background image
„Na Spiszu” nr 2 (63) 2007 r.
42
Decyzją władz samorządowych nowotarskiej gminy
i przy pozytywnej opinii Małopolskiego Kuratora Oświaty,
w Wakmundzie i Łopusznej powołano klasy gimnazjalne
z nauką pierwszych klas od przyszłego roku szkolnego. Za-
rząd Główny Związku Polskiego Spisza zwracał się wielo-
krotnie o rozwagę, a także uznanie, że celem nadrzędnym
jest dobro uczącej się młodzieży, zaś faktem bezcennym jest
fachowa kadra nauczycielska, co potwierdzają wspaniałe
wyniki nauczania i oceny uczniów. Inicjatywa, jaka wyszła
z sąsiednich wsi podhalańskich i krótkowzroczność władz
samorządowych realizujących obietnice wyborcze prowa-
dzi do tego, że z czasem praktycznie opustoszeje Gimna-
zjum im. Ojca Świętego Jana Pawła II w Krempachach. Zda-
niem władz gminnych nie ma problemu: „po prostu będzie
się tam uczyć mniej dzieci !” Unikają jednak odpowiedzi na
pytanie: ile mniej więcej?
O ile wyłączenie Waksmunda jest po części uzasadnio-
ne, choćby z uwagi na odległość, o tyle ustalenie odrębnego
obwodu szkolnego dla Łopusznej z Ostrowskiem pośrodku
sprawi, że z czasem młodzież z tej wsi przejdzie do Wak-
smunda lub Łopusznej. Być może tak samo postąpią sąsied-
nie miejscowości, co jest bardzo prawdopodobne z uwagi
na niż demograficzny. Nauczyciele z „podstawówek” będą
uzupełniać etaty z klasach gimnazjalnych. Nie poprawi to
poziomu nauczania (nie wspominając o zajęciach pozalek-
cyjnych), chyba że dotychczasowa kadra poświęci się i za-
cznie „wyścigi samochodowe” po okolicy od szkoły do szkoły,
w przerwach między lekcjami. Przy tym zaprzepaszczony
zostanie spisko-podhalański charakter gimnazjum w Krem-
pachach. Wspólne nauczanie spiskiej i podhalańskiej mło-
dzieży sprzyja bowiem projektom wychowawczym, na któ-
re inni wydają miliony. Jest tu okazja do likwidowania ne-
gatywnych stereotypów, jako pozostałości wrogiej agitacji,
której ulegli niegdyś dziadkowie oraz ich rodzice, co też po
części przekazywane jest dzieciom.
Pod znakiem zapytania jest gospodarność i logika dzia-
łania. Dlatego całej sprawie powinien się przyjrzeć w try-
bie nadzoru Minister Oświaty i Regionalna Izba Obrachun-
kowa, chodzi tu przecież o niebagatelną subwencją szkolną
z budżetu państwa, ale też o marnotrawstwo środków sa-
morządowych, które można by przeznaczyć na popsute
drogi, czy też nie cierpiące zwłoki inwestycje ekologiczne.
Aby zadowolić ludzi (wyborców) najprościej budować szko-
ły. Nieważne czy są potrzebne, przecież cel jest „szczytny”,
a „nasi” zadowoleni!
Przez ostatnie dziesięciolecia, poprzez koligacje rodzin-
ne, poprzez szkoły i wspólne przedsięwzięcia osłabły uprze-
dzenia w stosunku do sąsiadów z Podhala. Jednak władze
jak niegdyś „za komuny”, z góry wiedzą, co dla Spisza „do-
bre” i przekazują niewspółmiernie duże środki finansowe
na działalność, która nie służy ani Spiszakom, ani Podha-
lanom. W konsekwencji utrudniają w sytuacjach kryzyso-
wych porozumienie. My na Spiszu odbieramy to tak, jakby
dziś w Warszawie sprzyjano zaborcom rusyfikującym dzie-
ci w stołecznych szkołach, jakby sponsorowano germaniza-
cję w Wielkopolsce. Czy ktoś pomyślał, że sponsoruje by-
łych okupantów i naśladowców ich niechlubnej działalno-
ści? Przedsięwzięcia wspierane odgórnie prowadzą to swe-
go rodzaju „obojnactwa” kulturowego, a jego przejawy na
domiar złego promuje się publicznie na stronach interne-
towych nowotarskiej gminy jako „święto folkloru spiskie-
go”. Świadczy o braku jakiegokolwiek wyczucia i świadomo-
ści historycznej władzy gminnej, nie wspominając amnezji
władz wojewódzkich i ambiwalencji władz centralnych! Co
w tej sytuacji myślą nasi sąsiedzi, Podhalanie, można się tyl-
ko domyślać, skoro nas to drażni.
Zwracaliśmy się w sprawie sieci szkolnej także do Za-
rządu Głównego Związku Podhalan. Uważamy, że trzeba
się unieść na wyżyny historii, aby stamtąd dostrzec źródła
wspólnoty i zakłócenia, które psuły zgodę i radość spotka-
nia. Wskazywaliśmy na pozytywny przykład w gminie Bu-
kowina Tatrzańska, gdzie z powodzeniem funkcjonuje gim-
nazjum w Białce Tatrzańskiej, do którego dowożona jest
młodzież ze spiskich miejscowości: z Czarnej Góry, Jurgo-
wa i Rzepisk - i nic złego się nie dzieje. Mało tego, jeszcze
trafiają się niezadowoleni i posyłają dzieci na własną rękę
do gimnazjum, ale w Bukowinie Tatrzańskiej, bo tak się im
podoba. Zawsze znajdą się ludzie, którym coś się nie po-
doba, i tacy którzy szukają pretekstu, aby „odgryźć” się na
nauczycielach, nie wgłębiając się w postawy swoich dzieci.
Nie tylko więc wola rodziców i ich emocje, ale także rozsą-
dek musi decydować w całej sprawie.
Dlatego mimo wszystko przywołujemy ku pamięci
wszystkich wielkich Polaków i naszych braci Podhalan, któ-
rzy nie szczędzili sił, abyśmy byli razem w jednej Ojczyźnie.
Znajdziecie ich w wystąpieniu Kazimierz Przerwy-Tetma-
jera z 1919 roku, który swoje przemówienie być może pisał
w Łopusznej, albo w Ludźmierzu. Troskę o wspólną spra-
wę znajdziecie w wystąpieniach Ks. Ferdynanda Machaja
i w działalności niezapomnianego starosty Jana Bednarskie-
go. Niech symbolem zgody będzie osoba ks. Józefa Tischnera
związanego więzami krwi ze Spiszem i kochającego nasz lud
tak samo jak lud podhalański, z którym zżył się poprzez Ło-
puszną, jako miejsce zamieszkania, w końcu miejsce wiecz-
nego spoczynku ciała. Pamiętajmy, że duch (dusza) jest waż-
niejszy, a ukształtował się on na odcinku między drewnia-
nymi kościołkami w spiskim Jurgowie i podhalańskiej Ło-
pusznej. I teraz pewnie z politowaniem patrzy na nas!
W końcu przypominamy Michała Balarę i Jana Pluciń-
skiego, honorowych członków Związku Podhalan, którzy
nie mogąc znieść polityki władz i uprzedzeń poszczutych
Spiszaków pracowali wytrwale dla Podhala. Mimo to nig-
dy się nie obrażali i zawsze mówili: „Pamiyntojcie o moim
Śpisu”.
Zofia Łukasz – Jan Budz
Szkolne kombinacje
wokół Krempach i okolicy