29
„Na Spiszu” nr 3 (68) 2008 r.
Mieszkańcy Spisza przez długi czas mieli ograniczo-
ny dostęp do medycyny. Wprawdzie lekarz przyjmował
w Spiskiej Starej Wsi, jednak korzystano z jego usług tyl-
ko w ostatecznej konieczności. Często wzywano go do cho-
rego za późno, do pokonania było wiele kilometrów na że-
laznym wozie. W związku z tym szukano różnych sposo-
bów, aby zapobiec chorobom. Kiedy dziecko zalewało się
płaczem z niewyjaśnionego powodu stwierdzano, że mu-
siała jakaś osoba rzucić na niego urok. Najczęściej stoso-
wane było spluwanie oraz wykonywanie z rozżarzonych,
drzewnych węglików lub chleba tzw. z ocu.
Jeśli dziecko płakało, to matka lub babcia przepluwa-
ła niemowlę. Pluła na sucho trzy razy na swoją zewnętrzną
stronę ręki, a następnie w lewym kierunku czyniła 3 koła na
twarzy dziecka lub poplutą rękę przykładała do ust dziec-
ka. Można też było oddalić urok poprzez trzy-
krotne pocieranie czoła ręką kierując ją
od lewej do prawej skroni. Święcona
woda była też pomocą, czyniono
nią znak krzyża na żołądku lub
wkładano wskazujący i środko-
wy palec do wody, a następnie
wpuszczano krople do buzi.
W przypadku, kiedy dziecko
nie chciało spać wymiatano śmie-
ci z czterech kątów izby, zbierano
je do szmatki i kładziono pod głów-
kę niemowlaka lub wkładano głów-
ki maku do becika.
Kolka u niemowlaka wywoływała
płacz, który zamieniał się w silny krzyk.
Dziecko w nocy zamiast spać zanosiło się
wrzaskiem. Tę sytuację interpretowano, że
ktoś z odwiedzających rzucił urok. W związku z tym
babcia lub matka wykonywała odczynianie uroku: z ocu.
Sama już nazwa tłumaczy, z oczu padł urok, siła wzroku,
spojrzenie danej osoby zaszkodziło, przyniosło ból.
Do metalowego garnuszka wlewano wodę, następ-
nie z pieca wybierano trzy różne pod względem wielkości
węgielki i wrzucano je do wody mówiąc: od nojstarsego,
średniego i nojmłodsego. Zdarzało się też, że przy wyko-
nywaniu z ocu wymieniano imiona osób, które odwiedziły
położnicę. W tym przypadku ilość węglików uzależniona
była od gości. Przez chwilę obserwowano węgle, który za-
nurzył się w wodzie oznaczało, że od tej osoby padł urok.
Jeśli na dnie spoczął największy węglik wiadome było, że
starsza osoba jest powodem płaczu dziecka. Następnie mat-
ka brała wodę z garnuszka i czyniła znak krzyża na głów-
ce dziecka. Wodę wylewała na żelazne zawiasy w furtce,
stodole lub szopie, a garnuszek odwracała do góry dnem
i kładła go na stole.
Z kolei inna rozmówczyni podała, że do metalowego
garnuszka wlewała wodę, wrzucała pięć małych kawałków
chleba i odliczała od końca: 5, 4, 3, 2,1. Jeśli jeden z kawał-
ków chleba zanurzył się w wodzie oznaczało, że ktoś z od-
wiedzających rzucił na dziecko urok Wówczas matka ob-
mywała buzie, rączki, nadgarstki, brzuszek niemowlaka.
Jedna z mieszkanek Frydmana podała formułkę, któ-
rą wypowiadano w czasie wrzucania jarzących węglików
do wody: „Scynśliwy tyn dziyń, kiedy sie Pon Jezus naro-
dziył, ale jesce scynśliwsy kiedy zmartwychwstoł. Urok,
urok, urok jak ześ chłopski wlyź pod kapelus, jakześ dziy-
wecki wlyź pod warkoc, jakześ babski wlyź pod cepiec.”
Następnie należało się przeżegnać i zmówić: Ojcze Nasz,
Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu. Zasada była podobna ob-
serwowano, który węglik się zatapia, wysuwano wniosek
- kto rzucił na dziecko urok?. Czyniono znak krzyża
na główce dziecka i dawano mu do picia kro-
ple wody.
Uważano, że jeśli nie wykona się od-
czynienia uroku, to dziecko może
płakać nawet przez dwie doby,
a starsze osoby podkreślały, że
zły urok może doprowadzić do
śmierci.
Odwiedzające położnicę ko-
biety, kiedy wychodziły urywały
nić ze swego ubrania: chustki czy swe-
tra i wkładały ją do becika dziecka. Wie-
rzyły, że w ten sposób nie zakłócą snu no-
worodka, a tym samym zabezpieczą go przed
urokiem. Dodatkowo wychodząc z domu jesz-
cze przepluwały niemowlę, mówiąc: tfu, tfu, tfu
na psa urok.
Podane przykłady dotyczą odczyniania uroku u dzieci.
Podobnie były one wykonywane u starszych osób, które od-
czuwały ból głowy, nudności, czasem dochodziło nawet do
zemdleń i utraty świadomości. W większości przypadków
z ocu niosło pomoc, osoba chora wracała do zdrowia.
Spisz otoczony pasmami gór długo żył w izolacji, słaby
kontakt ze światem zewnętrznym wpływał na rozwój ma-
gii, zabobonów. Mnóstwo ich występuje w obrzędowości
w cyklu roku kalendarzowego. Często wiara w Boga łą-
czy się z magią. Otóż człowiek czasami bywał bezradny,
nie miał fachowej lekarskiej pomocy, zatem sam szukał ra-
tunku w wierze, siłach natury, czy magii. Prawie na całym
Spiszu znane jest wykonywanie z ocu, większość miesz-
kańców przyznaje się, że nieraz uratowało go od bólu gło-
wy i złego samopoczucia. Zaobserwowałam, że w rodzinie
gdzie mieszka babcia, przekazała ona młodszemu pokole-
niu starą metodę- wykonywania z ocu.
Elżbieta Łukuś
„Tfu, tfu na psa urok” - Odczynianie uroków