background image
„Na Spiszu” nr 1 (66) 2008 r.
18
Dnia 06.09.2000 r. odbył się po-
grzeb zmarłego kapłana z naszego
klasztoru O. Hugo Zdzisława Lesz-
czyńskiego. Pośród licznych zadań,
jakie mu Kościół powierzał przez po-
lecenia kolejnych Ojców Przełożo-
nych, odpowiadał on m.in. za forma-
cję młodego pokolenia cystersów- dla-
tego był moim mistrzem nowicjatu
a później prefektem i rektorem semi-
narium, gdy studiowałem. Pamiętam
jego wyprostowaną sylwetkę, wyra-
żającą gotowość do działania, powol-
ny, do stojny i ostrożny a jednocześnie
pewnie stawiany krok - wy robiony za-
pewne podczas górskich wędrówek,
które odbywał jako zwykły turysta,
a potem tatrzański przewodnik, oraz su-
rowy wyraz twarzy, pod którym krył
się człowiek doświad czony przez ży-
cie, o miękkim sercu, niezwykle wraż-
liwy, umiejący słuchać drugiego. Roz-
miłowany w historii — dzielił się bo-
gactwem swojej wiedzy z dziejów Pol-
ski, zakonu, Kra kowa, różnych miej-
scowości, a przede wszystkim regio-
nu Podhala, Spisza i Orawy. Umiał nie-
zwykle barwnie opowia dać różne wy-
darzenia. W jego naukowym dorobku
jest kil kanaście publikacji i artykułów
związanych z historią.
Byt to człowiek z poczuciem hu-
moru. Krąży wśród nas opowieść jak
to pewna osoba, o wysokim mniema-
niu o sobie zawitała do klasztoru. Czło-
wiek ten miał nieszczęście jako pierw-
szego z zakonników spotkać właśnie
O. Hugo. Pragnąc wywrzeć wrażenie
przedstawił się: „jestem hrabia...” (na-
zwiska nie przytaczam celowo), a na to
O. Hugo: „A ja je stem O. Hugo - król
Leszczyński”.
Bardzo często, ze wzruszeniem
i nostalgią, wracał wspo mnieniami do
swojej pracy kapłańskiej jako kateche-
ty, dusz pasterza młodzieży, rekolek-
cjonisty i kaznodziei. Ubolewał jedno-
cześnie, że z powodu przebytych za-
wałów serca, z większości tych prac
musiał zrezygnować. Kochał Zakon Cystersów i jego bogactwo duchowe. Uczył
śpiewu gregoriańskiego i troszczył się, aby nasza Służba Boża odprawiana była
z prawdziwym zaangażowaniem i pięknem. Nas studentów filozofii i teologii na
różne sposoby motywował do rzetelnej nauki. Można powiedzieć, że w tej dzie-
dzinie wręcz był „prześladowcą”. Z uśmiechem i wdzięcznością wspominam
chwilę, kiedy oznajmiłem mu, że „oblałem” zaliczenie z łaciny. O. Hugo szyb-
ko zmobilizował mnie do nauki, bo oznajmił krótko: „na ferie pojedziesz jak
zdasz”. Wystarczyły więc dwa dni i było po problemie. Podkreślał bardzo zna-
czenie wykształcenia. Dlatego też nigdy nie żałował środków na zdobycie po-
mocy naukowych. Ponadto zachęcał nas do uprawiania różnych dyscyplin spor-
towych. Wielokrotnie, gdy graliśmy w ogro dzie w „siatkę” albo w piłkę noż-
ną, był wiernym kibicem. Ponadto zainteresowani alumni mogli zdobyć upraw-
nienia taternickie. Chciał w nas zaszczepić miłość do gór. Nie było więc więk-
szego problemu, aby w odpowiednim czasie zdo być od niego zgodę na wyjazd
i wędrowanie po górskich szlakach. Wiedział bowiem, że pokonywanie własne-
go fizycznego zmęczenia i różnych przeszkód będzie w nas kształtowało cha-
rakter ducha i po stawę odpo wiedzialno ści za bliź niego. Po przyjęciu święceń
ka płańskich jego rola jako przełożonego się kończyła. Stawał się dla nas star-
szym bratem w powołaniu, ale nawet wtedy drzwi jego zakonnej celi były dla
nas otwarte. Służył dobrą radą, pociechą, dodawał nadziei. Interesował się dal-
szym kształceniem, w czym nadal służył pomocą.
O. Hugo zmarł 31.08. 2000 r. w Bieszczadach. Nie dana mu już była po-
sługa w konfesjonale w pierwszy piątek wrze śnia. A tak na niego wtedy cze-
kaliśmy - wierni i niektórzy współbracia z klasztoru, których był stałym spo-
wiednikiem. Nie poprowadzi już po ścieżkach „blasku prawdy” i nie oznajmi:
„I ja odpuszczam tobie grzechy...”.
Nasza wspólnota będzie pamiętać O. Hugo nie tylko jako „niewolnika kon-
fesjonału” i przełożo nego młodych zakonników, ale też jako tego, który przez
wiele lat troszczył się o wygląd i za chowanie dla następnych pokoleń dziedzic-
twa hi storii i kultury, jakie są wpisane w mogilskie świątynie i klasztor. Bez
O. Hugo Leszczyńskiego, klasztorne koryta rze są tak jakoś puste. Ale jest on
Nie poprowadzi już po ścieżkach „blasku prawdy”
W
spomnienie
o
o
jcu
H
ugo
Z
dZisłaWie
L
esZcZyńskim