background image
Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
38
Owca symbol gór i górali „dożyna-
na” jest już nie tylko wskutek otwarcia
granic i wolnego handlu w skali Eu-
ropy, ale też z uwagi na szereg obo-
wiązków biurokratycznych, które jak
tsunami spadły na naszych obywateli
przywykłych do gospodarskiej „wolno-
ści”. Kiedy rejestrowano oscypka jako
produkt regionalny chroniony na ob-
szarze Unii Europejskiej nikt nie prze-
widywał biurokracji jaka się z tym wią-
że. Teraz nie tylko gazdowie, ale też
wielu baców odczuwa tę rejestrację jak
koński „chomont” nadziany ludziom
na szyję. W gruncie rzeczy poza kil-
koma wcale nie śmiesznymi pokazów-
kami ochrona oscypka jest iluzorycz-
na, a obwarowania prawne kolosalne.
A klient i tak jak dawniej decyduje co
kupi i co zje. Jeśli sytuacja nie ulegnie
zmianie okaże się, że rejestracja to tylko
kij, którym można uderzyć kiedy trzeba
i kogo trzeba.
Kiedy kuśnierze zaczęli masowo
sprowadzać niezwykle tanie skóry z za-
granicy całymi kontenerami upadł skup
w całym regionie, a skóra z owcy gór-
skiej stała się trudno zbywalnym odpa-
dem. Kiedy nazwłóczono taniej wełny
z całego świata do polskich przędzalni
upadł jej skup na miejscu i do dziś nie
wiadomo co z tą wełną robić, a owce
trzeba strzyc. Pozostał jeszcze skup ja-
gniąt, głównie na eksport do Włoch,
zapoczątkowany gdzieś w 1985 roku
przez baców, którym przewodził wte-
dy Jan Mucha z Gronia. Eksport pro-
wadzony przez Związek Hodowców
Owiec i GS-sy dawał wszystkim nie-
złe korzyści. Pierwsze objawy kryzysu
pojawiły się po upadku „komuny”. Po-
tem z polskim eksportem zaczęła kon-
kurować Słowacja i Węgry. W końcu
wyrównanie kosztów hodowli w kraju
i za granicą z roku na rok zmniejszało
dochody, a uzyskiwane ceny pogarszają
opłacalność z uwagi na inflację. Nato-
miast Włochom zaoferowano ostatnio
tanie jagnięta w Rumunii i Bułgarii.
Osobnym rozdziałem jest niezdrowa
konkurencja pomiędzy polskimi firma-
mi, które importer skrzętnie wykorzy-
stuje dla obniżenia cen skupu.
W tym roku cena za jeden kilo-
gram jagnięcia żywej wagi oscylować
będzie około 9 złotych i nie zmienia się
chyba od 10 lat. Czasy kiedy wysyłano
50. tysięcy jagniąt z Podhala i Spisza są
dziś tylko wspomnieniem. Do niedaw-
na sukcesem był eksport 25. tysięcy ja-
gniąt. W tym roku w ocenie dyrektora
Jana Janczego ze Związku Hodowców
Owiec z uwagi na ceny, ale też na biu-
rokratyczne ograniczenia uda się skupić
zaledwie 5. tysięcy jagniąt. Biurokra-
cja narzucona przez Brukselę sprawia,
że gazdowe i bacowie likwidują swoje
drobne stada. Przetrwać to mogą tyl-
ko cierpliwi, którzy z racji ilości owiec
wytrzymają nawał ewidencji, kosztów
kolczykowani, transportu, czipowania,
badań i zaświadczeń weterynaryjnych.
Takim to sposobem z braku ko-
ordynacji i przy indolencji władz pań-
stwowych oraz samorządów, przy
marginalizacji organizacji rolników
i hodowców znika z górskiego krajo-
brazu owca – symbol gór i górali. Jesz-
cze ci, którzy posiadają duże kierdele,
zwłaszcza bacowie, ratują regionowi
cząstkę wizerunku. Szkoda jednak tych
tysięcy drobnych tradycyjnych stad po
15-30 owiec, które do niedana były
przy każdym domu. To głównie dzię-
ki nim świeża baranina od św. Jakuba
do później jesieni gościła na naszych
stołach jako pokarm powszedni. Dziś
stała się mięsem luksusowym i rzad-
ko spotykanym. W zamian zajada-
my się mięsem niewiadomego pocho-
dzenia, przy którym nawet określenie
„polska świnia” jest niestety tylko mi-
łym wspomnieniem.
Jan Budz
Unia chroni oscypka
i wykańcza owce
Jakimś dziwnym trafem o kilkunastu lat nie opłaca się siać zbo-
ża, ani sadzić ziemniaków (grul). Zapominamy jak wyglądał
len, a nawet koniczyna. Kury na wolnym domowym wybiegu
idą do lamusa historii, bo jajka z ferm były tak tanie, że uzyska-
ne (zniesione) w gospodarstwie nie pokrywały ceny zjedzonego
ziarna. Narzędzia i maszyny na zakup których poszła „kupa”
pieniędzy rdzewieją w boiskach i „jatach”. Od upadku „komu-
ny” nie opłaca się chować świń, bydła, no chyba że mlecznego,
a ostatnio także owiec.
Felieton
Na Spiszu