background image
21
„Na Spiszu” nr 4 (65) 2007 r.
- Proszę pokusić się o podsumowanie swoich 80 lat
życia i działalności?
- Zainteresowanie Spiszem zawdzięczam Janowi Plu-
cińskiemu, z wdzięczności zadedykowałem mu moją małą
publikację „ Z etnografii Karpat”. Początkowo problema-
tyka Karpat była bowiem na uboczu moich zainteresowań.
Pochodzę z Sandomierszczyzny, z tamtym terenem jestem
więc związany. Pierwsze moje ksiązki były też na ten temat.
Dopiero jako asystent pracownik Muzeum Etnograficznego
w Krakowie zetknąłem się na dobre z górami. W 1952r. pro-
wadziłem badania poświęcone osadnictwu karpackiemu.
Obszar moich badań obejmował Gorce i Małe Pieniny. Dla
młodego pracownika było to wyzwanie, które chętnie pod-
jąłem. Wziąłem plecak i od bacówki do bacówki, od szałasu
do szałasu przeszedłem Gorce i Pieniny. Wtedy moje zaan-
gażowanie wyszło zdecydowanie dalej niż wyznaczały obo-
wiązki badawcze. Pokochałem góry, zacząłem wgłębiać się
w tematykę tej ziemi i jej mieszkańców.
Wiele lat później gdy prowadziłem komisję krajoznaw-
czą przy oddziale wojewódzkim PTTK w Krakowie pozna-
łem Jana Plucińskiego ze Spisza. To On dosłownie uparł się
aby przy każdej okazji podczas posiedzeń komisji poruszać
problematykę spiską. Tematy przygranicznych obszarów były
na tyle aktualne i ważne, bo otwarto tzw. strefę konwencyj-
ną i nadarzyła się sposobność wypraw na drugą stronę Spi-
sza, na drugą stronę Karpat. Razem z żoną czy też z Jaskiem
Plucińskim dokonałem kilku wypadów krajoznawczych za
południową granicę Polski. Po jednym z powrotów natkną-
łem się w prasie na artykuł o słowackiej wiosce Żdzar. Zde-
nerwowałem się bardzo, bo świeżo przeprowadzone moje
badania wskazywały na coś zupełnie innego. Jasiek Pluciń-
ski podtrzymał moje stanowisko i nasza współpraca wzmoc-
niła się bardziej. Podjęliśmy razem działalność w zakresie
organizowania dla spiskiej młodzieży wyjazdów do Krako-
wa. W ramach „Akcji Spisz” zabraliśmy po paru uczniów ze
wszystkich szkół spiskich na taką wycieczkę do Krakowa.
Było spotkanie z Dyrektorem Zamku Królewskiego na Wa-
welu, zwiedzanie zamku, starego miasta. Na drugi rok zo-
staliśmy zaproszeni na Spisz. Tak rozpoczęła się regularna
„Akcja Spisz” rozszerzona do „Akcji Spisz- Orawa”.
Dlaczego Spisz i Orawa a nie Podhale? Chodziło nam
o prowadzenie akcji repolonizacyjnej wśród społeczności
spisko- orawskiej. Była to skomplikowana, delikatna spra-
wa. Trudne sprawy pogranicza były mi już znane z czasów
wczesnej młodości, gdy jako żołnierz AK wraz z kolegami
byłem przygotowany i skierowany do przejęcia po wycofu-
jących się Niemcach ziemi opolskiej.
Owocem moich badań, wypraw, współpracy były kolej-
ne drobne publikacje na temat Karpat wschodnich, za które
zostałem ostro skrytykowany przez niektórych historyków
i etnografów czeskich i słowackich.
Szerszym tematem moich badań były też sprawy Po-
laków za kordonem tzn. wszystkich Polaków poza granica
Polski,(Wileńszczyzna, okolice Lwowa, Kazachstan, Uzbeki-
stan, Żytomierszczyzna, Tatarstan, gdzie szukałem Polaków,
obecne Węgry, obudziliśmy problem Polaków w Dereniu.
- Jak oceniasz współpracę ze Spiszakami? Jak po-
strzegasz spiskie problemy?
- Współpracę oceniam niezwykle sympatycznie, bar-
dzo dobrze, chociaż zainteresowanie problemami spiskimi
przez ludzi z zewnątrz, spoza Spisza nie jest najlepsze. Sądzę,
że na palcach jednej lub dwóch rąk można wyliczyć osoby
w Polsce którym leży na sercu dobro mieszkańców tej pol-
skiej ziemi. Kolejny problem to fakt, że przyjmuje się ogól-
nie, iż za granicą polsko- słowacką nie mieszkają Polacy.
Tak jest wygodniej politykom, badaczom. A przecież jest
inaczej, na co wykazują badania. Jeśli poruszam problem
granicy narodowej i etniczności, nie wszyscy to rozumieją.
A jest to ważny problem. Polacy na Spiszu słowackim z punk-
tu widzenia deklaracji narodowej przeważnie są Słowakami
– tak mówi deklaracja narodowa. Tylko trzeba odróżnić taką
deklarację od etniczności. Narodowość można zmienić wie-
lokrotnie. Tak się stało np. na Węgrzech gdzie dotychczas
niemiecka wieś opowiedziała się jako słowacka, bo ponoć
ówczesna NRF odmówiła jakichś dotacje dla nich. Etnicz-
ności się nie zmienia. Niepokojący jest też fakt, że na Spi-
szu w granicach Słowacji, język polski w formie używanej
gwary góralskiej zanika. Wg naszych badań i nie tylko mo-
ich dziecko używa gwary póki przebywa głównie w domu,
najlepiej jeszcze z dziadkami. Gdy idzie do szkoły domi-
nujący staje się język urzędowy, słowacki spychając gwarę
Etniczności się nie zmienia
Wywiad z jubilatem - Januszem Kamockim