background image
Na Spiszu nr 2 (79) 2011 r.
19
Kilkanaście wygodnych foteli
ułożonych w kręgu. Ponoć siedzenie
w kręgu jednoczy rozmówców. To nie-
zbędne, jeśli codziennie przez 40 dni na
miękkich fotelach siadają ludzie z pro-
blemem alkoholowym schowanym
głęboko w umyśle, a obok nich jeden
człowiek z problemem największym,
tzw. terapeuta. Jego zadaniem jest do-
tarcie do zakamarków alkoholowych
w umysłach pacjentów szpitala. Szpe-
ranie w alkoholowym życiorysie wywo-
łuje w nich ból – nieporównywalny do
wyrywania zęba – ból psychiczny. Wy-
daje im się, że biorą udział w jakimś
eksperymencie, nie mogą uwie-
rzyć, że stali się częścią wy-
śmiewanej niegdyś
terapii. Wy-
daje im
s i ę ,
że będą o sobie mówić komicznym ję-
zykiem np.: Jestem Piotr, piję od 10 lat,
a reszta odpowie: Cześć Piotr.
Nic bardziej mylnego…
Terapia to nie szpital
psychiatryczny!
Przed zgłoszeniem się do szpitala
Raku (dla kumpli szkolnych) wstąpił do
sklepu po dwie paczki papierosów i za-
palniczkę. Sięgnął do kieliszka w wieku
Lekarstwo na pijane życie
Przestanę pić – ile razy obiecywałeś to mamie, żonie, dzieciom, w końcu sobie samemu? W Poście
nie wezmę – ile razy zaklinałeś się na wszystkie świętości? E tam, tylko raz wypiję – a ile razy wra-
całeś do alkoholu?
Picie to choroba. Można się z niej wyleczyć tak jak zrobił to Raku.
15 lat. Ale jego organizm tak łatwo nie
daje za wygraną i zastępuje głód alko-
holowy kawą i papierosami. W sklepie
leciała akurat melodia W życiu piękne
są tylko chwile, kiedy Raku wychodził
i smagany wiatrem pojechał na terapię.
Dzięki mamie, która poprzez sąd skie-
rowała go na leczenie dał się zamknąć
na 40 dni. Chciał spróbować uwolnić
siebie i ją od nałogu.
Na terapię mogą zgłosić się też
sami zainteresowani. Niestety uzależ-
nieni często nie uważają alkoholu za
chorobę. Bunt wyraża
ostentacyjne wychodzenie z wykładów
albo narzekanie, że odwiedziny są tylko
raz w tygodniu. Poza tym obsługa szpi-
tala nie jest zbyt miła. Kiedy pacjen-
ta dorwie głód alkoholowy siostra nie
podaje tabletki na zawołanie. Chodzi
o to, aby uzależniony zdał sobie spra-
wę ze swojej choroby, poczuł że jest na
dnie. – Ordynator nigdy nie pokazywał
uczuć, ale kiedy mu powiedziałem, że jest
moim idolem, aż się wzruszył – mówi
wdzięczny Raku.
Każdy dzień w szpitalu zaczyna się
po studencku – od wykładów. W su-
mie to cykl 200 godzin o rodzinie, wy-
chowaniu lub kulturze – obszarów ży-
cia zaniedbanych przez alkoholików.
Prawdziwe starcie ze swoim pijanym
życiem przychodzi jednak po połu-
dniu. Wygodne fotele zapełniają się,
ludzie różnych zawodów siadają na-
przeciwko siebie. Pewnie z zewnątrz
to dziwnie wygląda, ale ci dorośli usa-
dowieni w kółku próbują czasem po raz
pierwszy mówić o swoim nałogu. Go-
rące fotele działają jak tabletka. Nie-
którzy łagodnieją, inni usprawiedliwia-
ją się, jeszcze inni przyznają do bicia
dzieci, rozbojów, gwałtów. To wywo-
łuje kłótnie i oburzenie w grupie. –
Najpierw nic nie mówiłem, nastawiony
byłem na słuchanie. Obawiałem się czy
w ogóle potrafię mówić tym samym języ-
kiem, co oni – mówi Raku. Przed przyj-
ściem na terapię dostał od mamy me-
dalik. Jest dla niego znakiem nowego
życia, dlatego gdyby kiedyś zaglądnął
do kieliszka, przysiągł sobie, że naj-
pierw ściągnie go z szyi.
Mały Książę: Czemu
pijesz?
Pijak: Aby zapomnieć.
MK: O czym zapomnieć?
P: Aby zapomnieć, że się
wstydzę.
MK: Czego się
wstydzisz?
P: Wstydzę się, że piję.
„Mały książę”
Antoine de Saint-Exupéry
Reportaż