background image
7
„Na Spiszu” nr 4 (54) 2004 r.
Jak co roku przed dniem Wszystkich Świętych
odwiedziliśmy grób Wojciecha Halczyna w Lendaku.
Zapaliliśmy znicze, pomodliliśmy się przy Jego grobie
i grobach jego rodziny, a także za spokój duszy Ś.P. Jaku-
ba Bednarczyka. Miejscowy cmentarz przechodzi duże
przeobrażenie. Ludzie chowani są w najstarszej części,
tej zaraz za wsią. Wiele nagrobków i krzyży zostało od-
nowionych. Zapewne dlatego nie udało nam się odna-
leźć żeliwnego krzyża z inicjałami JB. Wg Tadeusza Ło-
patkiewicza autora książki Z Lendaku i Maniów
1
był to
domniemany grób Jakuba Bednarczyka, autora szeregu
listów do rodziny, przyjaciół i dobrodziejów. Ponieważ
grobu nie odnaleźliśmy, wydawało się, jakby ponow-
nie odszedł w niepamięć ktoś nam bliski i wartościowy.
Jeszcze na miejscu w Lendaku kołatały się w głowie róż-
ne myśli i strzępy zachowanej pamięci o tym człowieku,
a zarazem jakiś wstyd, że tak rzadko tu przyjeżdżamy.
Pragnąc przywołać do pamięci wygląd nagrobka, po-
stanowiłem zajrzeć do książki którą udało mi się kupić
kilka lat temu w Krakowie. Zacząłem wertować kartkę
po kartce, aż okazało się, że przeczytałem nie tylko listy
ale także recenzję właśnie tej książki, jaką przysłał mi
kiedyś Tadeusz Trajdos
2
z dopiskiem odręcznym – „wy-
trwajmy”. Listy są żywym świadectwem epoki i ludzi,
którzy żyli 100 lat temu na Spiszu, dlatego powinien
się z nimi zapoznać każdy spiski humanista. Unikatowa
kolekcja 80 listów zachowała się i została podarowana
Muzeum w Żarnowcu przez córki Wacława Naake – Na-
kęskiego. Ten szczególny depozyt przeszłości tworzą: li-
sty nauczyciela wiejskiego z Maniów – Jędrzeja Bednar-
czyka, korespondencja woźnicy dworskiego w spiskim
Lendaku – Jakuba Bednarczyka, a także nieliczne listy
innych (Józefa Stupaka, Jana Hudaczka), w tym działa-
cza plebiscytowego na Spiszu – Wojciecha Halcyna.
Wróćmy do Jakuba Bednarczyka rodem z podhalań-
skich Maniów (ur. 26.06.1858), który w poszukiwaniu
pracy przeniósł się do polskiej wsi Lendak na węgier-
skim wtedy Spiszu i przyjął służbę jako woźnica we
dworze ks. Chrystiana Hohenlohe, właściciela dóbr pod-
tatrzańskich
3
. W Lendaku ożenił się i założył rodzinę.
Utrzymywał kontakt z działaczami Towarzystwa Szkoły
Ludowej, zarazem odbierał polską prasę i literaturę. Gro-
madził wokół siebie gazdów – sąsiadów aby się uczyć
pisać i czytać po polsku. W jednym z listów (1896) na-
pisał: Już się kilka ludzi nauczyło przynas czytać atesą
Wojciech Bierosik, Wojciech Chalczyn i Stefan galik Jo-
zef Vetter Jakub Szyszka Jan Hudaczek i Jozef i Franek
Sztupak. W innym liście informował: Ksiązki posłane są
Już aji w ameryce 11. bo toci cztermi wzieni zew sobą
11. Książeczek do ameryki zeby itam polskiego Języka
niezapomnieli Na jego prośbę ówczesny proboszcz zgo-
dził się, by polscy chłopi śpiewali w kościele godzinki,
litanie i różaniec we własnym języku. Korespondencja
urywa się na roku 1899, prawdopodobnie późniejsze li-
sty zaginęły. Dlatego mało wiemy o dalszych losach ich
autora. Z księgi zmarłych przechowywanej w urzędzie
parafialnym w Lendaku odnotowano: Jacobus Bednarcik
maritus Rosae Żmiowski, Rom. Catholici, zmarł 4 aprilis
1929 na rupturę i pochowany został na lendackim cmen-
tarzu przez Alexandra Fedora, parochusa
4
.
Jeśli mowa o listach z Lenadku, koniecznie trzeba
wspomnieć ich głównego adresata (odbiorcę) Wacława
Naake-Nakęskiego (1864-1945). Był to polski działacz
narodowy, publicysta i społecznik, który zetknął się z ta-
kimi postaciami jak Roman Dmowski, Stefania Sempo-
łowska, Gabriel Narutowicz. Zawodowo pracował przy
budowie tras kolejowych m.in. Chabówka- Zakopane,
dlatego czasowo mieszkał w Nowym Targu. Zajmował
się także zagadnieniami Spisza i Orawy. Tadeusz Łopat-
kiewicz w aneksie do publikacji zamieścił jako ostatnie
następujące jego wspomnienie
5
:
Pewnego razu ku późnej jesieni, będąc krótko
w Zakopanem, postanowiłem Bednarczyka odwiedzić,
o czem uprzedziłem go na kilka dni przedtem. Radość
jego nie miała granic, wprost nie wiedział jak okazać
swoją wdzięczność, że taki honor go spotyka. Byłem tem
mocno zażenowany. Zabawiłem tylko dzień jeden, bo
w całym Lendaku rozniosła się wieść, że przyjechał „pan
z Polski” do chałupy zaczęli zaglądać nawet ludzie obcy,
a że przyjechałem z aparatem fotograficznym i byłem
emigrantem z Królestwa, obawiałem się żeby z tego nie
wynikła jaka niepotrzebna chryja, któraby i na Bednar-
czyka mogła sprowadzić przykrości. Pamiątką po tych
odwiedzinach są dwie fotografje: na jednej jest Bednar-
czyk z całą swoją rodziną, na drugiej Halczyn z kilkoma
innymi.
Zadumani nad Spiszem, nad przemijaniem i tym co się stało