Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
12
Ludzie
Na Spiszu
Z
anim zajmę się moją GE-
HENNĄ, opiszę mój dom
rodzinny, który mogę już na-
zwać drewnianym zabytkiem
budowlanym wsi Łapsze Wyżne.
Na niewielkiej parceli, tuż przy
drodze wiejskiej, w centrum wsi, moi
rodzice w roku 1922 zbudowali drew-
niany domek składający się z „izbecki”/
kuchni/, „izby”, „kumory”. Z komory
było wyjście po drabinie na strych. Pod
posadzką była wykonana z kamienia
mała piwniczka służąca do przetrzy-
mywania niewielkiej ilości ziemniaków
na bieżące potrzeby. Ziemniaki dosy-
pywano wg potrzeb z „dołka” zbudo-
wanego za wsią. Wzdłuż polnej drogi
prowadzącej ze wsi do ornych pól były
wykopane dołki pokryte drewnianymi
daszkami, otwieranymi w momencie
wybierania ziemniaków w celu uzu-
pełnienia piwniczki domowej. Ziem-
niaki w dołkach były przykryte grubą
warstwą słomy dla ochrony przed za-
marznięciem. Dołki zastępowały piw-
nice. W miarę rozwoju budowy domów
podpiwniczonych dołki likwidowano.
Od południa parcela graniczyła
z rzeką Łapszanką a od północy z dro-
gą wiejską. Od wschodu i zachodu mie-
liśmy sąsiadów. Przez to nasze moż-
liwości „rozwojowe” były całkowicie
ograniczone.
Nad rzeką Łapszanką ojciec zbu-
dował swój warsztat pracy – drewnia-
ną kuźnię kowalską. Lokalizacja kuźni
w tym miejscu ułatwiała pracę. Roz-
grzane „ryfy” żelazne uformowane na
obręcze, założone na drewniane koła,
łatwo było ostudzić i zahartować wrzu-
cając je do rzeki.
Pomiędzy kuźnią a domem wznie-
siono małą stajnię i „bojsko”z szopą na
siano. Dachy wszystkich budynków
okryte były gontami. Do sieni prowa-
dziło wejście zamknięte wrotami z de-
sek. Sień była równocześnie przejazdem
z drogi na podwórko. Przejazd był tak
wąski, że można było przejechać przez
niego tylko konnym wozem.
Wieś była bardzo gęsto zabudo-
wana. Obok siebie stały ciasno dom za
domem. Budowano nawet tak, że do
dwóch sąsiednich gospodarstw prowa-
dził jeden, wspólny wjazd i było jedno
wspólne podwórko. Ziemię oszczędza-
no pod uprawy rolne.
Mieszkańcy wsi byli prawie samo-
wystarczalni w zakresie produkcji żyw-
ności. Siano zboże /jęczmień, owies/,
uprawiano ziemniaki, buraki pastewne,
kapustę. Hodowano owce, kury, gęsi-
,kaczki, bydło i trzodę chlewną. Gro-
madzono na zimę siano dla krów, koni
i owiec.
Kobiety zajmowały się również pra-
cochłonną obróbką lnu, z którego tka-
no płótno niezbędne do szycia odzie-
ży, worków na ziemniaki. Uprzędzone
z lnu nici używano jako osnowę do
tkania na krosnach kolorowych chod-
ników na podłogi. Mężczyźni groma-
dzili i zwozili drewno na opał, w zimie
wywozili z obór na pola nawóz. Jesie-
nią dokonywano omłotów zbóż sto-
sując młockarnie napędzane kieratem
ciągnionym przez konia. Pozyskane
ziarno było poddawane czyszczeniu od
plew i gromadzone w sąsiekach.
Dziewczyny przez zimę przędły
len. W tym celu spotykały się kolejno
w ich domach, aby wspólnie przeby-
wając ustrzec się monotonii pracy. Na
czas spożywania obiadu prządki pozo-
stawiały kądziele i udawały się do swo-
ich domów. W tym czasie młodzieńcy
powynosili im ich kądziele w miejsca
trudno dostępne, np. na drzewa. Po-
wstało z tego powodu zamieszanie
i wesoła zabawa. Obserwując to za-
uważyłem, że dziewczyny miały w tym
dużą przyjemność.
Pisanie fragmentu „odprężające-
go” tekstu pozostawiam, aby powró-
cić do opisu zdarzeń nazwanych Moją
Gehenną.
Doprowadzony przed oblicze śled-
czego usłyszałem polecenie opróżnie-
nia moich kieszeni i wyłożenia na stole
ich zawartości. Gdy to uczyniłem, śled-
czy przystąpił do oględzin zapisanych
kartek. Przeczytawszy je zaczął zada-
wać mi pytania dotyczące mojej przy-
należności do nielegalnego, założonego
przez nas w Słowacji, Związku Mło-
dzieży Spisko- Orawskiej. Ponieważ
będąc w dużym stresie odmawiałem
odpowiedzi na zadawane mi pytania,
śledczy bił mnie po twarzy i głowie,
tak, że lała mi się krew z nosa i ust,
którą nie mogłem zetrzeć, gdyż chus-
teczkę do nosa, na polecenie śledczego,
wyłożyłem wcześniej na stół. Stojąc na-
chylony, widziałem jak krew kapie na
podłogę. Śledczy „obiecał” mi, że jeśli
nie będę zeznawał to mnie zastrzeli. Na
jego biurku leżał ostentacyjnie wyłożo-
ny rewolwer. Po dłuższym znęcaniu
się nade mną usłyszałem, że na darmo
stawiam opór, gdyż moi starsi koledzy
już wszystko „wyśpiewali”. Ale ja nadal
milczałem. Miałem wówczas nie całe
piętnaście lat. Za jakiś czas wyprowa-
dzono mnie do pomieszczenia obok,
Poszerzony CV
(cz.4)
Kartka z pamiętnika Franciszka Payerhina
Gospodarka R. Payerhina, widok od strony
południowej, lata 60 XX w.