background image
Na Spiszu nr 4 (85) 2012 r.
15
Fakty
Na Spiszu
Pierwszy i drugi dzień poświęciliśmy na aklimatyzację
oraz rekonesans terenu. Trzeciego dnia w nocy rozpoczęła
się akcja górska. Niestety jedna z osób, w związku z ostrym
zatruciem pokarmowym i różnymi jego konsekwencjami,
pozostała w obozie, wyposażona w narzędzia do walki z pu-
mami, tj. nóż i lakier do włosów.
Akcja na wulkanie trwała ponad 12h. Duża odległość
oraz penitenty, czyli smukłe, ostrosłupowe formy śnieżno-
lodowe, występujące najczęściej na lodowcach gór wysokich
strefy zwrotnikowej i gorącej, miejscami wielkością dorów-
nujące człowiekowi, skutecznie odbierały siły ekipie zmie-
rzającej na szczyt. Zapadła decyzja o zdeponowaniu sprzętu
i próbie podejścia pod krater „na lekko”. Jednak kolejne pola
penitentów zniweczyły te plany i mimo dotarcia na wyso-
kość 5900 m.n.p.m. zdecydowaliśmy się
na odwrót. Pomi-
mo, że nie osiągnęliśmy podstawowego celu
, cała akcja wiele
nas nauczyła, a próby pobrane ze stoków wulkanu stanowią
również cenny materiał badawczy. Co więcej, trójka uczest-
ników akcji pod Sabancayą (P.Panajew, N.Utnicka-Łydek,
P.Łydek) postanowiła w ramach rekompensaty zdobyć tym
razem już nieaktywny wulkan - Chachani (6 075m.n.p.m).
Tym razem akcja zakończyła się pełnym sukcesem i całej
grupie udało się stanąć na szczycie.
Etap 3. – Cusco i Machu Picchu
Razem z kolegą, Pawłem Panajewem, który na co dzień
pracuje jako geolog górniczy i ratownik na kopalni miedzi,
wybraliśmy się już typowo turystycznie do Cusco, a później
także do Machu Picchu. Widoki zapierały nam dech w pier-
siach. I gdyby nie mały incydent w hotelu w Cusco – kradzież
naszych ręczników, wszystko przebiegło by gładko i po na-
szej myśli.
Etap 4. – Cordillera Blanca
Po 3 tygodniach pobytu w Peru nasi towarzysze wrócili
do Polski, a nam do odlotu pozostał jeszcze ponad tydzień,
który postanowiliśmy przeznaczyć na wyjścia w góry.
Udaliśmy się więc w rejon Cordillera Blanca, najwyższe-
go pasma górskiego w Peru. Dotarliśmy do Hualcayan (3500
m.n.p.m) i tutaj zaczęły się prawdziwe przygody. Jedną z ta-
kich przygód był fakt, że prawie straciliśmy nasze kijki tre-
kingowe. Podczas, gdy kupowaliśmy bilety wstępu do parku,
dziewczynki w wieku 5-6 lat żywo zainteresowały się na-
szym ekwipunkiem. Z rozmów na migi wywnioskowaliśmy,
że chcą sobie potrzymać na chwilę kijki, więc je im daliśmy,
co nie było zbyt dobrym pomysłem, jak się później przeko-
naliśmy, próbując przez 15 min odebrać im nasz dobytek.
Tak czy siak, dostaliśmy nauczkę – nigdy więcej nie dawać
peruwiańskim dzieciom nic do ręki! Podpadliśmy tym