background image
„Na Spiszu” nr 3 (60) 2006 r.
42
Starosta wsi Osturnia Józef Smoleniak i wójt gminy
Łapsze Niżne Antoni Kapołka przecinają symboliczną
wstęgę na granicy Polski i Słowacji
Siąpiący lekko deszczyk i bardzo mglista aura wywo-
łały we mnie uczucie lęku , że prawdopodobnie moje foto-
graficzne zamiary skończą się nieprzyjemną dla mnie nie-
spodzianką.
Nieliczni , jak na takie – powiedziałbym historyczne
wydarzenie – przybyli z obu państw – uczestnicy . Uzbro-
jeni w parasole i nieprzemakalne okrycia smętnie spoglą-
dali w stronę całkowicie zamglonych Tatr. Niewielkim po-
cieszeniem nastrajał widok palących się drewien pod du-
żym grilem i rozchodzący się wokół zapach pieczonego ja-
gnięcia. Obok, ubrani w „ludowe” kapelusze stali muzy-
kanci ze skrzypcami i akordeonem. Jak się później okaza-
ło , byli to Jan Pacyga i Andrzej Soja z Kacwina „napyta-
ni” do uświetnienia uroczystości.
Powoli zaczęli przybywać uczestnicy spotkania. Poja-
wili się dwaj przedstawiciele Karpackiego Oddziału Straży
Granicznej z Zakopanego , wójt gminy Łapsze Niżne An-
toni Kapołka , przewodniczący Rady Euroregionu Tatry
– Wendelin Haber , przewodnicząca Rady Gminy Łapsze
Niżne Józefa Pawlik , skarbnik gminy Małgorzata Grywal-
ska, radni gminy - Jerzy Ostrowski i Dominik Błahut, kie-
rownik USC Krzysztof Stanek, wieś Łapszankę reprezento-
wał Franciszek Sołtys ( były sołtys i były radny wsi) wraz
z małżonką, Wiktor Sołtys – przybyły na parę dni z USA,
właściciel łąki na której gromadzili się uczestnicy spotka-
nia. Doszły jeszcze trzy osoby z Łapszanki . Przybył też
zaproszony Władysław Nowak – właściciel nowego, pięk-
nego sklepu spożywczego w Łapszach Niżnych oraz Fran-
ciszek Payerhin z Łapsz Wyżnych ( przewodniczący Rady
Gminy poprzedniej kadencji, redaktor gazety „ Na Spiszu”
) z małżonką. Prasę – Dziennik Polski – reprezentowała re-
daktor Teresa Zielińska. Na otwarcie przejścia granicznego
Łapszanka - Osturnia nie przybył nikt z władz powiatowych
i wojewódzkich. Nie było reprezentanta rządu.
PRAWIE SEKRETNE
OTWARCIE
widoczna natomiast między starszym a młodszym pokole-
niem. Młodzi mężczyźni mieli bardziej bogate wyszycia na
portkach oraz kapelusz przybrany gałązkami z jedlicy lub
kwiatami. W dni chłodniejsze nakładano na koszulę serdak
barani, w zimie sukmanę. Męskie koszule miały szerokie
rękawy wszyte w pachę na gładko, dół marszczony ujęty
w mankiet. Przy szyi koszula wykończona stojącym kołnie-
rzykiem, wywiniętym na zewnątrz. Spodnie, czyli „portki”
składają się z dwu nogawek, zszywanych tylko po boku,
w których na krzyżach doszywano dwa płaty celem prze-
dłużenia spodni. Posiadają dwa przypory, (wcześniejsze
miały tyko jeden przypór), przykryte klapami wyciętymi
w ząbki, zwane „zalatańcami”. W odmianie kacwińskiej mę-
skie portki nie miały kieszeni. W połowie XIX w. ozdoby
spodni ograniczały się do obszywania sznurkami granato-
wo – czerwonymi przyporów i szwów, potem sznurki przy
przyporach układano w kolistą pętlę. Te pętlicowe zdobie-
nia wokół przyporów zwano „borytasami”. W tej odmia-
nie widoczne były różnice w zdobieniu między parobkami
a gazdami. Ozdobą męskiego stroju były zielone „lajbiki”,
noszone od drugiej połowy XIX wieku, zamawiane w Lu-
bowali, szyte z sukna, tj. z zielonej „jangliji”. Sięgały do
pasa, środek pleców u dołu wykończony był dwoma klap-
kami nachodzącymi na siebie. Powyżej nich występował
dwukolorowy haft, czerwono żółty o motywach roślinnych,
potraktowany abstrakcyjnie. Haft wykonany ściegiem łań-
cuszkowym, uzupełniały płaskie metalowe guziki. Między
ornament wkomponowana była data wykonania „lajbika”.
Przody zdobiono 6 rzędami guzików i haftem, dodatkowo
spod guzików zwisały kępki kolorowej bawełny, po bokach
naszyte kieszonki, również ozdobione haftem i guzikami.
Przy szyi wykończony stojącym haftowanym kołnierzem,
także boki wokół wyszyte ściegiem łańcuszkowym. Suk-
many sięgały poniżej kolan, miały krój „poncho podłużne”
z doszytymi rękawami. W tej odmianie zdobienia wyko-
nywano w formie aplikacji z „jangliji” biegnących wzdłuż
przodów i na mankietach. Aplikacje składały się z małych
kropek z sukna białego czerwonego naszytych w ten spo-
sób, że wkomponowane były w kształt trójkąta, którego pod-
stawę tworzył czerwony tulipanowaty kwiat. Zamożniejsi
gospodarze posiadali długie, białe kożuchy, zdobione ko-
lorowym suknem, wyszywane czerwono – zieloną włócz-
ką. Kapelusze noszono na co dzień z czarnego filcu. Mia-
ły szerokie ronda, czyli „kanie”, uformowane w ten spo-
sób, że odwinięte dookoła głowy w górę, przybierały pra-
wie pionową pozycję, zakrywały główkę kapelusza, która
stawała się niewidoczna, zwisał natomiast koniec barwnej
wstążki, używanej jako ozdoba. Kupowano je w Starej Wsi
lub Lubowali. Po I wojnie zaczęły zanikać, a na ich miej-
sce pojawiały się kupowane w Nowym Targu, fabryczne
z zielonego sukna. Krój męskich butów przypominał woj-
skowe węgierskie, wysokie, z przodu cholewa nieco wyż-
sza wycięta w dwa zęby. Brzeg buta wykańczała tzw. „ple-
cionka” ze skóry.
Józefa Żołądek