background image
Na Spiszu nr 4 (85) 2012 r.
45
Żyją wśród nas osoby, które ją
znały, ceniły, podziwiały za jej posta-
wę i ciągłe stawanie w obecności Boga,
życie w jego świetle. Są tacy, którzy wi-
dzieli w niej heroizm życia w pustelni.
Wreszcie wielu było takich, którzy pa-
trzyli na „Panią ze Skałki”, jak na dzi-
waczkę, doznała od nich wielu krzywd,
niesprawiedliwości, upokorzeń. Trzeba
było mieć w tamtych czasach nie lada
odwagę, by napominać odstępców od
Kościoła, napominać wszystkich tych,
którzy walczyli z kapłanami. Z mate-
riałów pozostawionych przez panią
Mieczysławę Faryniak (listów, prywat-
nej korespondencji oraz pamiętników)
wynika niezbicie, że siłę do przetrwa-
nia wielu trudności czerpała z modli-
twy i zawierzenia Bogu. Duch Święty
był jej przewodnikiem po ścieżkach
wiary.
Pochylmy się nad jednym z aspek-
tów jej życia na Spiszu, nad którym
bardzo bolała, i z którego powodu
cierpiała. Podejmowała wiele postów
i wyrzeczeń w intencji kapłanów, mo-
dliła się o odrodzenie spiskich parafii.
„Przecież mamy dążyć – dzień po dniu,
aż do śmierci, do doskonałości chrze-
ścijańskiej, więc cnoty. Kapłani są po-
wołani do realizowania miłości Boga
i bliźniego, na tle czystości, ubóstwa
i posłuszeństwa. Ta idea odrodzenia
kapłanów jest tak żywa we mnie jak le-
gendarny znicz, płomień, który pali się
we mnie miłością, raz zapalony przez
Ducha Świętego. To też ilu kapłanów
spotkałam w życiu, kolejno za wszyst-
kich się modliłam. Za proboszczów…
jak uniesiona byłam, gdy cnota, jak za-
pach kwiatów nie z tej ziemi wyzierała
z ich serc”. Przez Skałkę przewinęło się
czterdziestu kapłanów i jeszcze więcej
kleryków. Czego szukali u biednej pu-
stelnicy na Skałce? Kobiety, która zo-
stawiła „dobra świata” intratną pracę –
urzędnika bankowego, miłość swojego
życia – Konrada (austriackiego prze-
mysłowca) i zaszyła się w ubogiej Be-
tlejemce, wśród skał i lasów na niego-
ścinnej ziemi. Szukali tutaj modlitwy
i uwielbienia Boga w Duchu Świętym,
ofiary i otwartego serca, gościnności
i świadectwa, i tej prostoty, która wy-
pływała z drogi życia i ogromnego za-
wierzenia Bogu - spiskiej pustelnicy.
Pani Miecia – jak nazywali ją bliscy, bo-
lała nad lekceważeniem osoby kapła-
na, co wówczas było tutaj nagminnym
zjawiskiem. Wielu kapłanów, jak wspo-
mina w pamiętnikach, cierpiało z tego
powodu. Miała świadomość tego, że
„kiedy uderzysz w pasterza rozproszą
się owce”. Jej pamiętniki są niezgłę-
bioną lekturą i nauką miłości do dusz-
pasterzy, są nauką ofiary cierpienia
i modlitwy za nich składanej. Częstym
gościem u pani ze Skałki był ks. pra-
łat Józef Kozieł. Wspierała go dobrym
słowem i modlitwą. Ostatnie rozdziały
„Tchnienia Ducha Świętego” poświęca
wizytom kapłanów na Skałce i „synowi
duszy” jak nazywała Wojtusia Grygusia
– znanego nam o. Paschalisa.
Miłość do Ducha Świętego prze-
jawiała się również poprzez posłu-
gę w kościele, gdzie prała bieliznę ko-
ścielną, sprzątała i ubierała świątynię
zachęcając młodzież do współudziału
w życiu parafii i do służby. Jej „kon-
kurencją w ewangelizacji była telewi-
zja, sytość jedzenia i łatwość zarob-
ków”. Pisała: „zmysły ludzkie syte, nie
ma dopływu pobożności. Starsi spo-
żywają papkę telewizji, gotowe kąski
podpadające pod zmysły. Nie wzru-
sza ich Boskie Misterium Bożego Na-
rodzenia, które z takim uwielbieniem
Boga i wzruszenia wnikał i przeżywał
św. Franciszek z Asyżu, gdy wprowa-
dzał na świat szopkę”. Pani Mieczysła-
wa Faryniak postrzegana przez świat
jako głupia „poszła w ciemno za świa-
tłem”,
zachwyciła się miłością Boga,
dostrzegała Go w pięknie przyrody ale
też w ludziach na drodze. Wcielała rady
ewangeliczne, błogosławiła wszystkim
i wszystko wokół. Może trudno to po-
jąć w dzisiejszym świecie, lecz błogo-
sławiła nawet tych, od których do-
znawała różnorodnych przykrości
i upokorzeń. Poszła za światłem i niosła
światło. W okresie Bożego Narodzenia
odwiedzała domy w okolicznych wio-
skach – z szopką, starała się aby były
wysprzątane. Zawsze towarzyszyła jej
młodzież. Pisała: „Jest to misterium,
bo włączam w każde przyjście do do-
mów ze szopką – pobożność. Jest to
dla mnie i dla domowych przeżycie… są
niewinne dzieci… serduszkami pragną
odwiedzin Małego Dzieciątka Bożego”.
Ubolewała, że ludzie, których spotyka
nie są starzy wiekiem lecz „duchem się
postarzeli”.
Pani ze Skałki zostawiła wszystko
dla Boga – „muszę Mu dać dowód mi-
łości w okresie Jego Święta. Uwielbiam
Dziecię Jezus. Chodzę z szopką”.
Wiele osób, które zetknęło się
z panią Mieczysławą odmieniło swo-
je życie. Niektórzy wybrali drogę po-
wołania kapłańskiego czy zakonnego,
dla innych była drogowskazem w ży-
ciu, gdyż „nie można stawać się czło-
wiekiem bez pomocy i bez świadectwa
drugiego człowieka” – pisał ks. Józef
Tischner w książce „Idąc prze puste
błonia”. Na pewno spotkanie z pustel-
nicą nie pozostawiało nikogo obojęt-
nym. Była i jest nadal głosem sumienia
dla wszystkich tych, którzy spotkali ją
osobiście i na kartach pamiętników -
„Tchnienie Ducha Świętego”.
Zofia Łukasz
Pani ze Skałki – Pustelnica
Polskiego Spisza
Wiele można napisać o tej charyzmatycznej pustelnicy, która
8
swoje życie związała z bliską nam Skałką na Dursztynie.
Ludzie
Na Spiszu