background image
Na Spiszu nr 1 (82) 2012 r.
44
Odeszli dO wiecznOści
W dniu 24 stycznia zmarł Prof. dr hab. Krzesław
Stokłosa, wybitny naukowiec, profesor Katedry Chemii
Wydziału Towaroznawstwa Uniwersytetu Ekonomicz-
nego w Krakowie, wychowawca wielu pokoleń młodzie-
ży, syn Józka Stokłosy, jednego z czterech „studantow”,
którzy w ostatnich latach XIX wieku, podczas swych
letnich wędrówek po Podtatrzu odkryli dla Jurgowian
Polskę a dla Polski Jurgów.
Gbeł śpiski
Z gospodarką rolną na Spiszu coraz gorzej. Coraz gorzej
jest też z pamięcią o pochodzeniu różnych nazw, a zwłasz-
cza miar. Hektary i ary są dziś w powszechnym użyciu, ale
na Spiszu nadal pokutuje niespotykana gdzie indziej miara
tj. „Gbeł”. Gbel spiski wspominany jest w tekście wizytacji
Zsigraya z 1700 roku i wg Tadeusza Trajdosa w tamtym cza-
sie oznaczał 48 litrów. Gbeł, jako nazwa spolszczona jest
też na Polskim Spiszu odpowiednikiem 10 arów. Zatem 10
gbełów to 1 hektar.
Jeszcze niedawno nasi dziadkowie, nasi ojcowe mawia-
li: Móm zasioć zogón ode gbeła. Ale też ta miara powierzchni
miała swój odpowiednik w pewnym czerpaku drewnianym
zwanym „gbeł”, mniejsze wiaderko określano jako „wiyrtel”.
Na gbeł składały się cztery wiyrtele. Co prawda rzadko, ale
czasem na worek jarcu (ok.50kg) mówiło się worek gbeło-
wy. Jeśli zagon (kawołek – fałatek) był mniejszy, to gazdowie
określali potrzebną ilość zboża na wiyrtele - „hań na brzyzku
zasiołek trzi wiyrtele jarcu”. Albo też: zasiołek ode gbeła owsa.
Tenże jednak gbeł zamgagurski liczyłi ok. 28 litrów (nie zna-
czy kilogramów).
Szukając pomocy wśród językoznawców od Jana Waw-
rzyńczyka otrzymałem kilka dalszych ciekawych informa-
cji o wyrazie "gbeł". Po pierwsze można o nim przeczytać
w ważnym dla Polski czasopiśmie "Język Polski", wyda-
wanym w Krakowie, w roczniku XXXV (1955), s.114.
"Gbeł" według Słownika warszawskiego (t. 2, 1902) jest
archaizmem i znaczy to samo, co "kubeł", jest germani-
zmem. A może ktoś z naszych czytelników, zwłaszcza gaz-
dów, mógłby rzucić więcej światła na tę ciekawą miarę ?
JBK
Nie pal, bo dadzą
ci popalić!
Wraz wiosną także i w tym roku powrócił problem
z podpalaniem suchych łąk. Strażacy marnują czas i pienią-
dze na gaszenie podpalonych traw. Jakie to niesie skutki
widzieliśmy w telewizji na przykładzie słowackiego zamku
Krasna Horka.
Ten kto podpala suchą trawę musi się liczyć, że dojdzie
ona do lasu albo do zabudowań. Wypalanie traw to także
bardzo duże zagrożenie dla lasów. Straty sięgają wtedy setek
a nawet milionów złotych. Sprawca musi się liczyć, że firmy
ubezpieczeniowe nie odpuszczą i wraz z Policją będą drążyć
dochodzenie do skutku. Potem po uzyskaniu wyroku sądo-
wego nękać podpalacza poprzez egzekucję komorniczą, bo
za swoją głupotę trzeba płacić rachunki.
Strażacy przypominają, że wypalanie łąk jest nielegal-
ne. W dodatku pożary te niszczą rodzimą faunę i florę, i nic
bardzie błędnego niż przekonanie, że w ten sposób gleba jest
lepiej przygotowana do późniejszej uprawy. Jest wręcz prze-
ciwnie! Pożary takie zagrażają zwierzętom i owadom, nisz-
czone są pędy i korzenie roślin wieloletnich, giną najcenniej-
sze gatunki roślin, niszczone są mikroorganizmy niezbędne
do utrzymania równowagi biologicznej. Pożary te obniża-
ją także plony, marnotrawią wartościową paszę, naruszają
strukturę gleby, powodują jałowienie ziemi.
Warto podkreślić, że podpalenie łąk może się wiązać
z utratą dotacji unijnych, czego już w tym roku doświad-
czyli rolnicy na Śląsku. Kontrole zaplanowano również w
innych regionach Polski.
Paragraf
Gwara
Na Spiszu
Nie pal, bo dadzą
ci popalić!