background image
„Na Spiszu” nr 4 (54) 2004 r.
30
Rtm Rago był słuchaczem Cen-
trum Wyszkolenia Piechoty w Rem-
bertowie pod Warszawą. Po odbyciu
tego szkolenia z dniem 1 stycznia
1935 roku, uzyskuje na podstawie
rozkazu Dz. Pers. Nr 9/35 nominację
do stopnia majora.
Z roku 1936 pochodzi kolejna,
równie interesująca opinia dotyczą-
ca mjr Stefana Rago, sporządzona
tym razem przez gen. bryg. Wienia-
wę Długoszowskiego. Generał pisał:
major Rago jest oficerem kawalerii
bardzo wysokiej klasy, o dużym ta-
lencie taktycznym, obdarzony praw-
dziwym instynktem wojennym, nie-
słychanie cennym. Cechuje go nadto
charakter prawy z natury <<serce
jak na dłoni>>, impulsywność za-
wsze w kierunku szlachetnym, nad-
zwyczajna dobroć i serdeczność,
koleżeńskość, dbałość o żołnierza,
któremu umie trafić do serca. Jest
jednak przy tym bardzo lekkomyślny
(jest to wada kojarząca się z wymie-
nionymi zaletami).
W czerwcu 1936 roku major
Rago pożegnał się z 7. Pułkiem Uła-
nów i został przeniesiony na stano-
wisko dowódcy dyonu zapasowego
w 24. Pułku Ułanów w Kraśniku.
Pułk wchodził w skład 10. Brygady
Kawalerii. Od 7 lipca do 30 wrze-
śnia 1938 r. przebywał na leczeniu
w Centralnym Sanatorium Woj-
skowym, skąd powrócił do pułku
na stanowisko dowódcy II/24 Dy-
onu Liniowego, który w tym czasie
znajdował się już na Śląsku. Wraz
z pułkiem uczestniczył w zajmowaniu
Zaolzia oraz w akcji przejęcia waż-
nego węzła komunikacyjnego w Bo-
huminie. Tam zastał go rozkaz Szefa
Sztabu Głównego, datowany na dn.
15 listopada 1938 r. o przeniesienia do
Korpusu Ochrony Pogranicza. Rozkaz
miał wykonać po powrocie pułku do
macierzystego garnizonu.
25 listopada 1938 r. wraz z całą
brygadą został przesunięty na Spisz
i na czele II Dywizjonu, miał objąć
przyznane Polsce tereny w Tatrach.
Podczas ostatniej odprawy, która od-
była się 26 listopada 1938 r. w Bu-
kowinie Tatrzańskiej, żegnając się
z podwładnymi żartem wypowie-
dział prorocze, jak się okazało sło-
wa: „Z tej wojny już nie wrócę...”.
Słów tych nikt jednak nie potrakto-
wał poważnie, wypowiadał je wszak
pełen życia 42 letni oficer. Niezwy-
kle lubiany i ceniony za swe poczu-
cie humoru i sposób w jaki traktował
swoich podwładnych. Był bowiem
dla swych żołnierzy jak prawdzi-
wy ojciec: wymagający, lecz także
kochający. Czas jednak pokazał,
iż przeczucie go nie zawiodło. Swo-
je ostatnie zadanie wypełnił do koń-
ca, ginąc w południe 27 listopada
1938 r. od kuli wystrzelonej przez
czeskiego żołnierza.
POTYCZKA NA PRZEŁĘCZY
25 listopada 1938 r. do sztabu
10. Brygady Kawalerii stacjonują-
cej w okolicach Bierlska nadszedł
rozkaz przesunięcia podległych
jej oddziałów na Podhale. Rozkaz
dotyczył także 24. Pułku Ułanów.
W ciągu następnego dnia transpor-
tem kolejowym pododdziały prze-
wiezione zostały do Nowego Targu
i Poronina, skąd przy użyciu wła-
snych środków transportu przegru-
powały się do miejsc koncentracji.
Dywizjon II/24 dowodzony przez
mjr Rago, 26 listopada w godzi-
nach wieczornych osiągnął miejsce
swojego postoju w Bukowinie Ta-
trzańskiej. Tu odbyła się odprawa
podczas, pod czas której omówił
plan działania na dzień następny.
Rozkazy jakie otrzymano ze sztabu
płk Maczka wyznaczały dywizjo-
nowi zadanie przejęcia Jaworzyny
Tatrzańskiej, a następnie Przełęczy
Zdziarskiej. Wcześnie rano 27 listo-
pada zarządzono pobudkę i przygo-
towanie oddziałów do wymarszu.
Pododdziały przewidziane do wkro-
czenia na tereny przyznane Polsce,
skoncentrowały się na drodze bie-
gnącej z Jurgowa do Jaworzyny.
O godz. 9-tej kolumna ruszyła. Wkra-
czające oddziały witał szpaler górali
w odświętnych strojach oraz brama
powitalna. Bez przeszkód oddziały
wkroczyły do Podspad i Jaworzy-
ny. Około godz. 10-tej samochody
dywizjonu ruszyły w kierunku prze-
łęczy. Oddajmy w tym miejscu głos
korespondentowi wojennemu towa-
rzyszącemu polskim żołnierzom:
„(...) Jest godz. 11 kiedy kore-
spondent Wasz przybywa na przełęcz
Żdzairską do pierwszej linii, gdzie
wszystko stoi przygotowane w szyku
bojowym. Jesteśmy w pierwszej linii
operacyjnej, jako jedynymi przedsta-
wicielami prasy wraz z operatorem
filmowym P[olskiej] A[gencji] T[e-
legraficznej]. Jest piękna słoneczny
dzień, perspektywa widzialności
wspaniała. Na przeciwległym wzgó-
rzu u stóp którego po drugiej stronie
leży wieś Żdziar widać drobne punk-
ciki . To wojsko słowackie w linii bo-
jowej . Sytuacja jest bardzo poważna
. Oddziały wojska polskiego posuwa-
jąc się w linii bojowej zajmują ga-
jówkę położoną nieco niżej od przeł.
Żdziarskiej. Około godz. 11.20 przy-
bywa jako parlamentarzysta pułkow-
nik słowacki Duda wraz z oficerem.
Przybywa on do linii zajętej przez
wojsko polskie w gajówce, a następ-
nie odjeżdża w kierunku Żdziaru.
W jakiś czas potem zaczynają odzy-
wać się strzały karabinowe i zaczyna-
ją gwizdac kule, łamiąc gałęzie drzew
w lasku i przy przełęczy Żdziarskiej
gdzie znajdują się oddziały wojska
polskiego z dowództwem i sztabem.
Wreszcie po godz. 12-tej za-
kreślony został godzinny termin dla
opróżnienia terenu przez wojska
słowackie. Upływa kilkanaście mi-
nut i zaczyna się odzywać karabin
maszynowy od strony słowackiej.
Po zaprzestaniu ognia na polecenie
rozjemcy czecho-słowacki ego, do-
konanego na żądanie dowódcy pol-
skiego, już w czasie wycofywania się
oddziałów czecho-słowackich padła
samowolna seria strzałów ze strony