background image
Na Spiszu nr 2 (79) 2011 r.
34
Ludowiec
Dom Ludowy w Łapszach Niż-
nych zwany przez miejscowych ludo-
wcem został zbudowany tuż przed wy-
buchem II wojny światowej z inicjatywy
przedwojennego inspektora szkolnego
łapszanina - Wendelina Habera. Sam
pomysł wyszedł od łapszańskiej inteli-
gencji, aby na 10 lecie powrotu części
Spisza i Orawy do Polski ( stało się to
w 1920r.) upamiętnić rocznice wyda-
rzenia budową domu służącego lokal-
nej społeczności. Sama budowa obiektu
w stylu witkiewiczowskim ruszyła la-
tem 1936r. i trwała z małymi przerwa-
mi do wybuchu II wojny św. Budowa
powstawała głównie wysiłkiem samych
łapszan. Spółka leśna „Urbar” dała plac,
prace budowlane wykonywali miejscowi
rzemieślnicy. Do akcji włączyły się tez
lokalne organizacje i miejscowy urząd.
Po wojnie, aż do 1999r. w Ludowcu
mieściły się starsze klasy szkoły podsta-
wowej, dl lat 80-tych XXw. na parte-
rze budynku prężnie działał dom kul-
tury zwany krótko „klubokawiarnią”.
Było to centrum kulturalno - oświato-
we łapszan.
Po opuszczeniu przez uczniów sta-
rego, nie remontowanego obiektu Lu-
dowiec zupełnie podupadł, w pewnym
momencie zagroziła mu rozbiórka.
Wśród podzielonych zdań mieszkańców
na temat przyszłości Ludowca zwycię-
żyła opcja ratowania obiektu. Po nota-
rialnym przekazaniu działki z obiektem
Urzędowi Gminy, za pośrednictwem
lokalnej grupy działania jaką jest Stowa-
rzyszenie Rozwoju Spisza i Okolicy ze
środków unijnych Gmina otrzyma pół
miliona złotych na rozpoczęcie prac.
Na zdjęciach (patrz III strona
okładki) prezentujemy wizualizację
obiektu i terenu wokół Ludowca, któ-
ra powstała jako praca dyplomowa łap-
szańskiej młodzieży studiujących ar-
chitekturę: Józefa Błachuta i Tomasza
Celuszaka oraz ich kolegów z Podhala.
Czy tak będzie w przyszłości wyglądał
Ludowiec i jego okolica? Niekoniecz-
nie, zależy głównie od finansów nowe-
go gospodarza Ludowca. Warto jednak
obejrzeć pomysły młodych łapszan pa-
trzących śmiało w XXI wiek. Gratulu-
jemy młodym architektom!
Redakcja
Lodowy Wierch, Hawrań, Murań
i inne szczyty Tatr zobaczymy w pełnej
krasie z Rusinowej Polany, choć dopeł-
nienie widokowego szczęścia zapew-
nia Gęsia Szyja. Widok z „Rusinki” to
jedna z najwspanialszych tatrzańskich
panoram. Ale nie tylko urok krajobrazu
przyciąga tu rzesze turystów. Sprawia
to przede wszystkim ukryte nieopodal
wśród smereków sanktuarium Królo-
wej Tatr na Wiktorówkach. To miejsce
szczególnie było bliskie sercu Karola
Wojtyły. Okrągła rocznica Objawień
zbiegła się z wyniesieniem na ołtarze
Jana Pawła II. Zatem zaplanowane na
lato uroczystości będą nawiązywać do
tego wydarzenia, choćby z racji koro-
nacji wizerunku Matki Biskiej Jawo-
rzyńskiej koronami papieskimi.
„Bóg jest wszędzie, ale tu w tej ma-
łej świątyni zagubionej wśród świer-
ków tatrzańskich jest bliżej” - głosi
anonimowy wpis do księgi pamiątko-
wej. Nic więc dziwnego, że w 1975 r.
kardynał Wojtyła oficjalnie powierzył
opiekę nad Wiktorówkami ojcom do-
minikanom, powołując do życia spe-
cjalistyczną placówkę duszpasterstwa
turystycznego w Tatrach. Wcześniej
kaplica podlegała parafii w Bukowi-
nie Tatrzańskiej.
Około 1860 r. Rusinowa Polana
była własnością większej ilości go-
spodarzy z Gronia, Bukowiny, Białki,
a także z Rzepisk. Pasła tam też owce
14-letnia dziewczynka Marysia, znana
po przydomku jako Murzańska, cór-
ka Sebastiana i Marianny Budz z Gro-
nia. Jednego dnia rozpostarła się nad
pastwiskiem mgła. Zbliżał się mrok,
a Marysia zajęta czymś w szałasie,
spostrzegła, że jej owce się gdzieś od-
daliły. Pobiegła ich szukać i skierowa-
ła swoje kroki do pobliskiego lasu na
Wiktorówkach. Tam dostała polece-
nie, aby upomniała ludzi, żeby zaprze-
stali grzeszyć i pokutowali za dawniej-
sze winy...Podanie głosi też, iż Maryja
przepowiedziały wywłaszczenie góra-
li, stwierdzając, że przyjdą takie czasy,
gdy góry będą zamknięte na kłód-
kę. Choć wydarzenie miało miejsce
w 1861 roku, do dziś wszystkim przy-
pomina szlabany przy wejściu do Ta-
trzańskiego Parku Narodowego.
Z Rusinką związana jest też barw-
na postać gaździny Anieli Kobylar-
czykowej z Gronia zwanej „Babką”.
W gościnnym szałasie Babki każ-
dy turysta mógł liczyć na kubek her-
baty. Pewnego razu poprosił o nie-
go także zdrożony kardynał Wojtyła.
- Kozdy by herbatkę kcioł pić, ale
wody to mi ni mo kto przinieść - po-
skarżyła się wówczas gaździna, któ-
ra nie rozpoznała dostojnego Gościa.
Kardynał złapał zatem dwa wiadra,
poszedł do źródełka i przyniósł wody.
W parę lat później, po wybo-
rze Karola Wojtyły na Stoli-
cę Piotrową Babka Kobylarczy-
kowa tak skomentowała ów fakt:
- Hej, kieby jo była wiedziała, to jo
by mu tej herbaty nie warzyła... Mia-
łabyk se teroz dwa wiaderecka wody
święconej...
http://papiez.wiara.pl / jbk
Co Marysia uwidziała?
150 lat Objawienia na Rusince
Wiktorówki: Sanktuarium MB Królowej Tatr
Opinie
Na Spiszu