background image
Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
19
Dziś, gdy krzyż jest zwalczany, a na Kościół
sypią się gromy z wielu miejsc – jakoś dziwnie
przypomina nam to czasy dzieciństwa. Sytuacja
jest o tyle niepodobna, że w latach 60-tych XX
wieku ludzie trzymali się wiary i nie wierzyli so-
cjalistom, dziś natomiast dają się coraz częściej
zwodzić. Wrogowie poukrywali się w różnych „do-
broczynnych” fundacjach, w mediach, w urzędach
krajowych i europejskich. Dziś trudno stwierdzić
kto przyjaciel, a kto wróg – jedno jest pewne:
znów chcą wywalić religię ze szkół, znów chcą
ściągać krzyże ze szpitali i sal lekcyjnych, znów
tak jak za „komuny” chcą wyrwać Boga z serc do-
rosłych i dzieci.
Księdza Karola Łysienia zapamiętałem,
jako że od pierwszej klasy szkoły podstawowej
uczył religii w Czarnej Górze rocznik 1956. Na-
uka w roku 1963 odbywała się suterynach niedo-
kończonego domu Andrzeja Młynarczyka, a po-
tem w domu Andrzeja Koszuta. Kończąc lekcje
w szkole szliśmy zatem „na religię” do prywatne-
go domu i była to prawie konspiracja, bo władze
krzywo na to nauczanie patrzyły. Zapamiętałem
te malowanki ze scenami religijnymi, które pie-
czołowicie kolorowaliśmy kredkami. Lekcje pole-
gały na opowiadaniu historii z Pisma Świętego,
na wyjaśnianiu przypowieści, ale też na odpyty-
waniu wyliczanek, prawd wiary, przykazań i grze-
chów głównych – zwłaszcza do momentu I Ko-
munii Świętej.
Kiedy więc w tym roku dowiedziałem się
o miejscu szkolenia jakie przeprowadzało Stowa-
rzyszenie Rozwoju Spisza i Okolicy od razu sko-
jarzyłem Sopotnię Wielką z miejscem urodzenia
i śmierci naszego proboszczaoraz wieloletniego
przewodnika duchowego. W przerwie zajęć nie
udało nam się znaleźć domu, z którego w ostat-
nią drogę wyniesiono ciało ks. Karola, choć by-
łem tu na pogrzebie. Na drugi dzień odnaleźliśmy
grób na miejscowym cmentarzu, gdzie pomodli-
liśmy się i zapili znicze. Udało się też odnaleźć
dom i panią Genię (siostrzenicę księdza), która do
śmierci mu pomagała i służyła opieką. Rozmowa
z nią i jej synem była bardzo sympatyczna. Prze-
kazano mi do zeskanowania wiele zdjęć, kartki
życzeniami od biskupa Karola Wojtyły, indeks
z okresu studiów, a nawet książeczkę wojskową
poborowego. Ta drogą kieruję od niej pozdrowie-
nia do wielu przyjaciół w parafii jurgowskiej, któ-
rych nie sposób naraz wymienić.
Ksiądz Karol Łysień urodził się 5 grudnia
1918 w Sopotni Wielkiej k. Żywca, tam też zmarł
w dniu 8 lipca 2003. Studia teologiczne odbył na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Jak wspomina pani
Gienia, tak się przejął przygotowywaną 50 rocz-
nicą święceń kapłańskich, że w przeddzień uro-
czystości trafił do szpitala, a niedługo potem za-
kończył swój żywot. Zanim przybył do Jurgowa
był m.in. wikariuszem w Jawiszowicach (1957–
1960) i w Czarnym Dunajcu. W przyszłym roku
minie 50 lat od przybycia Karola Łysienia do Jur-
gowa, 60 lat jego święceń kapłańskich i 10 lat
od chwili śmierci. Warto zatem ratować stare fo-
tografię i opisać pracę księdza, który był nie tyl-
ko szanowanym i odważnym duszpasterzem, ale
i ostatnim gazdą z prawdziwego zdarzenia.
W Jurgowie nie od razu jednak został pro-
boszczem po tragicznej śmierci ks. proboszcza
Józefa Węgrzyna (1945 – 1964), który 13 czerw-
ca utopił się w nurtach Białki wracając z odpustu
w sąsiednich Brzegach. Powóz z księżmi i woź-
nicą runął wraz z częścią mostu do rzeki wez-
branej falą powodziową. Ks. Karol jakimś cudem
uratował się, a woźnicę trzymającego się lejców
wyciągnęły konie. Biskup mianował nowego pro-
boszcza, który nie przypadł do gustu parafianom.
