background image
„Na Spiszu” nr 2 (63) 2007 r.
36
To dwaj niezwykli przyjaciele, którzy nie tylko bez
siebie nie mogą się obejść – ale też bez ich rady i pomo-
cy nie może się obejść miejscowa społeczność gazdow-
ska, której stale się coś psuje, zwłaszcza w okresie wio-
sennym. Mieszkają „od wieków” w Rzepiskach. Żyją so-
bie w pobliżu remizy, ale miejsce to kojarzy się ze słynną
kuźnią swoka Pastyrnickiego, który okuwał koła do „ze-
leźniokók” i wykonywał wszelkie inne roboty kowalskie.
Każdy kto czytał książki Michała Balary od razu skoja-
rzy to z opowiadaniem pt. „O co się Pastyrnicki z Gró-
fym stawiyli?”
Święto Zesłania Ducha Świętego przypada na czas
pełnego rozkwitu przyrody, w kalendarzu ludowym jest
uwieńczeniem cyklu obrzędowości wiosennej. Na Spiszu
zachował się zwyczaj „stawiania maji”. W gwarze słowo
„maj” oznacza modrzew. Przed Zielonymi Świątkami wie-
czorem z soboty na niedzielę kawalerzy stawiają przed do-
mem, gdzie mieszkają dziewczyny ”maje”. Każda panna
niezależnie od wieku ma swoje drzewko. W Niedzicy na
tę okoliczność przeznaczano świerki z tak zwanej prze-
cinki. Natomiast w Kacwinie „maje” zostały zastąpione
olszyną. Z kolei w Łapszance i Falsztynie strażacy ob-
chodzą wieś z jednym iglastym drzewkiem.
„Kozdo dziywka je ciekawo jakiego jyj chłopcy po-
stawiom maja, cym piykniejse drzywko tym wiyncyj ra-
dości, bo oznaco powodzynie wśrod chłopcóf. Wiecor
dziywki zakukuwały bez okno cy majom paradne drzyw-
ka i ftory parobek iym postawiył”.
Z pośród kawalerów wybierano przystojnego męż-
czyznę tzw. „husara”, który był ubrany w granatowy sur-
dut, czerwone spodnie, a na głowie miał wysoką czap-
kę z pawimi piórami. Na nogi zakładał czarne, wysokie
buty z cholewką , w jednej ręce trzymał szablę, a w dru-
giej talerz z tybetową chustką, na którą „gaździny” da-
wały datki.
W niedzielę, po sumie zespół młodzieńców na cze-
le z „husarem” i muzyką spotykają sie pod kościołem,
gdzie odśpiewują pieśń ku czci Matki Bożej, następnie
układają się dwójkami i rozpoczynają obchodzić domy,
przed którymi stoją „maje”. Kawalerzy ubrani w białe ko-
szule, czarne spodnie i kamizelki idąc w dwóch rzędach
śpiewają „Hej maje maje, zielone maje wcora wiecorym
były stawiane. Hej maje maje, zielone maje to to dziyw-
contko musi być moje ”. .Przed domem lub na podwórku
panny wraz z matką wypatrują, kiedy „przydom parob-
cy i weznom if do tańca. Casami sie zdarzało, ze muzy-
ka jaz ze dwa razy zagrała”. Było to znaczne wyróżnie-
nie dla dziewczyn. Wówczas zadowolona matka dawała
grubszy pieniądz „husarowi”na tacę.
Kawalerzy mają za zadanie obejść całą wieś, zaś
wieczorem zapraszają wszystkich mieszkańców na za-
bawę taneczną .
Cała wieś żyje tym wydarzeniem. Dziś zwyczaj ten
nie jest kultywowany we wszystkich spiskich wioskach.
W Niedzicy ostatnie „ogrywanie maji” miało miejsce
w 1994 roku . Powodem takiej sytuacji są liczne wyjazdy
młodych mężczyzn za pracą poza region, oraz trudność
w pozyskaniu iglastych drzewek z lasu. W Kacwinie, Łap-
szance i w Falsztynie nieco w skromniejszej formie„ogry-
wanie maji” nadal towarzyszy Zielonym Świątkom.
Elżbieta Łukuś
Wojtek i Józek
Dziś nie ma już na tym świecie Pastyrnickiego i nie
ma ujka Grófa, ale jak przed wiekami, są następni wiel-
cy przyjaciele Wojtek Budz Gróf i Józek Wojeński. Od
dawien dawna odkryli w sobie zamiłowanie do majstro-
wania i naprawiania urządzeń mechanicznych. Robią to,
co lubią bez względu na porę roku. Choć młotek nie jest
dla nich narzędziem podstawowym nie ukrywają, że co-
raz więcej pojazdów i urządzeń zaczyna ich irytować
z uwagi na nadmierną ilość elementów elektronicznych.
Sami nie ukrywają, że najlepszymi na świecie samocho-
dami są „japóńciki”. Wystarczy wypowiedzieć magiczne
słowa: Toyota, Nissan, aby rozmowa trwała bez końca.
W poważaniu mają również URSUS-y, które jak twier-
dzą, przy minimum starannością i kultury obsługi będą
służyć polskim rolnikom do „usranej śmierzci”. Swoimi
filozoficznymi sentencjami, swoją wesołością potrafią roz-
bawić nawet największego ponuraka. Gdyby się dało ich
nagrać, to schować by się musiał nie jeden kabaret. Nie-
zależnie od tego pocieszą każdego, któremu wydaje się,
że coś zepsuło „sie na amyn”.
(jb)
„Ogrywanie maji”