background image
Na Spiszu nr 4 (81) 2011 r.
18
Ludzie
Na Spiszu
leżeliśmy na ziemniakach przykrytych
słomą. Sąsiadka w tych warunkach
urodziła córkę, która ciągle płakała..
Nie było wody, w suterynie panował
zaduch. Z zewnątrz dobiegał do wnę-
trza huk dział i warkot czołgowych
silników. W pewnym momencie, tuż
koło nas, rąbnęło tak silnie, że zaczę-
liśmy krzyczeć z przerażenia. Po pew-
nym czasie odgłosy wojenne były co-
raz słabsze. Wreszcie ktoś wyciągnął
z zewnątrz poduszkę z okienka i usły-
szeliśmy wołanie „german jest”.Odpo-
wiedzieliśmy, że niet. Zrozumieliśmy,
że dla nas wojna już się skończyła. Za
chwilę wyszliśmy z piwnicy i zobaczy-
liśmy naszych wyzwolicieli, żołnierzy
radzieckich o azjatyckich rysach. Do
naszego domu, razem z nami weszły
żołnierki, lekarki i sanitariuszki. Mama
natychmiast musiała gotować „CZAJ ”
dla wojska odpoczywającego przez jakiś
czas w naszym towarzystwie. Żołnierze
po opuszczeniu pomieszczeń naszego
domu pozostawili specyficzny, trudny
do zlikwidowania zapach.
Ojciec, w obawie przed rekwirowa-
niem, nasze krowy zapędził aż do czar-
nogórskich szop- stajni oddalonych od
wsi o kilka kilometrów. Mnie posłano
tam do pilnowania i karmienia tego do-
bytku. Mój dyżur trwał tam kilka dni
i nocy. W nocy spałem na słomie pod
żłobem. Nie odczuwałem wielkiego
lęku, ponieważ przebywał tam też mój
wujek Józef Kalata, były żołnierz ar-
mii słowackiej walczącej na froncie
wschodnim razem z Niemcami prze-
ciw wojskom radzieckim. Po tygodniu
otrzymaliśmy informację, że możemy
już powrócić do domu. W drodze po-
wrotnej nic złego się nie stało.
W domu przez okno kuchenne
widziałem zwożone na włókach, na
cmentarz przykościelny sztywne cia-
ła poległych żołnierzy rosyjskich i nie-
mieckich. Wiedziony ciekawością uda-
łem się na cmentarz, gdzie zobaczyłem
wykopany, duży otwór w ziemi. Obok,
na zamarzniętej ziemi leżały dziwnie
powyginane ciała żołnierzy radziec-
kich. Obok leżeli żołnierze niemiec-
cy, których później pochowano przed
ogrodzeniem cmentarza grzebalnego.
Liczba poległych żołnierzy radzieckich
była znacznie wyższa od liczby zabi-
tych żołnierzy niemieckich. W dole na
cmentarzu przykościelnym pochowano
zbiorowo Rosjan. Na usypanej mogile
postawiono wykonany z desek pomnik
uwieńczony dużą, czerwoną gwiazdą.
Po zakończeniu wojny ekshumowano
i wywieziono ciała Rosjan na cmentarz
wojenny. Ciał żołnierzy niemieckich
nie ekshumowano. W ramach obec-
nego obszaru cmentarza grzebalnego
Niemcy znaleźli się po przesunięciu
muru ogrodzeniowego. Na zbiorowej
mogile obecnie istnieje enigmatyczny
napis, który, moim zdaniem powinien
być zmieniony na zgodny z prawdą
historyczną.
W tym miejscu opisania wymaga
zdarzenie, tragiczne w skutku. Na koń-
cu wsi od strony wschodniej przebie-
gały okopy, o zdobycie których toczyła
się walka ze zmiennym szczęściem. Za
okopami w niedużej odległości, w głę-
bokim wąwozie prowadziła droga do
młyna. Przez ten wąwóz w poprzek
chciał przejechać rosyjski czołg. Nie-
stety wpadł do wąwozu i nie mógł się
z niego wydostać. Żołnierze wysko-
czyli z czołgu i zaczęli uciekać do swo-
ich. Niemcy pojmali jednego z nich
i zaciągnęli do piwnicy obok stojące-
go domu Józefa Howańca. Tam po-
łamali mu ręce i nogi, zawiesili go
na haku i podpalili pod nim połama-
ne drewniane meble. Widziałem jego
spalone ciało z kikutami rąk i nóg, wie-
zione na saniach na cmentarz. Widzia-
łem też wiele rozszarpanych, zamarz-
niętych ciał.
Po przejściu całej machiny wojen-
nej, po ucieczce policji, wieś całkowicie
bezbronna, zaczęła się obawiać napadu
mieszkańców okolicznych wsi. Profi-
laktycznie ludność zorganizowała we-
wnętrzną samoobronę. Mieliśmy dużo
broni i amunicji pozyskanej z okopów.
Ja, już 14. latek,z czerwoną opaską na
lewej ręce i z karabinem na ramieniu,
pełniłem we wsi wartę. Idąc, kolba ka-
rabinu uderzała mnie po piętach. Na
szczęście nie musiałem strzelać do zło-
dziei, ale strzelałem do wron siedzą-
cych na drzewach.
Pogorzelcy rozpaczali po utracie
swojego dobytku i dachu nad głową.
Wieś oswajała się z nową, powojenną
sytuacją.
Dzień 9. maja 1945 r. ogłoszono
Dniem Zwycięstwa, ale granica mię-
dzy Polską i Czechosłowacją nie zo-
stała jeszcze ustalona. Ludność wio-
sek spiskich w napięciu oczekiwała na
międzynarodowe decyzje w tej spra-
wie. Słowacy z wielkim zaangażowa-
niem starali się, aby granica nie była
zmieniona, to znaczy, by nie powróciła
na linię z 1939 roku.
W okresie przedwiośnia w 1945
Helena i Edward Payerhin, Żakowce 1947 r.