Rozpętała się „wojna o księdza”, którą podsyca-
ły niechętne kościołowi władze, co widać w ar-
tykułach prasowych z tamtego czasu. W sumie
doprowadzono do tego, że proboszczem został
mianowany ks. Karol Łysień, który jako człowiek
otwarty i wesoły bardzo przypadł ludziom do ser-
ca.
Ludzie bardzo przywiązali się do niego, a on
sam był szanowany i miał wielu przyjaciół.
Służył Bogu, a parafianom posługą kapłań-
ską w parafii jurgowskiej (wraz z częścią Czarnej
Góry i Rzepisk) prawie przez 28 lat. Moment roz-
stania nie był jednak zbyt sympatyczny. Poszło
o drzewo z lasu, który od dawien dawna dzie-
lił się na las „parafialny” i las księży (Ksiyndze
Goje). Z tego ostatniego, jako własności probosz-
cza korzystał, budując sobie na starość dom w ro-
dzinnej miejscowości. Byli tacy, którzy uważali
że powinien na miejscu budować nową pleba-
nię. Spowodowało to zgrzyty z niektórymi ludź-
mi i decyzję o pożegnaniu się z parafią. Jak sam
napisał w kronice parafialnej: „Niestety po dłu-
giej i owocnej pracy duszpasterskiej, od 1963 do
29.06.1990 r. Ksiądz Karol Łysień po kilku proś-
bach do Najwielebniejszej Kurii Metropolitarnej
w Krakowie opuszcza swoją parafię, gdzie stracił
zdrowie, ale oddaje parafię w ręce Księdza, który
będzie kontynuował dzieło Swojego godnego po-
przednika”. Następcą tym został ks. Władysław
Podhalański (
1990 – 2003)
, a po nim ks. Józef
Marek (
2003 – 2010)
. Obecnie (od 2010) pro-
boszczem jest ks. Stanisław Malarz wyświęcony
w
1983 roku,
a wikariuszem ks.
Łukasz Czarnik,
wyświęcony w 2011 roku.
Jan Budz
pozostał w Nowym Targu,
pracował jako drwal w lasach
pod Ludźmierzem. Kilka lat
później skorzystał z ogłoszo-
nej przez parlament czecho-
słowacki amnestii i powrócił
do rodzinnej wsi.
Pochowany został na
cmentarzu w Lendaku. Po
jego śmierci z inicjatywy ks.
Ferdynanda Machaya po-
wstał komitet uczczenia jego
pamięci, którego staraniem
18 października 1935 na gro-
bie Halczyna stanął kamien-
ny pomnik z tablicą w języku
polskim o treści: Wojciechowi
Halczynowi Straconemu -
przyjaciele z Polski. Błogosła-
wieni umarli, którzy w Panu
umierają ("Stracony" - to ro-
dzinny przydomek Halczy-
na). Kilka miesięcy później 17
marca 1936 z polecenia władz
czechosłowackich tablica zosta-
ła usunięta i zastąpiona tabli-
cą z napisem słowackim.
W 60 rocznicę śmierci 2
sierpnia 1992 w Łapszach
Niżnych, przy udziale wie-
lu zaproszonych gości, posłów
i senatorów odrodzonej Rze-
czypospolitej, w kościele para-
fialnym odsłonięto i poświęco-
no tablicę jego pamięci.
(Tu należy uzupeł-
nić, że ta drewniana tabli-
ca pamiątkowa wykonana
przez orawskiego patriotę
Alojzego Śmiecha zaginę-
ła (ponoć) w czasie remon-
tu kościoła PW Ś. Kwiry-
na w Łapszach Niżnych.
Jej kopię odlano w brązie
w pracowni prof. Czesława
Dźwigaja w Krakowie i po-
nownie staraniem Związku
Polskiego Spisza odsłonię-
to na budynku starej szko-
ły podstawowej usytuowa-
nej naprzeciwko kościoła
w ramach obchodów 75 -
lecia powrotu części Spisza
i Orawy do Polski (red.).
Zapaliliśmy znicze i wraz z Józefem Górką
pomodliliśmy się przy grobie naszego księdza
Ludzie
Na Spiszu
Ks. Karol Łysień – wspomnienie