background image
Na Spiszu nr 4 (81) 2011 r.
21
moda noszenia w klapie marynarki
krzyżyka, co było szczególnie niemi-
le widziane przez dyrektora i profe-
sorów. Widać już wtedy zaczynała się
nagonka na wierzących. Uczniów no-
szących w klapie marynarki krzyżyki
nazywano pogardliwie-KRIZIKARE
/krzyżykarze/.
Nauka w szkole szła mi całkiem
nieźle. Lubiłem szczególnie fizykę,
dzięki której mogłem lepiej zrozu-
mieć otaczającą mnie rzeczywistość.
W okresie zimy, z moim kolegą Fran-
ciszkiem Gielatką, w wolnych chwi-
lach, chodziliśmy do domu kultury
pograć w ping-ponga. Ojciec Franka
był kuzynem mojej mamy. Ze sportów
interesował mnie hokej. W Kieżmar-
ku było wówczas lodowisko, na którym
rozgrywano mecze hokejowe. Podoba-
ła mi się szybkość gry i błyskawiczne
zmiany sytuacji na tafli. Sam w ho-
keja nie grałem. Nie miałem łyżew.
Moją edukację łyżwiarską odbyłem na
drewnianych, podkutych prętem meta-
lowym z kosy, łyżwach. Łyżwy trzeba
było mocno przywiązać sznurkami do
obuwia uszytego z owczego sukna. Jak
łatwo się domyślić, na takim sprzęcie
nie trudno było skręcić nogi w kostce.
W Łapszach, w czasie uczęszcza-
nia do szkoły podstawowej, po lekcjach
odwiedzałem samotnie mieszkającego
obok szkoły szewca, aby posiedzieć
z nim przez jakiś czas i porozmawiać.
Szewc Michałek naprawiał buty, ale
potrafił też uszyć buty na miarę. Mia-
rą było odpowiedniej wielkości kopyto.
Moje wizyty u szewca Michałka nie-
oczekiwanie zaowocowały tym, że sam
uszyłem sobie buty do jeżdżenia na
nartach, wykorzystując do tego cholew-
ki ze starych butów, wyprawioną skórę
z cielęcia i grubą skórę z krowy na po-
deszwy - „tałpy”. Bardzo chciałem jeź-
dzić na nartach, których nie miałem.
Wobec tego narty wystrugałem z „ja-
sienia”. Przody- noski nart za parzyłem
w gotujących się na piecu kuchennym,
ziemniakach dla świni. Blachy do trzy-
mania butów i zapięcia nart wyklepa-
łem w kuźni ojca. Marzenie o jeździe
na nartach spełniło się po skompleto-
waniu nart, wiązań, butów i kijków.
Kijki wykonałem z olszyny. Dzięki tym
zabiegom ojciec nie miał argumentów przeciw mojej jeździe na nartach. Zjeżdża-
liśmy z Bliźniej i Dalniej Góry, z Pałasówki, ze Śmietanioka, z Zabuły.
W kieżmarskim gimnazjum, z Łapsz Wyżnych oprócz mnie naukę pobierało
jeszcze kilku starszych ode mnie kolegów, m.in. Franciszek Stańczak, Józef Krzy-
sik, Tadeusz Bryja. Do gimnazjum uczęszczali też bracia Silanowie- Jan i An-
drzej, synowie Jana Silana z Jurgowa, przyjaciela Jana Plucińskiego, zagorzałego
działacza przedwojennego i powojennego na rzecz Polskiego Spisza. Wśród grona
działaczy na rzecz Spisza i Orawy znalazł się mój najstarszy brat Rudolf, przed-
wojenny uczeń gimnazjum w Warszawie, późniejszy członek założyciel Stowa-
rzyszenia Polskiego Spisza. W tym gronie znajdowali się również inni działacze
na rzecz Polski. Byli oni inicjatorami założenia tajnej organizacji na terenie Cze-
chosłowacji – Związku Młodzieży Spisko-Orawskiej, do której przystąpiło nas
pięciu uczniów kieżmarskiego gimnazjum. Na spotkaniu z przedstawicielami tej
organizacji otrzymaliśmy deklaracje do podpisania. Później wręczono nam legi-
tymacje. W długim horyzoncie czasowym nasza praca miała pomóc w odzyska-
niu etnicznie polskich ziem pozostających w obrębie Republiki Czechosłowackiej
po nieudanym plebiscycie.
Zanim zaczęliśmy jakąkolwiek działalność, zostaliśmy ujęci przez czechosło-
wacką bezpiekę i uwięzieni w kieżmarskim więzieniu. Stało się tak dlatego, gdyż
jeden z członków naszej organizacji miał skłonność do handlowania obcą walu-
tą. Syn właściciela stancji wiedząc o tym , przeszukując jego marynarkę, znalazł
w kieszeni deklarację ideową tej organizacji. Fakt ten zgłosił służbie bezpieczeń-
stwa. Franciszka Stańczaka zatrzymano w klasie szkolnej. Przyparty do muru wsy-
pał wszystkich członków. Następnego dnia tajniak przyszedł po mnie do klasy
w czasie lekcji i zabrał mnie do budynku SB na przesłuchanie. Ja również byłem
tak naiwny, że nosiłem w kieszeni wspomnianą deklarację i legitymację napisaną
po polsku. W drodze ze szkoły do budynku SB chciałem się tego pozbyć. Jed-
nakże byłem bardzo mocno pilnowany i nie udało mi się zniszczyć czy zjeść tych
kartek. W tym momencie zrozumiałem co to jest bezradność.
W budynku tajnej, Czechosłowackiej Służby Bezpieczeństwa zaczęła się moja
osobista GEHENNA.
c.d.n.
Ludzie
Na Spiszu
Wesele Andrzeja Skorupki z Anną Gryglak Łapsze Wyżne, w tle szkoła, lata 40. XX w., fot. ze
zb. Franciszka Payerhina
Wesele Andrzeja Skorupki z Anną Gryglak Łapsze Wyżne, w tle szkoła, lata 40. XX w., fot. ze
zb. Franciszka Payerhina