background image
29
„Na Spiszu” nr 2 (52) 2004 r.
czyniły tę przyjemność nieopłacalną. Największą jednak
pasja życiową i ogromna jego miłością był góry. Już jako
młody chłopak prowadził w Tatry „panów” którzy chętnie
korzystali z towarzystwa młodych i inteligentnych spiskich
przewodników- Jana i Andrzeja Plucńskich, Najczęściej
były to wyprawy w Tatry Bielskie, w Dolinę Białej Wody,
gdzie do mojej rodziny należały tereny wypasowe, stąd
też obaj Plucińscy mieli wielka znajomość tej części Tatr.
Później jako członek PTT, a następnie PTTK i przewodnik
tatrzański prowadził w Tatry nie tylko młodzież szkolną,
ale też dzięki dobrej znajomości węgierskiego, słowackie-
go i niemieckiego, także i turystów z zagranicy. Jest para-
doksem że wielu dorosłym mieszkańcom Zębu dopiero
On pokazał Wysokie Tatry, prowadził ich wysokogórskim
szlakami, gdyż ich znajomość gór ograniczała się do hal
i polan na których wypasali owce. Obydwaj bracia Plu-
cińscy towarzyszyli Hannie Pieńkowskiej i Tadeuszowi
Staichowi w ich podtatrzańskiej wędrówce po Spiszu, Pod-
halu i Orawie . W „Drogach Skalnej Ziemi” Pieńkowskiej
i Staicha Ojciec występuje jako „Jędrzej z Zębu”. Dzięki
wrodzonemu talentowi pedagogicznemu i ogromnej wie-
dzy o górach łatwo docierał do psychiki ludzi których „wo-
dził” w Tatry i uczył jak przeżywać i kochać ich piękno,
jak szanować przyrodę. Czasem w wieczorem , w schro-
nisku, czytał swym podopiecznym fragmenty książek
Tetmajera. Panu Bogu się specjalnie nie narzucał(aczkol-
wiek do mego Ojca należało zawsze w Niedzielę Palmową
czytanie na chórze kościoła w Zębie Pasji, co oczywiście
miejscowi donosiciele nie omieszkali meldować odpo-
wiednim władzom) doświadczał Go przez piękno gór i
przez góry się modlił. Pamiętam naszą szkolną grupkę,
kiedy nad Stawem Smreczyńskim, w zapadającym szybko
w górach zmroku, śpiewaliśmy „Wszystkie nasze dzienne
sprawy” i przez całe późniejsze życie tę pieśń postrzegam
poprzez tamten tatrzański wieczór.
Ojciec był człowiekiem nader skromnym. Poj-
mował swoje życie jako służbę innym. Myślę, że na tym
cierpieli trochę najbliżsi. Przez całe życie nie doczekał się
żadnej formy oficjalnego uznania. W pewnym sensie cią-
żyła tu jego akowska przeszłość i brak przynależności do
odpowiedniej organizacji politycznej, która przez tyle lat
była ponoć „wiodąca siła narodu” Co prawda w 1958 roku,
w 25 lecie pracy nauczycielskiej moich rodziców miesz-
kańcy Zębu urządzili uroczystość i ofiarowali jubilatom
sukienną makatę pięknie haftowaną (pewnie przez Helio-
sa, zębianina, artystycznie haftującego góralskie portki), na
której wyszyto napis” Panom Plucińskim 25 roków Wasyj
lo nos słuzby Zębiany niezabocom nigdy 1933- 1958”,
a jednak zabocyli.. Ofiarodawcy zapewne już pomarli
a zębiańskie władze szkolne i samorządowe „pionier-
skich” nauczycieli” „już nie bocom.”.
Ojciec zmarł 16 grudnia 1963 roku. Pochowany
jest na cmentarzu w Zębie. Napis na tablicy głosi „przez
30 lat swym gorącym sercem i światłym umysłem służył
mieszkańcom Zębu”.
Wielka wdzięczność wyrażam tutaj Spiszakom,
a szczególnie panu Redaktorowi Julianowi Kowalczyko-
wi, który zaproponował mi napisanie biogramu mego
Ojca.
Tekst i foto Jadwiga Plucińska-Piksa

Jan Budz, właściciel do niedawna małego, drewniane-
go sklepiku usytuowanego z dala od drogi, zbudował nowy,
przestronny i estetyczny sklep spożywczo-gospodarczy, samo-
obsługowy. Ta placówka handlowa z odpowiednim zapleczem
stoi przy szerokiej drodze prowadzącej przez wieś do Nowego
Targu i do Spiskiej Starej Wsi. Mogą tutaj, nie tamując ruchu
drogowego, wygodnie zatrzymać się autobusy z turystami
przyjeżdżającymi na zakupy ze Słowacji. Personel sklepu, nie
ograniczając liczby wchodzących do sklepu osób, stara się
wszystkich klientów obsłużyć szybko i kulturalnie.
Sklep oferuje towary po cenach konkurencyjnych,
można tam nabyć również prasę codzienną, tygodniki oraz wi-
dokówki.
Wkraczanie do UE w £apszach Wy¿nych
F. Payerhin