background image
Na Spiszu nr 2 (87) 2013 r.
5
Wydarzenia
Na Spiszu
mieszkańcy Polskiego Spisza zawdzięczamy m.in. Wojtkowi Hal-
czynowi wiele. Gdyby nie on i jego towarzysze, pewnie bylibyśmy
poddani wynarodowieniu i postępującej asymilacji ze Słowaka-
mi. Utracilibyśmy niechybnie swoją ojczystą mowę, polskiego
ducha i góralską tożsamość.
– Co zachęciło Wojciecha Halczyna do tego, żeby jedno-
znacznie stanąć w zabiegach o te granice Polski po drugiej stro-
nie Karpat?
– retorycznie zapytał i odpowiedział. – Miał
dwie rzeczy w swoim sercu. Był bardzo przywiązany do wiary
katolickiej, a była obawa, że gdy przyjdą Czesi na te tereny, to
będą prześladować wyznanie katolickie. Dla niego była to waż-
na motywacja do działania, o Słowakach się nie mówiło, domi-
nującą rolę pełnili Czesi. Drugie to przekonanie o polskości tego
ludu. Powiem szczerze, że także ten grób jest świadkiem histo-
rii, w której brak logiki. Granice wytyczono nie tak jak Halczyn
chciał. Najpierw Lendaku nie objęto plebiscytem, potem z niego
zrezygnowano, gdy latem 1920 roku wojska rosyjskie stanęły
pod Warszawą. Czechosłowacja nie chciała puścić pomocy dla
wojsk polskich w krytycznym monecie przed Bitwą Warszaw-
ską, chodziło o broń i amunicję z Węgier. Chcieli w zamian wy-
musić korzystną decyzję za Magurą Spiską, a także na Orawie
i Śląsku Cieszyńskim. W efekcie powołana przez mocarstwa Ko-
misja delimitacyjna rozgraniczyła tereny. Podział tego teryto-
rium jest nielogicznym wynikiem tych pertraktacji. Wojciech
Halczyn został w Nowym Targu, młode państwo polskie dopiero
się kształtowało i nie gwarantowało pomocy. Skorzystał z ogło-
szonej w Czechosłowacji amnestii i powrócił do Lendaku. Cały
czas do końca swojego życia był traktowany jako zdrajca. Łatwo
zrozumieć Halczyna, który pragnął, by wioska była po stronie
polskiej. Ale trzeba też zrozumieć większość mieszkańców, dla
których granica za Lendakiem oznaczała odcięcie od pobliskich
miast spiskich. W efekcie odcięto Wojciecha od wszelkich kon-
taktów z Polakami. Pisał jednak listy, szukał kontaktów z po-
dróżnymi, wychodził ku granicy i patrzył ze swojej Ojcowizny
w stronę Polski, jego Ojczyzny, z którą swoim duchem nadal był
związany. Kiedy zmarł, przyjaciele z akcji plebiscytowej ufundo-
wali mu ten nagrobek, tablica nagrobna była w języku polskim.
Nawet ten drobny napis nie podobał się władzom. Taki był okres,
przyszli i zmienili. Często tu stoimy i modlimy się nad jego gro-
bem. Uważamy, że był sercem i duszą związany z Polską. On
i jego przyjaciele byli świadomi polskiego pochodzenia mieszkań-
ców Lendaku. Jego życie, postawa, modlitwa, związek z rodziną,
wsią też o tym świadczy. Należy mu się szacunek jako Polakowi
i trzeba mu oddać cześć po polsku, choćby cała opinia publiczna
była temu przeciwna. Dla nas to postać, którą nie zapomnimy
i naszym dzieciom to zobowiązanie przekazujemy. Nie robimy
tego dla afery politycznej, przychodzimy na grób bez rozgłosu,
czasem odwiedzamy rodzinę, kościół i wspólnie się modlimy.
O zgodę, o spokój jego duszy. Jest rachunek krzywd, ale historia
i polityka, a także upływający czas zmuszają do refleksji i prze-
baczenia. Chcielibyśmy jednak, żeby tablica z akcentem polskim
na grobie tego naszego patrioty wróciła. Chodzi o drobny gest,
który z pewnością Wojtkowi by się spodobał. Byłoby to napra-
wienie krzywdy wyrządzonej po śmierci. Krzywdy, którą akurat
naprawić się da. Dlatego dziękuję członkom Motocyklowego Sto-
warzyszenia Pomocy Polakom za Granicą Wchód – Zachód, dzię-
kuję za obecność panu konsulowi, koleżankom i kolegom, którzy
w dobrej wierze o to od wielu lat zabiegają.
Staraniem komitetu uczczenia pamięci Piotra