone” w łopu-
chach, kaplicki „wystawione ze skoli”, boginki tańczące
z płanetnikiem.
Pisanie wierszy było...jest... rzeźbą, tak jak mojego ojca
„bryzuwanie”. „Kwiotecki” wszędzie, na każdym sprzęcie,
który wyszedł spod ojca ręki.
Biografia Andrzeja Rusnaka jest dosyć typowa dla pod-
tatrzańskich poetów jego pokolenia. Dzieciństwo w tra-
dycyjnej góralskiej rodzinie kultywującej dawny obyczaj,
młodość z widokiem na Tatry, studia w Krakowie, Skalni,
a potem powrót w rodzinne strony, w myśl nieśmiertelnych
Orkanowskich słów-wskazań: wróć braciom, coś wiedzą
zdobył. Andrzej Rusnak jest nauczycielem, kieruje pracą
szkoły w Rzepikach, jest nadal u siebie, ale już zna dobrze
wartość swego dziedzictwa, a nie jest to tylko ziemska gaz-
dówka.
Jest też Andrzej Rusnak poetą i to takim, który pisze gwa-
rą. Czy więc jest poetą ludowym? Czy poezja gwarowa jest
synonimem poezji ludowej? Zajrzyjmy do tomiku. Znajdzie-
my tu strofy, które wyraźnie nawiązują do tradycji ludowej,
Po co poezji gwara?