background image
Na Spiszu nr 4 (85) 2012 r.
14
Fakty
Na Spiszu
W Canco, mimo ubóstwa tu panującego, można spotkać
się z gościnnością mieszkańców, którą to mieliśmy przyjem-
ność doświadczyć. Jeden z młodzieńców napotkanych na
drodze przechował nasze bagaże, po czym zaprowadził nas
do Señory mającej w swej ofercie lemoniadę oraz świeże
owoce. Jako że lemoniadę chciała przyrządzić z wody, któ-
ra mogłaby wywołać rewolucję w naszym układzie pokarmo-
wym, postanawiamy zjeść tylko kilka pomarańczy. Po cięż-
kim dniu, smak co prawda jeszcze nie dojrzałych, ale jakże
soczystych owoców, jest dla nas rajski.
Jeszcze przed zmrokiem udaje się nam odnaleźć gorące
źródła. Wykonujemy kilka pomiarów na miejscu oraz po-
bieramy próby do dalszych analiz. Okazało się, że woda na
wypływie osiąga temperaturę powyżej 50
o
C, dużo wyższą
niż podejrzewaliśmy.
Następnego dnia zwinęliśmy obóz, a dokładnie karima-
ty i śpiwory, i wróciliśmy do Huambo. Dopiero po powrocie
dowiedzieliśmy się jak ogromne mieliśmy szczęście śpiąc
spokojnie i nieświadomie w sąsiedztwie skorpionów.
Pozostałe badania okolic Kanionu
W czasie naszej ekspedycji, każdy członek wyprawy miał
określone zadania do wykonania. My, z racji naszych upodo-
bań, byliśmy przydzieleni do akcji górskich. Do naszych za-
dań należało także pobieranie próbek z wygasłych wulkanów
w okolicy miejscowości oraz badanie Hutkos, czyli ogrom-
nych rozpadlisk krasowych w trawertynach. Jednego dnia
mieliśmy także okazje pobierać próbki przy kopalni soli na
wysokości prawie 4000 m.n.p.m. Ciekawostką jest fakt, że
jest to 1-osobowa kopalnia, a właściciel, Señor Rodriguez
jest zarówno szefem, pracownikiem jak i księgowym. Nie-
stety z powodu oberwania się ścieżki, nie jest możliwy trans-
port urobku w dół do miejscowości i zaprzestano dalszego
wydobycia.
Po tym jak zjedliśmy w wiosce wszystkie kurczaki,
a świnkami morskimi (przyp. przysmak w kuchni peru-
wiańskiej) i starymi baranami nie byliśmy w stanie zaspo-
koić głodu, 12- osobowa ekspedycja ruszyła w dalszy teren.
Nasz zespół udał się wraz z dr Gałasiem, specjalizującym
się w wulkanizmie, na odległy i dziki teren pod wulkanem
Sabancaya. W tym czasie pozostała część wyprawy przenio-
sła swe badania w rejon Cabanaconde i Chivay.
Etap 2. - wulkany
Sabancaya (5 976 m.n.p.m.)
i Chachani ( 6075 m.n.p.m.)
Ważnym obiektem dla grupy skupiającej swe działania
na badaniach związanych z wulkanizmem była Sabancaya –
jeden z najaktywniejszych wulkanów w Peru, oddalony ok.
100km na NW od Arequipy. Ostatnia większa erupcja miała
miejsce w 2003 r. W planach grupy kierowanej przez dr A.
Gałasia, złożonej z 4 osób był zjazd do krateru w celu pobra-
nia prób i wykonania podstawowych badań in situ.
Transport pod
wulkan zapewni-
liśmy sobie sami
dzięki zaprzyjaź-
nionemu przewod-
nikowi z Chivay. Po
ok. 3h jazdy jeepem,
dotarliśmy na wyso-
kość 4700 m. n.p.m.
Przez kolejnych kil-
ka dni mogliśmy
liczyć jedynie na
swoje towarzystwo,
a przynajmniej tak
nam się wtedy wy-
dawało. Jak się
wkrótce okazało,
w pobliżu naszego
obozu można było
zauważyć ogromną
ilość tropów pozostawionych na pyle wulkanicznym przez
wiele gatunków zwierząt. Wśród nich pojawiały się również
ślady kotów. Po szybkiej analizie gatunków, jakie mogą wy-
stępować na tym terenie byliśmy pewni – mamy tu pumy.
Biorąc pod uwagę obfitość innego źródła pożywienia (m.in.
wikunie, wiskacze) mieliśmy cichą nadzieję, że nie będziemy
atrakcyjni kulinarnie dla tych miłych kociaków.