background image
33
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
włączyły okupowane części Polskiego Spisza i Orawy
w obręb własnej administracji. W ten sposób powstała nowa
granica między okupowanym przez Niemców Podhalem
a okupowanym przez Słowaków Spiszem. Zarazem te
bezprawne akty choć nieformalnie ale faktycznie zlikwi-
dowały granicę na Zamagurzu Spiskim. Znajomości we
wsiach podhalańskich ułatwiały w czasie wojny nie tylko
przemyt ale także pomoc kurierom polskiego państwa
podziemnego, którym Spiszacy często pomagali.
Po II wojnie światowej przywrócono granicę po-
między Polską i Czechosłowacją wg stanu z 1920 roku.
Okres przesilenia wojennego zima – wiosna 1945 roku to
zarazem czas ogromnych migracji na Słowację z terenu
Polskiego Spisza. Zanim granicę obsadzono wojskami
nasi Spiszacy przesiedlali się na majątki poniemiecki
na środkowym Spiszu. Można powiedzieć, że po pierw-
szej, a zwłaszcza po drugiej wojnie światowej Słowacja
„wyssała” nam najzdolniejsze jednostki, które mogły
stanowić podstawę bardzo wątłej do dziś inteligencji spi-
skiej. Nowa komunistyczna władza ludowa uszczelniała
granice w obawie przez szpiegami (wrogami klasowymi),
a w przygranicznych strażnicach roiło się od wojska. Lu-
dzie mimo zakończenia wojny byli bardzo niezadowoleni
z utrudnień zwłaszcza w kontaktach rodzinnych. Zgrozą
powiało kiedy na Łapszance zastrzelono kobiety, które
wracały z Osturni. Ludność zobowiązana była do orania
i bronowania szerokiego na kilka metrów pasa granicznego.
Nawet samo zbliżanie się do granicy budziło strach. Mimo
to nie brakowało śmiałków, którzy trudnili się przemytem.
Najpierw był to przemyt „plecakowy” drobnego towaru
a nawet szlachetnych kruszców. Najbardziej słynny i ro-
mantyczny był przemyt zwierząt, zwłaszcza koni. Przemy-
cano też wełnę a nawet samochody. Przemyt przez „zieloną
granicę” stał się nieopłacalny (po 1990 roku) kiedy okazało,
że łatwiej jest ukryć towar w TIR-ach i przejechać z nim
przez jakiekolwiek przejście graniczne.
Okres powojenny na granicy miał swoje jasne
i ciemne chwile. Dobrze wspominane są lata 70-te kiedy
to bez paszportów można było udać się do Czechosłowa-
cji za okazaniem dowodu osobistego. Bardzo uciążliwy
był okres stanu wojennego w Polsce i restrykcje w ruchu
granicznym. Aby wjechać do sąsiadów trzeba było mieć
„pozwankę” (zaproszenie) poświadczoną notarialnie, że ce-
lem podróży są odwiedziny ojca lub brata. Bieda panująca
w Polsce prowokowała też czechosłowackie służby celne
do drobiazgowych kontroli, mających na celu zapobieganie
wywożeniu towarów do Polski. Obok przejść granicznych
paszportowych funkcjonowały przejścia dla uprawnionych
robotników i rolników. Ci co mieli stosowne przepustki
także drobiazgowo byli kontrolowani przy każdym prze-
kraczaniu granicy.
Upadek bloku socjalistycznego spowodował duże
zamieszanie. Najpierw uruchomiono całodobową odprawę
na przejściu Niedzica-Łysa n/Dunajcem, a przejście „dla
robotników” w Jurgowie przekwalifikowano na przejścia
tzw. małego ruchu granicznego, bez możliwości odprawy
turystów. Ciekawostką z pogranicza absurdu jest fakt,
że pomiędzy Kacwinem i Frankową, gdzie nie ma mostu
ani drogi ustalono przejście turystyczne paszportowe. Per-
spektywicznie połączenie drogowe z Frankową i Osturnią
może ożywić ruch turystyczny i odnowić stare kontakty
gospodarcze, na razie jednak wygląda to mizernie. Po-
dobnie jest z postulowanym przejściem turystycznym na
Łapszance. Jeszcze dziś ludzie pamiętają szlak, którym
podążali przez Rzepiska mieszkańcy Osturni na jarmarki w
Nowym Targu - czyli „Ruskie chodniki”. Odnowienie tego
historycznego szlaku jest bardzo potrzebne miejscowej lud-
ności oraz turystom, nie może się jednak doczekać realizacji
bo Słowakom ta sprawa „nie na rękę”. W 2004 roku z chwilą
przystąpienia Polski i Słowacji do Unii Europejskiej nad
granicami unosił się duch euforii i wolności. Na Łysej Po-
lanie samorządowcy „przeżnyli szlabanna granicy, ale
wnet się okazało, że jeszcze jest inny szlaban, ten który
najtrudniej zlikwidować – szlaban biurokratyczny. Trzeba
było kilka miesięcy aby komuś „nalało” się mądrości do
głowy. Nieważne zatem dlaczego dopiero teraz znikła
bariera pomiędzy Jurgowem i Podpsadami. Ważne, że od
1 lutego 2005 roku przejście graniczne w Jurgowie prze-
kwalifikowane zostało na całodobowe przejście paszpor-
towe z możliwością przejazdu samochodów dostawczych
o masie całkowitej nie przekraczającej 7,5 tony. Z granicy
wycofano celników i nikt nie pyta się już: „co wieziecie”.
Na razie ruch niewielki, na środku budka strażnicza i kon-
trola polskiej lub słowackiej Straży Granicznej. Z chwilą
przystąpienia Polski i Słowacji do umowy z Schengen
będziemy mijać linię graniczną, bez zatrzymywania się.
Można więc powiedzieć, że wracamy z dalekiej podróży,
przywrócono bowiem swobodę przemieszczania się ludzi
i towarów jaka istniała już 100 lat temu. I jest to z pewno-
ścią jeden z niewielu pozytywnych skutków przystąpienia
Polski i Słowacji do Unii Europejskiej. Jan Budz
Otwarcie tzw. „małego ruchu granicznego”, Jurgów 20.09.1997 r.,
fot. St. Budzyński