„Na Spiszu” nr 3 (57) 2005 r.
30
są głodne. Szczególnie to widać w Kirgistanie i Ta-
dżykistanie, gdzie przy parafiach tworzymy podsta-
wową, regularną formę dożywiania i jakąś działalność
kulturalną. Ponieważ nie są to katolicy i prawdopo-
dobnie nimi nigdy nie będą skupiamy swoją uwagę
na zaspokojeniu ich głodu i wpojenie podstawowych,
elementarnych zasad kultury. Uczymy, że się nie
kradnie, że się nie zabija, że trzeba być uczciwym, że
się nie kłamie.
Bardzo wrażliwi są rodzice synów, syn ich zda-
niem powinien mieć korzenie muzułmańskie. Chcie-
libyśmy, żeby jakieś korzenie mieli, jest przykro jeśli
nie ma żadnych.
Proszę wyobrazić sobie taką sytuację: Dzieci bie-
gają ze starymi pistoletami maszynowymi, prowadzą
walki uliczne między gangami.
Chcemy te dzieci ściągnąć z ulicy, dać im inny
świat wartości. W tym samym Duszanbe jest masa lu-
dzi starych, biednych, opuszczonych. Dla nich siostry
od Matki Teresy z Kalkuty organizują dożywianie,
pomagają im przetrwać. Dożywia się codziennie do
200 osób w dwu turach. Pracę swą siostry wykonują
z ogromnym poświęceniem, cierpliwością. Głodni się
zmieniają, opowiadają o swoich problemach. Jest też
mnóstwo alkoholików.
Mimo wielu naszych starań, wpajania podsta-
wowych wartości moralnych, podczas codziennego
obiadu dochodzi często do kradzieży. Po każdym
posiłku znikają jakieś talerze, łyżki czy widelce,
nie możemy się doliczyć np. kilkunastu talerzy po
obiedzie. Taka jest mentalność tych ludzi, niestety
są tacy jacy są i trzeba to przyjąć, zrozumieć ich
jako naszych braci i siostry, którzy cierpią.
- Czy są to zazwyczaj stali bywalcy, czy się zmie-
niają?
W 80% to są ci sami ludzie, reszta zmienia się. Podam
przykład chłopca, który uciekł z domu z jakiegoś tam po-
wodu. Znalazłem go pod mostem, bardzo zabiedzonego,
z gorączką i zaprowadziłem do sióstr. Nakarmiły go,
dały lekarstwa, ubrały. Przychodził do nas regular-
nie dopóki rodzice go nie odnaleźli i nie zabrali do
domu.
-Jak duża grupa ludzi, zarówno duchownych jak
i świeckich wspiera takie akcje?
To jest dzieło parafii,przywspółpracyzsiostramiza-
konnymi. Najlepiej współpracuje się z siostrami od Mat-
ki Teresy; są oddane do końca najbiedniejszym z bied-
nych, no a ze świeckich- często pomaga młodzież z tym,
że skład takiej grupy często się zmienia. Najpierw
zapalają się do pracy, kiedy zapał gaśnie - odchodzą,
przychodzą nowi i tak to się toczy.
Nikomu nie wypłacamy żadnej pensji. Jeżeli posia-
damy jakieś fundusze to przeznaczamy na zakup żywno-
ści, niezbędnych produktów. Radzimy sobie jak potra-
fimy. Często jeszcze nocą siostry myją naczynia, myślą
o przygotowaniach do następnego dnia.
- Czy udało się pozyskać stałych współpracow-
ników spośród miejscowego społeczeństwa, czy były
jakieś powołania do służby duchowej?
Ludzie są bardzo wrażliwi na wartości ducho-
we. Powołania są. Jest seminarium w Karagandzie,
gdzie obecnie 20 młodych ludzi przygotowuje się
do kapłaństwa. Są dwa nowicjaty męskie: francisz-
kanów w Ałma Acie i werbenkarnado (zgroma-
dzenie z Argentyny), który otwiera swój nowicjat
6 września b.r. w Duszanbe. Siostry zakonne też mają swo-
je nowicjaty przygotowujące dziewczęta. W sumie, w tej
chwili ok. 100 młodych ludzi przygotowuje się do pracy
w kapłaństwie lub do innych zajęć duchowych.
-A misjonarze?
Są. W 80% przybyli z Polski. O to ma do nas żal
cerkiew prawosławna, zarzucając nam chęć domi-
nacji, czy twierdząc wprost, że to inwazja Polaków.
A my nie mamy zbyt wielu innych chętnych do pracy,
do misji. Wprawdzie w Astanie są misjonarze 17 naro-
dowości m. in. Włosi, Hiszpanie, Szwajcarzy, Niem-
cy i Słowacy, ale rzeczywiście jest ich znikomy pro-
cent, zdecydowanie przeważają Polacy. Przyjeżdżają
z ogromną gorliwością, przekonaniem, że miejscowym
ludziom należy się opieka po wielu latach zaniedbania,
w myśl słów zmarłego Ojca Św. Jana Pawła II aby
stworzyć warunki.
I stwarzają warunki. Jest to także moja mi-
sja. Stwarzać warunki, szukać środków na realiza-
cję wielu zadań, chociażby na ogrzewanie kościo-
łów. Trzeba bowiem pamiętać, że tu klimat jest nie-
zwykle surowy; zimą temperatura spada do prawie
50 C poniżej zera, zima trwa 7-8 miesięcy w roku.
Trzeba liczyć się z ogromnymi potrzebami, ogrzać ko-
ściół, parafię, dotrzeć do tych ludzi. Są wioski do któ-
rych można dotrzeć tylko latem, w sumie tylko przez
trzy miesiące.
-Skąd pochodzi wsparcie, zwłaszcza ekonomicz-
ne, dla tego typu działalności?
Finanse pochodzą głównie ze Stolicy Apostol-
skiej w tym sensie, że koordynuje ona wszelką po-
moc płynącą z całego świata, także z Polski. Są tzw.
dni misyjne, podczas których kilka monet złożonych
w ofierze to tu, to tam przez różnych wiernych, ura-
sta w wymiarze globalnym do milionowych kwot. Jest
wielu sponsorów z USA, Niemiec, jest sporo sponta-
nicznych akcji gromadzących środki na nasze zadania.