background image
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
20
w piecu – wrzucano kilka bazicek pod blachy. A wszystko
z szacunku dla sacrum, które przeplatało się w zadziwia-
jący sposób z codziennością. Zarazem do chłopców nale-
żało „ukopać krzónu”, czyli chrzanu. Oczywiście trzeba
wiedzieć gdzie on rośnie. Nawet jeśli na Wielkanoc jest
śnieg na polach, chrzan daje się odszukać, bo wypuszcza
zielono-fijołkowe pędy.
Święcenie ognia i wody ma miejsce w sobotę przed
Wielkanocą. Od Paschału ludzie zapalają gromnice a po
nabożeństwie zabierają do słoików wodę święconą. Do
niedawna jeszcze w Wielki Piątek rano ludzie lecieli do
źródełka (do studni) po czystą zimną wodę i myli się nią
coby nie robiyły sie boloki. Ci, co chowali owce, w Wielki
Piątek znacyli jagniynta. W ten sposób tak że te pokrwa-
wione baranki również przypominały pamiątkę Męki
Pańskiej. Podobnych zwyczajów było więcej, wiele z nich
jest nadal praktykowanych. Natomiast zanika zwyczaj
przynoszenia hub ku kościele i ich udział w obrzędzie
święcenia ognia. Huba, jakby kto nie wiedział, to grzyb
rosnący na pniach drzew (z reguły również na wierzbie).
Ususzona huba posiada taką właściwość (włóknistość),
że nie pali się tylko tli, a przy tym roznosi niesamowitą
woń. Do Huby zaczepiało się drut, najlepiej sztywny aby
się dobrze obyrtało. Przez całe wieki kościelnik rozpalał
przed kościołem w Jurgowie małą watrę, wokół niej
gromadzili się chłopcy, parobcy i mężczyźni z hubami.
Kiedy ksiądz poświęcił ogień chłopcy rozpalali huby
i dmuchali w nie ustami lub obyrtali tymi hubami jakby
za chwilę miały się odbyć zawody sportowe w rzucie
młotem. Wszyscy hubiorze zanosili pierwociny poświę-
conego ognia do rodzinnych domów. Trzeba było przy
tym uważać aby huba nie zgasła. W razie czego zawsze
jeszcze był kolega, który dał odpalić! Po drodze dawali
do wąchania (wdychania) napotkanym członkom rodziny,
którzy szli jeszcze do kościoła. Z hubą wchodziło się do
zwierząt domowych i kadziło po trzy razy, aby je boska
moc chroniła od wszystkiego złego. Po trzy razy należało
oblecieć wokół domu dlo boskiego błogosławiyństwa
i wokoło sopy, coby się god nie pchoł. Potem hubę się
gasiło, często używana była także w roku następnym.
Niektórzy dla bezpieczeństwa wrzucali ją pod blachy, za
to na rok trza se było wyzdajać nowóm hube. Ogniem po-
sługiwali się chłopcy w wieku szkolnym, nie było jednak
pożarów, co świadczy o ich dużej odpowiedzialności.
Powolnemu zanikaniu tego pięknego zwyczaju przy-
służyła się głupota. Bywało, że niektórzy chłopcy chcieli
zawczasu przypalić hubę. To (nie wiadomo dlaczego)
było niedozwolone i wystawiający huby w stronę ognia
byli popychani i odpędzani. Z kolei zdarzało się, że jesz-
cze dobrze ksiądz nie wszedł do kościoła, a już nie było
od czego huby odpalić. I dziwić się tu zapobiegliwości
mniejszych chłopców, gdy widzieli dorosłych „hojro-
ków”, co nie rozpalali huby od watry, tylko brali sajte do
W parafii jurgowskiej, do której należała część
Czarnej Góry i Rzepisk, chłopcom od niepamiętnych
czasów z okresem Wielkanocy kojarzyły się „bazicki”,
„huby” i „krzón”. To była ich „chłopsko sprawa”. Nie
do pomyślenia było aby bazicki zrywać wcześniej niż
w sobotę rano przed Niedzielą Palmową. Kto pierwszy
wstał, miał te najpiękniejsze. „Nopiykniyjse były na wiyrz-
bowyk wiyrowcak”, kto tam mógłby wyjść, wiadomo, ino
śmiałe chłopciska. Po dorodności bazi wierzbowych stara-
no się przewidzieć czy rok będzie urodzajny. Gdy bazićki
były marne i nierozwinięte na końcach –zapowiadało to
nieurodzaj. Z bazicek robiono palmę – była to zwykła
wiązka bazi przewiązana wstążką. Ale za to jakże staran-
nie dobranych bazicek ! Obecnie w Niedzielę Palmową
znosi się do kościoła wszystko co mają w kwiaciarniach
i na jarmaku, a coraz mniej tyk piyknyk bazicek i tych
palm wykonanych własnoręcznie z przybraniem z miyrty,
czy barwinku. Ani dom ani szkoła nie starają się o zacho-
wanie środowiskowej odrębności, przy tym zwyczaju
upamiętniającego wjazd Jezusa do Jerozolimy. Poświę-
cone i zasuszone bazicki miały swoją symboliczną moc;
dawano je do kadzidła, gdy owce wychodziyły na wiesne,
wsadzano je pod pierwszą wiosenną skibę, przy sadzeniu
gruli do pierwszego wysadzanego worka okrowkók, żeby
grule obrodziyły. W razie gwałtownej burzy (nawałnicy)
bazicki i gromnicki wystawiano w oknach, jeśli się paliło
Bazicki, huby i krzón
Fot. J. Budz