background image
Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
35
Wydarzenia
Na Spiszu
Na dzień 16 marca 2012 roku
w zakopiańskiej willi „Koliba” zapo-
wiedziano spotkanie poświęcone po-
tomkom polskich osadników z Podha-
la i Spisza na ziemi węgierskiej. Przy tej
okazji miała miejsce również promo-
cja dwóch publikacji: pierwsza Jadwi-
gi Plucińskiej – Piksy pt. „Wędrujący
Apostołowie”, zaś druga Ryszarda M.
Remiszewskiego pt. „Derenczanie”.
Oboje przyjaciele opowiedzieli
o swoich odkryciach związanych z gó-
ralską wsią na ziemi węgierskiej, a tak-
że zaprezentowali serię zdjęć, które były
swoistym reportażem z kilku podróży
na Węgry. Zrobiło się ciepło i swoj-
sko, i nic dziwnego, że na zakończe-
nie spotkania podziękowano im okla-
skami. Obecni goście chętnie nabywali
obie pozycje, tym bardziej, że zawiera-
ją wiele niepowtarzalnych kolorowych
zdjęć. Nie bez znaczenia była też moż-
liwość uzyskania autografów. Myślę, że
każdy kto nabędzie książki pozna hi-
storię niebywałą, która wydaje się baj-
ką, a jest jednak faktem pouczającym
także dla współczesnych. Na uwagę za-
sługuje rola jaką odegrała osobiście Ja-
dwiga Plucińska, jeśli chodzi o szereg
historycznych, czasem przypadkowych
odkryć, które zaczęły się chwilą stwier-
dzenia, że kobiety pochodzące z De-
renku posługują się taką samą gwa-
rą jak „moje ciotki w Jurgowie”. Potem
przybywało współpracowników: Janusz
Kamocki, Ryszard Remiszewski, Tibor
Remias i Józef Remiasz, ks. Jan Byrski,
Józef Padoł wraz z Jolantą Poros i Ste-
fanem Remiasem, a także inni.
Patrząc na slajdy i zdjęcia publi-
kacji oczyma wyobraźni (po pierwsze)
zobaczyłem wioskę w dolinie otoczonej
wierchami, ale brakuje w niej potoku,
tak naturalnego dla naszych górskich
dolin. Kiedy ok. 1717 roku przybyli tu
górale ze Spisza i Podhala teren wioski
był wymarły po epidemii dżumy jaka
szalała tam w latach 1710-1711. Jeśli
ktoś z Węgrów nie umarł od choroby,
to uciekł z wioski i nie wracał. Pola-
cy osiedlili się tam, gdzie inni wyginęli
– u podnóża zamku Sadwar w górach
na północ od Miszkolca. Osiedlili się
nie z chęci przygód tylko z woli walki
o lepsze życie i możliwość posiadania
kawałka ziemi, z której utrzymałaby się
rodzina. Jedni twierdzą, że wypatrzyli
tę ziemię jako żołnierze oddziału kuru-
ców, inni że zostali sprowadzeni przez
magnata o nazwisku Esterhazy, jeszcze
inni że była to spontaniczna wielofa-
zowa migracja w poszukiwaniu warun-
ków do życia, a górale byli już wtedy
bardzo operatywni i ruchliwi. Opto-
wałbym za tym trzecim wariantem,
który potwierdzają zapisy kronikarskie
oraz w kościelnych księgach parafial-
nych, szczegółowo przebadanych przez
miejscowego historyka Tibora Remiasa
(potomka polskich osadników).
Oczami wyobraźni widzę też zmar-
twionych ludzi, którym w obliczu wie-
ści o nadchodzącej wojnie otrzymują
„propozycję” opuszczenia rodzinnego
gniazda, bowiem możni upatrzyli so-
bie tak tereny łowieckie. Widzę pła-
czące kobiety i dzieci, które w 1943
roku wbrew ich woli wysiedlono ze wsi
i rozparcelowano po kilkunastu wsiach
w okolicy. Brakowało mężczyzn – oj-
ców, których powołano w służby do
armii i nie zapobiegli oni wyburzeniu
wszystkich domów, a nawet kościoła.
Otóż wyjaśniam, że ludziom tym dano
ekwiwalentne gospodarstwa, ale wy-
siedlono z rodzinnej wioski, która była
w środku lasów, bo utworzono tam
zamknięty rewir łowiecki. Widzę my-
śliwych, zabite żubry i niedźwiedzie.
Patrząc zaś na slajdy Ryśka Remiszew-
skiego widzę pusta dolinę, którą prze-
mierza procesja ludzie idących na mszę
świętą, potem na cmentarz. Zaiste jest
to widok tak polski, że więcej dowo-
dów nie potrzeba. Były jednak próby
podporządkowania ludności Derenku.
Asymilacja z racji izolacji lasami, języ-
kiem, kulturą i wyznaniem długo była
powstrzymywana. Stała się faktem do-
piero w rozproszeniu. Dla Węgrów po
II wojnie światowej historia polskie-
go pochodzenia nie miała większego
znaczenia i jako Słowian uczono na-
szych górali języka słowackiego. Do-
piero przypadkowe badania polskich
naukowców: Ewy Krasińskiej, Ry-
szarda Kantora oraz Urszuli Kaczma-
rek zmieniły ten stan rzeczy. Mimo to
próbowała ich jeszcze po 1990 „skap-
tować” mniejszość słowacka na Wę-
grzech, której przedstawiciele góra-
li pochodzących ze Spisza i Podhala
chętnie zaliczają do swoich szeregów.
Niestety wbrew słowackim oczekiwa-
niom oni nie poszli na to i stale oświad-
czali, że „ My som Polocy”.
Dlaczego Polocy ? Otóż świadczą
o tym zapisy kronikarzy węgierskich,
Poczytaj mi mamo,
o Derenku
Zaproszenie Zarządu Towarzystwa Muzeum Tatrzańskiego
im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, które dotarło
na moją pocztą elektroniczną, a które wystosował Bronisław
Chowaniec-Lejczyk, natychmiast pobudziło wyobraźnię i to
podwójnie.
Promocja publikacji o Derenku – Jadwiga
Plucińska-Piksa i Ryszard Remiszewski
wpisują dedykacje autorskie,
fot. J. Kowalczyk