background image
Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
14
koszty sądowe,adwokat/. Za pozosta-
łe korony kupiłem materiał na uszycie
ubrania i ubranie robocze w kolorze
niebieskim.
W październiku 1946 roku zosta-
łem wezwany na rozprawę sądową do
sądu dla nieletnich w Lewoczy. W po-
dróży towarzyszył mi ojciec. W są-
dzie spotkałem się z adwokatem, który
mnie pouczył, żebym mówił , że je-
stem niewinny.
Oskarżyciel wygłosił mowę, suge-
rując, że jesteśmy organizacją szpie-
gowską. Wymyślał jakieś bzdury, które
wywoływały u mnie uczucie wściekło-
ści. Sąd, nie mając żadnych rzeczowych
argumentów, uniewinnił mnie od za-
rzutu szpiegostwa i nie nałożył na mnie
żadnej kary.
W domu dowiedziałem się, że brat
Rudolf mieszkający w Krakowie po po-
wrocie do Polski z Bratysławy, zna-
lazł dla mnie w Polsce, w Zakopanem
miejsce w Państwowym Liceum Pe-
dagogicznym z internatem. Nie mając
szans na naukę w szkołach słowackich,
po dyskusji z rodzicami, postanowiłem
skorzystać z szansy na naukę w średniej
szkole w Polsce. Po kilku próbach uda-
ło mi się 24. Listopada 1946 roku le-
galnie przekroczyć w Niedzicy granicę
czechosłowacko – polską. Stąd pieszo
doszedłem do przystanku kolejowego
w Szaflarach, wsiadłem do pociągu i
w wagonie trzeciej klasy, bez bile-
tu, dołączając się do grupy młodzieży
szkolnej, dojechałem do Zakopanego.
Niedaleko od dworca kolejowego, przy
ulicy Chramcówki, w Leśnym Gro-
dzie mieściło się Państwowe Liceum
Pedagogiczne, do którego miałem się
zgłosić, aby podjąć naukę. Tu czekał
na mnie brat Rudolf. Dyrektor liceum,
profesor Jan Piechowicz, po rozmo-
wie z bratem i zapoznaniu się z moimi
świadectwami szkolnymi – słowackimi,
przyjął mnie do szkoły i do internatu.
W pokoju, do którego mnie dokwate-
rowano, mieszkało już kilku chłopaków
z którymi się zaprzyjaźniłem. Szybko
dotarła do mnie informacja, że miesz-
kańcy internatu muszą być z domu za-
opatrzeni w bieliznę pościelową, kołdrę
i poduszkę. Spałem na łóżku zaście-
lonym kocem, bez poduszki, przeście-
radła i kołdry do czasu aż otrzymałem
z magazynu UNRRA w Nowym Tar-
gu zieloną, wojskową kołdrę. Otrzy-
małem też wojskowe buty o dwa nu-
mery za duże, ale całe, z cholewkami.
Prześcieradło i małego jaśka pod gło-
wę nabyłem nieco później. Poszwę na
kołdrę uszyłem ręcznie z białego płót-
na. Wolny czas w czasie przerw w na-
uce wykorzystywałem na pranie oso-
bistej bielizny i pościeli w drewnianej,
pożyczonej balii. Do prasowania uży-
wałem pożyczane żelazko.
W szkole zakwalifikowano mnie
do 3.klasy gimnazjalnej, którą ukoń-
czyłem do półrocza a czwartą kla-
sę i mała maturę zaliczyłem do końca
roku szkolnego 1946 / 1947. W roku
1947 wprowadzono nową strukturę
organizacyjną szkoły, tworząc cztero-
letnie liceum pedagogiczne. Mnie za-
kwalifikowano do 3. klasy liceum,któ-
rą ukończyłem w roku 1948. Czwartą
klasę liceum i maturę zdałem w roku
1949. W wieku osiemnastu lat zosta-
łem nauczycielem.
Do Państwowego Liceum Pedago-
gicznego w Zakopanem przyjęto mło-
dzież ze Spisza i Orawy, która w latach
1939 – 1945 uczęszczała do słowackich
szkół. Uczniowie ci między sobą roz-
mawiali gwarą orawską i gwarą spiską,
gdyż nie znali literackiego, polskiego
języka. Dyrektor liceum zorganizował
dla nas intensywny kurs nauczania ję-
zyka polskiego. Dzięki temu stosunko-
wo szybko nauczyliśmy się czytać i pi-
sać po polsku. Poznaliśmy dość dużą
ilość literackich słówek polskich. Prze-
staliśmy być obiektami złośliwych do-
cinków naszych kolegów szkolnych.
Mój brat Rudolf zorganizował
w Krakowie zbiórkę książek, które nam
przysłał do Zakopanego. W ten sposób
powstała mała biblioteczka Związku
Młodzieży Spisko – Orawskiej, któ-
rej zostałem opiekunem. Wyjeżdżając
z internatu na letnie wakacje do Łapsz
Wyżnych, książki w obawie przed kra-
dzieżą, pakowałem w kartonowe pu-
dło i zabierałem z sobą. Do Nowego
Targu wiozłem je pociągiem. a stam-
tąd idąc pieszo, niosłem pudło na ra-
mieniu. Miałem do pokonania 20 km.
W Gronkowie zrobiło się już ciemno
i zaczął padać deszcz. Byłem zmuszony
poszukać jakiegoś noclegu. Jeden z go-
spodarzy przyjął mnie do domu i ułożył
do snu na „ pościółce” obok jego syna
Pomimo zmęczenia nie mogłem
zasnąć. Zaatakowały mnie insekty
i gryzły niemiłosiernie.
Wczesnym rankiem opuściłem go-
ścinny dom i udałem się w dalszą pie-
szą podróż. Za Groniem w kierunku
Trybsza wszedłem do niewielkiego
Liceum w Zakopanem, 1947 r. Od lewej: Ubysz, Fr. Payerhin, Krysia
Ludzie
Na Spiszu