background image
9
„Na Spiszu” nr 2 (52) 2004 r.
moja mam próbowała coś zrobić, rozmawiając z nauczy-
cielami lub dyrektorem. Przykre było, że nie mogliśmy
występować, śpiewać, tańczyć na występach a przecież
byliśmy zdolni. Może to dlatego, że to Cyganie? Miałam
koleżanki, np. najlepsza była Iwetka Gombos i Walinka
i Baśka, oni mieli inne nastawienie, ich rodzice byli wspa-
niali, bywałam u nich w domu, to miało duże znaczenie dla
mnie, świadomość że ktoś mnie akceptuje. Te koleżanki
wiernie mi pomagały w szkole na lekcjach. Ze względu
na samotność, jaką miałam, podczas gdy dorastałam, za-
częłam obserwować widoki gór, malownicze krajobrazy
i zaczęłam rysować, tak iż moje prace były z bardzo dobrą
oceną. Kiedy ktoś w klasie nie potrafił rysować, mnie
prosili o pomoc [ale] odmawiałam tym głupcom.
Kiedy dowiedziałam się, że pójdę do szkoły za-
wodowej specjalnej, dla niesłyszących, nabrałam wiary
w siebie i [byłam] dumna że [będę] w Krakowie. Że to
odmieni moje życie. Niecierpliwiłam się, by szybko opu-
ścić tą głupią jurgowską szkołę. Nadeszła moja wolność
ukończenia szkoły podstawowej, uwalniając mnie od
cierpień. Wreszcie wyjechałam do szkoły zawodowej w
Krakowie, ciesząc się, ale niestety, jakże poczułam się
rozczarowana. Tam spotkałam te same przykre sytuacje,
byli to starszaki z trzeciej klasy, to oni dokuczali prawie
tak samo jak jurgowianie.
Upłynęło sporo czasu, mam obecnie 41 lat, do-
świadczyłam wiele, widziałam kawałek świata, wiem
jaki jest Miałam sporo przyjaciół, nawet byli to [ludzie]
wykształceni i moja rasa nie miała dla nich znaczenia.
Kiedy odwiedzam Jurgów, widząc tych, co doskwierali mi,
pokazuję im dumę, że coś osiągnęłam, że przewyższam
ich, niektórzy podziwiali moją zmianę. Jeden powiedział:
„Józka, aleś się zmieniła”, był pod wrażeniem i okazał mi
szacunek, choć w szkole nie rozmawiał ze mną i miał złe
nastawienie. Kiedy spotkałam kolegę z klasy, który mnie
bił, pluł, zwrócił na mnie uwagę, że nie jestem zwykłą,
podziwiał mój wygląd, wiedzę i sposób mówienia. Kole-
żanki też zdziwiły się, skąd tyle zmiany u mnie. Obecnie
nie mam do nikogo złości, jeśli chodzi o jurgowian, osią-
gnęłam swój cel, wiem kim jestem, rasa nie ma znaczenia,
mam duży talent. Obecnie od 1987r. prowadzę niewielką
firmę, co daje mi wielką satysfakcję. Wcześniej prowa-
dziłam pracownię krawiecką, teraz wykonuję reklamy.
Wiem, że obecnie życie jest inne, rzadko kto
by podobnie czynił, ale to co miało miejsce kiedyś, jest
przykre, to bolało, możemy tylko pomyśleć, że ci którzy
tak krzywdzili Cyganów, byli nierozumni, brakowało im
wiedzy, kultury. W ten sposób można zapomnieć chyba tłu-
maczyć wszystko. Oby nowe pokolenie Cyganów Romów
miało dobre życie, bezpieczne, bez takich upokorzeń. Tego
wszystkim Romom życzę. Niech to zrozumie Polak.
Józefa Kwiecińska, listopad 2002
Ta radość się skończyła i zaczęły się poważne pro-
blemy, gdy mama dała mnie do szkoły. W klasie nikt mnie
nie zaakceptował, brzydzili się mnie i [nikt] nie chciał ze
mną siedzieć w ławce, siedziałam sama. Do domu wraca-
łam z płaczem, mówiłam mamie, że nie chcę chodzić do
szkoły bo mnie przezywają, mama chodziła ze mną abym
mogła korzystać z nauki w szkole. Kiedy sama chodziłam
do szkoły, nadal mi dokuczali i nie zdałam do klasy 3.
Zostałam w 2 klasie, ponieważ przygłuchłam. [Wtedy]
znalazłam się wśród innych osób w klasie, ale to nic nie
zmieniło, tylko że była Teresa K., też była pochodzenia cy-
gańskiego, z sąsiedniego domu, i to ulżyło mi w tym, że do
końca szkoły z nią siedziałam. No i też zaczęły się proble-
my w szkole, szydzili ze mnie i przezywali mnie i Tereskę:
„cyganie śmierdzące”- opowiadali o nas i że moja mama
kradła i żebrała, co było nieprawdą. Przezywali mnie ba-
ranek z powodu moich włosów kręconych. Często mnie
popychali, pluli, mówili coś, co nie potrafiłam usłyszeć na
odległość ale wiedziałam, że chodzi o mnie, gdyż inni się
śmiali. A kiedy mijałam się, czy to ja czy ten ktoś, to zaty-
kali nosy jakby śmierdziała im ta moja rasa. Te cierpienia
i ból, z którym się zmagałam, nawet z płaczem, [spowo-
dowały] iż zrodziła się we mnie wielka złość. Stałam się
agresywna wśród tych co mi dokuczali i zadałam się z nimi
do bicia. Umiałam się bić jak chłopak, miałam siły, może
dzięki kuźni mego ojca, co często mu pomagałam, czasem
czułam się jak chłopak. Było mi to potrzebne aby walczyć
z tymi przeciwnikami w obronie o godność. Zaczęłam bar-
dzo nienawidzić tych, co mi dokuczali, [oni] byli z Rzepi-
ska i ze starszej klasy. Tak to znosiłam do końca tej szkoły,
[przez] 8 lat, żywiąc wielki gniew do nich i do siebie
i z czasem do rodziców. Myśląc dlaczego [tak jest].
Moje agresywne podejście było też do ludzi, którzy
zachowywali się tak samo jak ich dzieci w szkole. Ludzie
jurgowianie tez dokuczali innym Cyganom a ich dzieci też
cierpiały w szkole i probowałam [im] pomóc. Nauczycie-
le nie byli w stanie sprostać tej sprawie, głównie dlatego,
że oni też nie akceptowali nas, Cyganów. Wielokrotnie
Rodzina Walka Gila